Posted on

Gra godna mistrza

Gra godna mistrza

W znakomitym stylu Schur Flexibles rozbił ekipę OSTC Poznań 14:4 i wciąż ma szansę na wygranie Wiosennej Edycji Ligi BSA.

Gra godna mistrza
Gra godna mistrza

Nie sam wynik, ale styl w jakim Schur Flexibles zdobył trzy punkty, budzi podziw. Drużyna OSTC pokazała już w tej edycji, że potrafi walczyć z każdym, żadnego ze spotkań nie przegrała dotąd wyżej niż trzema golami. Pokonała Radców 5:2, urwała punkt FlexLinkowi (3:3), wreszcie po zaciętym boju przegrała zaledwie 3:4 z liderem Mat-Oilem. Schur Flexibles wygrywa za to bardzo wyraźnie, ale w starciu z Komornikami zdarzyła mu się wpadka i teraz – jeśli losy tytułu chce mieć nadal w swoich rękach – nie może już się potknąć. Jeśli tak się stanie, o tytule zadecyduje bezpośrednie starcie z Mat-Oilem w ostatnim tygodniu zmagań.

OSTC miało prawo do optymizmu przed tym spotkaniem – bardzo liczna kadra, a w niej aż dwa pełne składy do gry w polu, gwarantowała, że sił w starciu z dużo biegającym rywalem nie zabraknie. Schur jednak też był solidnie przygotowany do tego meczu, a już pierwsze minuty pokazały, że walory piłkarskie są po jego stronie. Od pierwszych minut trwał bowiem napór na bramkę Filipa Dubila, ale właśnie w początkowej fazie obu połów gracze Schura byli nieskuteczni. Najpierw z bliska nie trafił Karol Mielnik, później po dalekim dośrodkowaniu Szymona Porawskiego znakomicie główkował Jonasz Dudek, ale piłka po rękach bramkarza OSTC trafiła w poprzeczkę. OSTC bardzo rzadko przedostawało się na połowę rywali, choć jednak kontra była groźna – zakończyła się jednak za lekkim strzałem Marcina Gembickiego.

Pierwsze dwa gole padły z rzutów karnych – najpierw dla Schur Flexibles, gdy faulowany był Jonasz Dudek, a później dla OSTC, po zahaczeniu Wojciecha Gembickiego. Po kwadransie był więc dość zaskakujący remis 1:1, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że znakomite akcje Schur Flexibles w końcu muszą dać efekt. Ręce bowiem składały się do oklasków przy niektórych zagraniach. I rzeczywiście – najpierw Piotr Król, po nim Piotr Musiałowski, a następnie Arkadiusz Powałowski sprawili, że kandydat do tytułu nie musiał już drżeć o trzy punkty. A jeszcze przed przerwą padły kolejne dwa gole, które ostatecznie położyły kres marzeniom OSTC.

W drugiej połowie Schur znów był początkowo nieskuteczny, ale później rozwiązał worek z bramkami. Inna sprawa, że OSTC nie skupiało się już na obronie – raczej większością graczy starało się atakować, a rywale bez problemu to wykorzystywali. Dopiero w ostatnich 10 minutach ofensywne zapędy OSTC dały efekt w postaci trzech bramek. Skończyło się więc na 4:14, a to oznacza, że Schur po raz czwarty w tej edycji wygrał dwucyfrowo. Pytanie tylko, czy taką skuteczność zachowa na decydujące spotkanie z Mat-Oilem?

OSTC – Schur Flexibles 4:14 (1:6)

0:1 Szymon Porawski (9. minuta, z rzutu karnego)

1:1 Bartosz Jezierski (13. minuta, z rzutu karnego)

1:2 Piotr Król (15. minuta, asysta: Szymon Porawski)

1:3 Piotr Musiałowski (19. minuta)

1:4 Arkadiusz Powałowski (20. minuta, asysta: Piotr Musiałowski)

1:5 Jonasz Dudek (24. minuta, asysta: Szymon Porawski)

1:6 Marcin Skalski (26. minuta)

1:7 Marcin Skalski (33. minuta, asysta: Piotr Król)

1:8 Marcin Skalski (35. minuta, asysta: Norbert Darzecki)

1:9 Piotr Król (37. minuta, asysta: Piotr Musiałowski)

1:10 Piotr Musiałowski (38. minuta, asysta: Jonasz Dudek)

1:11 Karol Mielnik (39. minuta, asysta: Jonasz Dudek)

2:11 Wojciech Gembicki (42. minuta)

2:12 Jonasz Dudek (46. minuta, asysta: Szymon Porawski)

3:12 Christian Ndu (48. minuta, asysta: Marcin Gembicki)

4:12 Marcin Gembicki (49. minuta, asysta: Wojciech Gembicki)

4:13 Karol Mielnik (50. minuta, asysta: Szymon Porawski)

4:14 Jonasz Dudek (50. minuta)

OSTC Poznań: Filip Dubil – Mateusz Krysiak, Bartłomiej Urban, Stanisław Piszczoła, Wojciech Gembicki, Bartosz Jezierski, Patryk Wojtyłko, Christian Ndu, Witold Filarowski, Walentyn Hawaniuk, Marcin Gembicki.

Schur Flexibles: Artur Trawiński – Karol Mielnik, Marcin Skalski, Piotr Król, Norbert Darzecki, Arkadiusz Powałowski, Szymon Porawski, Piotr Musiałowski, Jonasz Dudek.

Posted on

Azzardo pewne miejsca w trójce

Azzardo pewne miejsca w trójce

AZzardo FC to pierwsza drużyna w Lidze Halowej, która jest pewny gry o mistrzostwo w Wiosennej Edycji Ligi BSA. Zadecydowało o tym zwycięstwo z Arką Strong 7:1.

Azzardo pewne miejsca w trójce
Azzardo pewne miejsca w trójce

AZzardo przełamało się we właściwym momencie, bo porażki z Niveą oraz PwC postawiły drużynę pod ścianą. Jakakolwiek strata punktów w ostatnim pojedynku z Arką Strong prawdopodobnie oznaczałaby miejsce poza czołową trójką. A tak AZzardo awans ma już pewny, a inni muszą o niego walczyć. Jeśli Roti-ten pokona EY, też będzie w trójce, a ostatniego kandydata do mistrzostwa wskaże wtorkowe bezpośrednie starcie Nivei z PEFS. Najgorzej w tym wszystkim wyglądają szanse PwC, a wszystko przez niedawną wpadkę w meczu z Arką Strong.

I właśnie tego mogli obawiać się w piątek gracze AZzardo – że rywalom znów wyjdzie znakomite spotkanie i grając na luzie będą w stanie ograć faworyta. Arka miała jednak tym razem spore problemy kadrowe i mimo opóźnienia rozpoczęcia meczu, zaczęła go w osłabieniu. Pierwsze dwie minuty zdołała jednak przetrzymać, potem na boisku pojawił się jej piąty gracz Jarosław Kurzawski, ale niemal natychmiast straciła też gola. Indywidualną akcję przeprowadził Dawid Jarosz i mocno uderzył z sześciu metrów – nie dał szans Marcinowi Dębskiemu.

Arka Strong niemal cały czas była w defensywie, ale w 6. minucie omal nie wykorzystała błędu rywali przy rozegraniu rzutu rożnego. Piłkę przechwycił przed linią środkową boiska Mikołaj Sierpiński – metr przed sobą miał bramkarza rywali, który próbował pomóc drużynie w ofensywie. Na lobowanie nie było miejsce, ale gracz Arki uderzył po ziemi, obok nogi bramkarza. Piłka otarła się jednak od rywala, a później zwalniając leciała w kierunku bramki. Nie trafiła do niej, przeleciała tuż obok słupka. Ponownie szczęście dopisało AZzardo w 9. minucie – wtedy jeden z jego graczy bezpośrednio z autu trafił w nogę Macieja Wdowicza, a rykoszet zaskoczył Marcina Dębskiego. Gdyby nie ta obcierka, bramki by nie było, bo bezpośrednio z autu zdobyć bramki nie można.

Szansę na kontaktową bramkę miał Piotr Fuchs z Arki Strong (Rafał Kaźmierczak obronił), ale mimo wszystko znacznie więcej okazji stworzyło AZzardo. Dwa pojedynki sam na sam z rywalem wygrał Dębski, w samej końcówce po rzucie rożnym Mateusz Bartnicki trafił w spojenie słupka z poprzeczką.

Arka Strong szukała swoich szans w drugiej połowie i dwie takie miała. Najpierw gdy po znakomitej kontrze Jarosław Kurzawski wyłożył piłkę przed pustą bramkę Maciejowi Wdowiczowi, a ten fatalnie spudłował. Później z kolei ten samo zawodnik nie zdołał wykorzystać dogrania Mikołaja Sierpińskiego. Mecz był niezły, otwarty. Na trzeciego gola AZzardo Arka odpowiedziała trafieniem Jarosława Kurzawskiego, ale ostatnie minuty zdecydowanie należały do lidera rozgrywek. AZzardo miało bowiem czterech zmienników, Arka żadnego i w końcówce zupełnie opadła z sił. Cztery kolejne trafienia AZzardo były tego dowodem.

AZzardo FC – Arka Strong 7:1 (2:0)

1:0 Dawid Jarosz (3. minuta)

2:0 Maciej Wdowicz (9. minuta, samobójcza)

3:0 Łukasz Wawrzyniak (30. minuta, asysta: Mateusz Bartnicki)

3:1 Jarosław Kurzawski (32. minuta)

4:1 Tobiasz Chlebowski (34. minuta)

5:1 Tomasz Kaczmarek (36. minuta, asysta: Mateusz Bartnicki)

6:1 Marek Kozłowicz (37. minuta)

7:1 Dawid Jarosz (39. minuta, asysta: Adam Ciepłuch)

AZzardo FC: Rafał Kaźmierczak – Marek Kozłowicz, Adam Ciepłuch, Mateusz Bartnicki, Krzysztof Koprowski, Tobiasz Chlebowski, Tomasz Kaczmarek, Łukasz Wawrzyniak, Dawid Jarosz.

Arka Strong: Marcin Dębski – Piotr Fuchs, Jarosław Kurzawski, Mikołaj Sierpiński, Maciej Wdowicz.

Posted on

Pierwsza korona Przelewów?

Pierwsza korona Przelewów?

Już tylko nieprawdopodobny splot nieszczęśliwych okoliczności może pozbawić Przelewy24 pierwszego w historii tytułu bowlingowego mistrza Ligi BSA. W najważniejszym pojedynku nowy lider pokonał Eurocash 1242:1225. Jeszcze bardziej pasjonujące było derbowe starcie ekip z Grupy OLX – ostatni rzut zadecydował o wygranej Elastic Bowling Service.

Pierwsza korona Przelewów?
Pierwsza korona Przelewów?

W lidze BSA od kilku lat dominowały te same zespoły, a od czasu do czasu komuś „z zewnątrz” udawało się włączyć do walki o podium. Patrząc na jedenaście poprzednich edycji, po trzy triumfy miały Eurocash, Orange Polska SA i Exito, a dwa MK Bowling. Kroczek po kroczku postępy robiła jednak ekipa Przelewów24, ogrywała czasami mocarzy, aż wreszcie ma niesamowitą szansę zająć pierwsze miejsce. Właściwie tylko kataklizm mógłby pozbawić ją mistrzostwa – do końcowego sukcesu wystarczy jedna wygrana w dwóch ostatnich spotkaniach – albo w najbliższy poniedziałek z Exito, albo też następnego dnia z Elastic Bowling Service.

O tytule de facto przesądziło wtorkowe starcie na szczycie między dwoma niepokonanymi dotąd zespołami: Eurocashem i Przelewami. Gdyby Eurocash wygrał, mógłby już odebrać puchar. Pojawił się jednak mały problem – to uraz stawu skokowego jednego z liderów, Norberta Piechowiaka. W poniedziałkowym starciu z WRI zastąpił go Michał Lange, z niezłym efektem (261 pkt). We wtorek Piechowiak próbował już grać, ale bez dobrych efektów. Nie był w stanie przyspieszyć na rozbiegu i nadać kuli odpowiedniej mocy. Próby rzutów z miejsca, z podkręceniem, też nie były najlepszym rozwiązaniem. Tyle że jeden słabszy wynik w zespole nie ma większego znaczenia – gorzej, jeśli poniżej średniej rzuca ktoś jeszcze. W ogóle na torze numer trzy Eurocashowi nie szło. Przelewy też nie zaczęły rewelacyjnie, ale szybko znalazły właściwy rytm. Znakomicie zaczął sobie radzić Paweł Chiszberg, kolekcjonujący striki. Po ośmiu ramkach Przelewy24 miały około sto punktów przewagi, a to już bardzo dobrze. Niezłe zamknięcie gry w wykonaniu Eurocashu pozwoliło jednak zmniejszyć straty, choć 70 punktów to wciąż było bardzo dużo.

Tyle że po zmianie stron role się odwróciły. Teraz to w zespole Eurocashu coraz częściej było radośnie, a rywale mogli zacząć się denerwować. Trzy pierwsze ramki dały Eurocashowi zaledwie 14 punktów więcej, ale już dwie następne – aż kolejnych 30. W połowie gry udało się więc odrobić ponad połowę strat. Po ośmiu ramkach Eurocash prowadził w tej grze 517:446, czyli miał już w całości punktowej o jedno oczko więcej! Kluczowa okazała się dziewiąta ramka, w której Przelewy24 wreszcie się odbudowały (striki Pawła Chsziberga, Marty Tarajkowicz i Krzysztofa Szaneckiego, domknięcia Radka Medorowskiego i Patryka Smolińskiego), zaś w Eurocashu tylko Bartosz Kaczmarek uzyskał strika, a Artur Kucybała domknął ramkę. Wtedy właśnie rozstrzygnęły się losy tego meczu i prawdopodobnie mistrzostwa Ligi BSA.

Jeszcze bardziej interesujące było starcie derbowe zespołów z Grupy OLX. W poprzednich edycjach można się było przyzwyczaić do tego, że OLX Dream Team jest wyraźnie lepszy od Elastic Bowling Service, ale tej wiosny sytuacja nieco się zmieniła. To EBS prezentował się lepiej, potrafił uzyskać niedawno aż 1181 punktów w jednym ze spotkań. Teraz też miał niezły początek, a zaliczka 68 punktów w połowie gry dawała spore nadzieje na kolejne zwycięstwo. Tyle że po zmianie stron OLX Dream Team zaczął grać niesamowicie. Jako pierwszy zaś – kapitan drużyny Konrad Bromiński. Najpierw uzyskał dwa striki, później domknięcie. Piąta, szósta i siódma ramka to znów wszystkie kręgle strącone jednym rzutem, a następnie dwa domknięcia. – To jest mój tor – mówił zadowolony gracz OLX Dream Tream, który po dziewięciu ramkach miał 184 punkty. To zaś o osiem więcej od rekordu życiowego. Znakomitymi wynikami mogli popisać się też Piotr Osmałek i Eren Geil, zaś rywalom… rzuty nie siedziały. Po ośmiu ramkach OLX Dream Team miał aż o 112 punktów więcej, czyli prowadziły w całym meczu 981:937. Jak to więc możliwe, że przegrał prestiżowe spotkanie? Oto dwaj gracze Elastic Bowling Service – Maciej Ziemniewicz i Michał Strzelecki – zakończyli mecz tak samo, mając po cztery striki w dwóch ostatnich ramkach! Wydawało się to niemożliwe, a jednak się udało! Dream Team zakończył już wtedy swój  występ i mógł tylko patrzeć na popis kolegów z firmy.

Przelewy24 – Eurocash 1242:1225

Gry: 657:587 i 585:638.

Przelewy24: Paweł Chiszberg 314 pkt (192 i 122), Łukasz Krzyżanowski 123 pkt (123 i -), Marta Tarajkowicz 304 pkt (166 i 138), Radek Medorowski 284 pkt (150 i 134), Patryk Smoliński 333 pkt (149 i 184), Krzysztof Szanecki 129 pkt (- i 129).

Eurocash: Marcin Wierzejewski 307 pkt (157 i 150), Artur Kucybała 270 pkt (112 i 158), Witold Kraużlis 311 pkt (149 i 162), Norbert Piechowiak 194 pkt (84 i 110), Bartosz Kaczmarek 337 pkt (169 i 168).

Elastic Bowling Service – OLX Dream Team 1100:1095

Gry: 524:456 i 550:639.

Elastic Bowling Service: Katarzyna Kałek 248 pkt (128 i 120), Maciej Ziemniewicz 278 pkt (99 i 179), Mariusz Szerszeniewski 219 pkt (112 i 107), Łukasz Chełmicki 285 pkt (141 i 144), Michał Strzelecki 276 pkt (143 i 133).

OLX Dream Team: Konrad Bromiński 306 pkt (113 i 193), Piotr Osmałek 296 pkt (138 i 158), Eren Geil 270 pkt (95 i 175), Kamil Banasiewicz 223 pkt (110 i 113), Piotr Maciejewski 180 pkt (89 i 91).

Posted on

Mocno zaczęli, gorzej skończyli

Mocno zaczęli, gorzej skończyli

W bardzo istotnym starciu dla układu góry tabeli w Lidze na Powietrzu Mat-Oil pokonał Komorników 9:5. Mat-Oil pozostaje więc liderem tabeli i jedyną drużyną, która nie straciła dotąd punktu.

Niedawno ten status stracił obrońca tytułu z jesieni – Schur Flexibles. Jego pogromcą dość nieoczekiwanie okazali się właśnie Komornicy. Gdyby i teraz ograli Mat-Oil, droga do niespodziewanego mistrzostwa Ligi BSA byłaby otwarta.

Mocno zaczęli, gorzej skończyli
Mocno zaczęli, gorzej skończyli

Mecz zaczął się idealnie dla Komorników – już w 25. sekundzie dalekie podanie Rafała Cielewicza przejął Krzysztof Kiszewski i kapitalnym lobem zaskoczył bramkarza Mat-Oil. – To jest ten lider? – dopytywali nieco zaskoczeni gracze rezerwowi Komorników. A lider dość długo nie mógł się zebrać w ofensywie i opanować chaosu. Dopiero w 6. minucie po raz pierwszy zagroził bramce Artura Kaczmarka, ale piłka po uderzeniu Karola Donarskiego odbiła się od słupka. Komornicy utrzymywali prowadzenie aż do 13. minuty, choć głównie się bronili. Skapitulowali w końcu, bo znakomicie zaczął grać duet Karol Donarski – Michał Niekłań. I prawdziwe będzie powiedzenie, że to właśnie ci dwaj zawodnicy ograli rywali. Obaj skończyli spotkanie z takim samym dorobkiem – trzech bramek i trzech asyst. Co ważniejsze, gdy do 40. minuty Mat-Oil budował swoją zaliczkę, to wszystkie cztery bramki były całkowicie ich dziełem – jeden podawał, drugi asystował.

Lider po pierwszej połowie prowadził 3:1, ale początek drugiej części należał do Komorników. Wtedy właśnie uderzenie Rafała Cielewicza było minimalnie niecelne, świetna akcja Krzysztofa Kiszewskiego zakończyła się celnym uderzeniem, ale w bramkarza, zaś Witold Forycki spudłował z 3 metrów. Gdyby wtedy padł gol kontaktowy, być może w tym spotkaniu emocje byłyby większe. A tak jeden ofensywny wypad Michała Niekłania dał czwarte trafienie Mat-Oil, a później Piotr Matysiak podwyższył na 5:1 precyzyjnym uderzeniem, po którym piłka odbiła się jeszcze od wewnętrznej części słupka. Takiej przewagi Mat-Oil w 10 minut nie mógł już stracić.

Zresztą końcówka tego spotkania była bardzo dynamiczna, ale… pozbawiona defensywy. Oba zespoły w 10 minut zdobyły po cztery bramki. Gra „gol za gol” była na rękę ekipie Mat-Oil, która wygrała po raz szósty i utrzymała trzy punkty przewagi nad Schur Flexibles. O tym, kto zdobędzie tytuł mistrzowski i tak prawdopodobnie zadecyduje bezpośrednie starcie tych drużyn.

Mat-Oil – Komornicy 9:5 (3:1)

0:1 Krzysztof Kiszewski (1. minuta, asysta: Rafał Cielewicz)

1:1 Karol Donarski (13. minuta, asysta: Michał Niekłań)

2:1 Michał Niekłań (15. minuta, asysta: Karol Donarski)

3:1 Karol Donarski (23. minuta, asysta: Michał Niekłań)

4:1 Michał Niekłań (34. minuta, asysta: Karol Donarski)

5:1 Piotr Matysiak (39. minuta, asysta: Karol Donarski)

5:2 Rafał Cielewicz (41. minuta, z rzutu karnego)

6:2 Maciej Hałas (42. minuta, asysta: Piotr Matysiak)

6:3 Dawid Sobczyk (44. minuta)

7:3 Karol Donarski (45. minuta)

7:4 Michał Rojewski (47. minuta, asysta: Witold Forycki)

8:4 Maciej Hałas (48. minuta, asysta: Michał Niekłań)

8:5 Dawid Sobczyk (48. minuta, asysta: Krzysztof Kiszewski)

9:5 Michał Niekłań (50. minuta)

Mat-Oil: Łukasz Niedzielak – Piotr Matysiak, Tomasz Sołtysiak, Maciej Hałas ŻK, Mateusz Wleklik, Michał Niekłań, Karol Donarski.

Komornicy: Artur Kaczmarek – Krzysztof Kiszewski, Witold Forycki, Rafał Cielewicz, Michał Rojewski, Maciej Bankiewicz, Krzysztof Sprync, Dawid Sobczyk.


Posted on

AZzardo pokonane

AZzardo pokonane

Nivea BMP jako pierwsza w Wiosennej Edycji Ligi BSA zdołała odebrać punkty AZzardo FC i pozostaje w walce o pierwszą trójkę w Lidze Halowej. Końcowe dwa tygodnie w rundzie zasadniczej zapowiadają się bardzo ciekawie.

AZzardo pokonane
AZzardo pokonane

O pierwsze trzy lokaty, które dadzą prawo walki o zwycięstwo w całej edycji, rywalizuje jeszcze pięć zespołów. Zaskakująca przegrana PwC z Arką Strong 4:11 sprawiła jednak, że ten pierwszy zespół ma już małe szanse być na końcu w trójce. Gdyby Nivea poległa w starciu z AZzardo FC, jej sytuacja byłaby jeszcze gorsza. A skoro jako pierwsza zdołała ograć lidera, wszystko ma swoich rękach, choć możliwe, że w kluczowym starciu z PEFS będzie potrzebowała wygranej.

W obu zespołach – Nivei i AZzardo – grają znajomi, ale na boisku znajomości nie było widać. Dominowała walka, często dość ostra i celebrowanie zdobytych bramek. Tych w pierwszej połowie było aż siedem, a prawie wszystkie padły między 10. a 20. minutą. Od początku częściej na bramkę uderzali gracze AZzardo, ale znacznie lepszą okazję w 6. minucie stworzyła Nivea. Michał Trawiński znakomicie zagrał z połowy boiska przed bramkę, prosto pod nogi Dominika Serby, który minął bramkarza Mateusza Przybylskiego, ale nie zdołał już dobrze uderzyć piłki. Ta odbiła się od słupka. Serba dopadł jeszcze do niej, wycofał do Krzysztofa Filipiaka, ale strzał gracza Nivei trafił w blokującego bramkę obrońcę AZzardo. Minutę później Filipiak wygrał jednak walkę o piłkę w środkowej strefie z Markiem Kozłowiczem, a później znakomicie przymierzył z 8 metrów.

AZzardo nie porywało swoją grą w tym okresie, ale wkrótce zaczęło grać skutecznie. Przy pierwszej swojej bramce miało sporo szczęścia, bo golkiper Konrad Olejniczak odbił futbolówkę prosto pod nogi Tomasza Kaczmarka. Dwa kolejne trafienia były już jednak efektem świetnych ataków z dobrym przyspieszeniem podań i… kończonych uderzeniami do pustej bramki. Nivea przegrywała 1:3 i zdawała się być trochę przybita skutecznością rywali. Tym bardziej, że to właśnie jej nieudane akcje dawały paliwo rywalom – z nich brały się kontry.

W 18. minucie kontaktową bramkę z rzutu karnego zdobył jednak Krystian Maik, a po chwili świetnym uderzeniem w dalszy róg bramki popisał się Dominik Serba. Znów był remis, ale niedługo. Oto bowiem znakomitym dograniem przed bramkę popisał się Grzegorz Kowalski, a Tomasz Kaczmarek bez problemu trafił do siatki. – Zeszła mi, chciałem tobie podać – mówił zadowolony asystent do Dawida Jarosza.

Nivea nie miała już nic do stracenia, a całe 20 minut by przedłużyć swoje nadzieje na walkę o tytuł. Od początku drugiej połowy zaczęła stosować wysoki pressing, już przy wyprowadzaniu piłki przez bramkarza rywali. Stworzyła też kilka znakomitych okazji, ale świetnym refleksem popisywał się bramkarz AZzardo Mateusz Przybylski. Jak choćby broniąc strzał Krzysztofa Filipiaka w 26. minucie czy chwilę później Kamila Czerniaka. Kluczowe było to, że przez dwie minuty AZzardo musiało sobie radzić w trójkę w polu, po żółtej kartce dla Mateusza Bartnickiego. Tuż przed końcem kary Nivea wykorzystała rzut rożny – Michał Trawiński wyrównał na 4:4. Nie minęła minuta, a z kolejnego gola dla Nivei cieszył się Paweł Bogusławski. Uderzenie nie było może z tych najlepszych, ale tu z interwencją spóźnił się akurat golkiper rywali.

Po zdobyciu tej bramki Nivea wyraźnie zwolniła tempo gry, coraz więcej było chaosu. AZzardo też nie mogło już znaleźć właściwego rytmu gry, a najlepszą okazję na wyrównanie miało po złym wybiciu piłki przez bramkarza Nivei. Wynik się jednak nie zmienił i po sześciu spotkaniach oba zespoły dzielą w tabeli tylko trzy punkty. Możliwe więc, że do rewanżu dojdzie w batalii o mistrzostwo Ligi BSA.

AZzardo FC – Nivea BMP 4:5 (4:3)

0:1 Krzysztof Filipiak (7. minuta)

1:1 Tomasz Kaczmarek (10. minuta)

2:1 Grzegorz Kowalski (12. minuta, asysta: Tomasz Kaczmarek)

3:1 Dawid Jarosz (16. minuta, asysta: Mateusz Bartnicki)

3:2 Krystian Maik (18. minuta, z rzutu karnego)

3:3 Dominik Serba (19. minuta, asysta: Michał Trawiński)

4:3 Tomasz Kaczmarek (20. minuta, asysta: Grzegorz Kowalski)

4:4 Michał Trawiński (28. minuta, asysta: Paweł Bogusławski)

4:5 Paweł Bogusławski (29. minuta, asysta: Kamil Czerniak)

AZzardo FC: Mateusz Przybylski – Marek Kozłowicz, Adam Ciepłuch, Mateusz Bartnicki ŻK, Tomasz Kaczmarek, Łukasz Wawrzyniak, Dawid Jarosz, Grzegorz Kowalski.

Nivea BMP: Konrad Olejniczak – Krzysztof Filipiak, Michał Trawiński, Krystian Maik, Kamil Czerniak, Dominik Serba, Marek Dziubek, Paweł Bogusławski.

Posted on

Mistrzowska forma Eurocashu

Mistrzowska forma Eurocashu

To było kluczowe starcie w walce o mistrzostwo Wiosennej Edycji Ligi BSA w Bowlingu. Kapitalną dyspozycję pokazali gracze Eurocashu, a podziw budzi nie sam fakt ogrania EXITO różnicą 160 punktów, a dorobek z dwóch gier – aż 1425 punktów!

Mistrzowska forma Eurocashu
Mistrzowska forma Eurocashu

Poniedziałek miał dostarczyć trzy bardzo zacięte spotkania, bo rywalizowały ze sobą drużyny niepokonane (Eurocash i EXITO), mające po trzy wygrane (WRI i Orange Polska SA) oraz po jednym triumfie (Event Catering i Elastic Bowling Service).  O dziwo, żaden z nich nie odbywało się „na ząbkach”, a jedno w ogóle nie doszło do skutku, bo broniący tytułu Orange Polska nie zdołał zebrać składu i oddał walkowera.

Orange nie liczy się już w walce o pierwsze miejsce, bo przegrał wcześniej nie tylko z Eurocashem i Przelewami, ale też z PKO BP. W walce o tytuł zostały więc zespoły Przelewów24, EXITO i Eurocashu – do wczoraj wszystkie były niepokonane. Ten stan się jednak zmienił.

W starciu Eurocashu z EXITO kluczowa była pierwsza gra. Kapitalną partię rozgrywał Witold Kraużlis, który pierwsze dziewięć ramek zamknął w pierwszym lub drugim rzucie. Gdyby nie pechowa ostatnia, w której strącił siedem kręgli, a później zupełnie zepsuł drugi rzut, wynik znacznie przekroczyłby 200 punktów. To jednak nie miało znaczenia, bo lidera drużyny znakomicie uzupełniali Marcin Wierzejewski, Norbert Piechowiak i Bartosz Kaczmarek. Rzadko się zdarza, by najgorszy wynik zaliczany do dorobku drużyny przekraczał… 170 punktów! Aby nawiązać walkę EXITO musiałoby w tej sytuacji grać na wysokości swoich maksymalnych możliwości, o co – bez obecności kontuzjowanego Artura Lehmanna – było bardzo ciężko. EXITO spisywało się tylko przyzwoicie, a drużynie brakowało po prostu trochę szczęścia (osiem splitów w pierwszej grze wobec jednego rywali) i… strików. Sześć na cały zespół i 50 ramek – to na tym poziomie niewiele. Przeciwnicy mieli ich 15.

W połowie rywalizacji losy meczu były już właściwie rozstrzygnięte, ale EXITO zasłużyło na wielkie brawa za postawę po zmianie torów. Kapitalną grę zaliczył Grzegorz Filip, który znacznie przebił osiągnięcie Witolda Kraużlisa – jemu udało się zamknąć wszystkie ramki, a w międzyczasie uzyskał cztery striki z rzędu. Łącznie dało to 219 punktów. Lider Eurocashu nie chciał być gorszy, jeszcze się poprawił w porównaniu do pierwszej gry, ale batalię skończył z dorobkiem 209 punktów. A szkoda, bo to była runda niemal fenomenalna. Zaczęła się nieciekawie, od siedmiu i dwóch punktów, później była dziewiątka bez domknięcia, ale w kolejnych sześciu ramkach udało się strącić wszystkie kręgle w pierwszym rzucie! Znów zabrakło jednak precyzji w ostatniej ramce – po trójce w pierwszym rzucie było sześć w drugim. Przy zachowaniu wcześniejszej precyzji wynik przekroczyłby 225 punktów.

Łącznie druga gra zakończyła się wynikiem 701:693 dla Eurocashu, a w całym spotkaniu liderzy tabeli osiągnęli 1425 punktów. To pierwszy taki przypadek w tym roku, a poprzednio granica 1400 punktów padła 15 października 2018 roku w meczu… Eurocash – EXITO. Wtedy Eurocash wygrał 1405:1244, czyli jednym punktem wyżej.

Bardzo dobre spotkanie zaliczyła też drużyna Elastic Bowling Service z Grupy OLX – wynik 1181 punktów pozwala myśleć o walce o miejsce w środkowej strefie tabeli. A co ważniejsze – czterej liderzy tej drużyny: Mariusz Szerszeniewski, Łukasz Chełmicki, Michał Strzelecki i Maciej Ziemniewicz, uzyskali wyniki łączne w przedziale 278-294 punktów. Bardzo ciekawie zapowiadają się derby Elastic Bowling Service z OLX Dream Team, bo ten drugi zespół ani razu w tej edycji nie przekroczył dotąd bariery 1100 punktów.

Eurocash – EXITO 1425:1265

Rundy: 724:572 i 701:693

Eurocash: Marcin Wierzejewski 326 pkt (175 i 151), Artur Kucybała 322 pkt (144 i 178), Witold Kraużlis 407 pkt (198 i 209), Norbert Piechowiak 315 pkt (172 i 143), Bartosz Kaczmarek 342 pkt (179 i 163).

EXITO: Karolina Woźniak 315 pkt (161 i 154), Grzegorz Filip 337 pkt (118 i 219), Tadeusz Szafer 310 pkt (137 i 173), Piotr Szumski 303 pkt (156 i 147), Jeremiasz Szumski 224 pkt (98 i 126).

Event Catering – Elastic Bowling Service (Grupa OLX) 987:1181

Rundy: 505:587 i 482:594.

Event Catering: Magda Bortkiewicz 164 pkt (65 i 99), Piotr Bortkiewicz 287 pkt (151 i 136), Ela Czembrowska 251 pkt (133 i 118), Asia Murzynowska 225 pkt (96 i 129), Piotr Szczygieł 220 pkt (125 i 95).

Elastic Bowling Service: Mariusz Szerszeniewski 294 pkt (139 i 155), Łukasz Chełmicki 278 pkt (112 i 166), Michał Strzelecki 296 pkt (157 i 139), Michał Chudecki 225 pkt (138 i i 87), Maciej Ziemniewicz 287 pkt (153 i 134).

Orange Polska SA – WRI

Walkower dla WRI (1092 pkt – 496 i 596)

WRI: Paweł Kubiak 254 pkt (110 i 144), Katarzyna Winkiel 255 pkt (96 i 159), Klaudiusz Winkiel 268 pkt (117 i 151), Klaudiusz Winkiel jr 291 pkt (149 i 142), Henryk Żuk 261 pkt (120 i 141).

Posted on

Piękna zapowiedź finału

Piękna zapowiedź finału

W meczu na szczycie siatkarskiej Ligi BSA Superkiosk1 miał piłkę meczową w starciu z Przelewami24, a jednak popsuł trzy kolejne zagrania i przegrał całe spotkanie 1:2. Jest wielce prawdopodobne, że oba zespoły zagrają ze sobą jeszcze trzykrotnie i każde z tych spotkań może być równie pasjonujące.

Piękna zapowiedź finału
Piękna zapowiedź finału

Jeszcze w poniedziałek wydawało się, że będzie to spotkanie dwóch niepokonanych drużyn. Tymczasem we wtorek status ten dość nieoczekiwanie straciły Przelewy24, które… zapomniały o spotkaniu z TEB Akademią. Superkiosk1 za to wszystkie swoje pojedynki wygrał do zera, ale faworyta i tak ciężko było wskazać. Jak się okazało, obie drużyny mają podobną siłę i jest bardzo prawdopodobne, że awansują do wielkiego finału. To zaś oznacza, że spotkają się jeszcze raz w fazie zasadniczej i dwukrotnie w walce o pierwszą pozycję.

Pierwszy set należał do Superkiosku. Rywale prowadzili tylko raz (2:1), a później albo był remis, albo punkt przewagi miał Superkiosk1. I tak do stanu 10:10. Wtedy Superkiosk1 zdobył punkt po błędzie zagrywki rywali, Marcin Todryk zablokował Tomasza Rybaka, a Tomasz Królak zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki. Pierwszy raz zrobiły się trzy punkty różnicy, a pojedynczy skuteczny atak Piotra Robaka nie zmienił sytuacji. Kolejne cztery oczka zdobył bowiem Superkiosk1 (17:11), głównie po błędach i nieporozumieniach w ekipie przeciwników. Przerwa na żądanie dla Przelewów nieco wytrąciła z rytmu graczy Superkiosku, różnica zmniejszyła się do trzech punktów, ale wtedy świetnie zaczął atakować Maciej Liszkowski. Już bez większych problemów Superkiosk utrzymał przewagę, a cała partia, a jakże, zakończyła się złym przyjęciem zagrywki po stronie Przelewów.

Po zmianie stron sytuacja się odwróciła. Tym razem inicjatywę miały Przelewy24. Sporo było ładnych ataków z obu stron siatki, ale też coraz więcej błędów po stronie Superkiosku. Udany atak Jakuba Todryka dał jeszcze tej drużynie remis 8:8, ale już ostatni w tym secie. Przelewy24 odskoczyły na 12:9, później 15:10 i kontrolowały grę. Raz po raz punkty zdobywał Sławomir Lewczuk, dołączali do niego Piotr Robak i Tomasz Rybak, a z zagrywki – Michał Kawa. Do tie-breaku doprowadził ostatecznie Lewczuk, którego atak dał wygraną 25:18.

O losach meczu decydowała więc trzecia partia, a w niej przewagę miał Superkiosk1. Przy zmianie stron prowadził jeszcze 8:5. Przelewy odrobiły straty, objęły prowadzenie 11:10, a później 13:12, po akcji Marka Szumigały. Tyle że kolejne dwa oczka wywalczył Superkiosk1 – najpierw po błędzie serwisowym Piotra Robaka, a następnie zagrywce Fryderyka Szymańskiego. Superkiosk miał więc piłkę meczową, ale kolejną zagrywkę Szymański już popsuł. Mało tego – w kolejnych dwóch akcjach piłkę na aut posłał Piotr Błaszkiewicz i Przelewy24 wygrały tego seta 16:14.

Superkiosk1 – Przelewy24 1:2

Sety: 25:18, 18:25, 14:16.

Superkiosk1: Tomasz Królak, Jan Bylczyński, Maciej Liszkowski, Jakub Todryk, Marcin Todryk, Piotr Błaszkiewicz, Fryderyk Szymański.

Przelewy24: Sławomir Lewczuk, Małgorzata Gramatyka, Tomasz Rybak, Piotr Robak, Michał Kawa, Marek Szumigała.


Posted on

Roti-Ten skomplikowało sytuację Nivei

Roti-Ten skomplikowało sytuację Nivei

Pięć zespołów pozostaje w grze o miejsce w czołowej trójce Ligi Halowej BSA, która później zagra o mistrzostwo. Środowa niespodziewana wygrana Roti Ten z Niveą 5:3 przywróciła nadzieje tym pierwszym i postawiła w dość trudnej sytuacji drugich.

AZzardo FC, PwC, PEFS, Nivea, a od wczoraj – także Roti-Ten – te zespoły mają szansę na wywalczenie miejsca w najlepszej trójce. Dwa z nich o mistrzostwo Wiosennej Edycji Ligi BSA nie zagrają i być może będą to właśnie ekipy Nivei (9 pkt w 5 meczach) i Roti-Ten (8 pkt w 5 meczach).

Roti-Ten skomplikowało sytuację Nivei
Roti-Ten skomplikowało sytuację Nivei

Dla Roti-Ten było to spotkanie ostatniej szansy, a tymczasem w hali zespół stawił się w pięcioosobowym składzie, bez rezerwowych. – Pechowy termin, kilku nam wypadło – tłumaczył kapitan Roti Piotr Walczak. Nivea też zaczynała w piątkę, ale dwóch graczy wkrótce dojechało. Brakowało za to bramkarza, w tę rolę wcielił się Krystian Maik.

Tak jak się można było spodziewać, od początku inicjatywę przejęła Nivea. W pierwszych pięciu minutach bombardowała bramkę rywala uderzeniami z dystansu – wszystkie przed siebie odbijał Maciej Lubczyński. Za to pierwsza zaczepna akcja Roti-Ten dała tej drużynie bramkę. Na środku boiska Mariusz Musiał zabrał piłkę Dominikowi Serbie, a później strzałem pokonał Maika. Co prawda Nivea szybko wyrównała, po dobrym odegraniu Dominika Serby i strzale Michała Trawińskiego, ale niemal natychmiast świetną akcją odpowiedział zespół Roti-Ten. Waldemar Kwiatek dograł przed bramkę do Mariusza Musiała, a ten trafił na 2:1.

Wymiana ciosów trwała nadal – Walczak z Roti-Ten trafił piłką w słupek, w odpowiedzi z bliska Trawiński kopnął futbolówkę w Lubczyńskiego. Bramkarz Roti znakomicie obronił też strzał Macieja Jaszczyńskiego, a później – głową – Krzysztofa Filipiaka. W niektórych sytuacjach aż trudno było uwierzyć, że piłka nie wpadła do siatki. – Oni zaraz pękną, siadamy – krzyczeli zawodnicy Nivei i kontynuowali pressing. Tyle że kolejne bramki w pierwszej połowie już nie padły.

Po przerwie Roti skupiło się na obronie korzystnego rezultatu – broniło się całym zespołem we własnym polu karnym. Skutecznie, bo przez pięć minut Nivea nie miała nawet okazji do wyrównania. W końcu jednak zza pola karnego huknął Dominik Serba, bramkarz Lubczyński odbił piłkę, a z bliska spudłował przy dobitce Krzysztof Filipiak. O końcowym rozstrzygnięciu zadecydowała 27. minuta meczu. Wtedy Roti-Ten wywalczyło rzut rożny, a duet Tomasz Wawrzyniak – Mariusz Musiał świetnie go rozegrał. Zaraz po wznowieniu gry Roti-Ten przejęło piłkę i ta sama dwójka graczy przeprowadziła akcję, która dała gola na 4:1. Nivea trafiła jeszcze dość szybko na 2:4 i miała 10 minut na zmianę rezultatu. Nie udało się, choć nawet gdy przyszło jej grać w osłabieniu, to i tak atakowała. Za to na minutę przed końcem na 5:2 podwyższył Mariusz Musiał, który całe spotkanie zakończył z czterema trafieniami i asystą.

Nivea BMP – Roti-Ten 3:5 (1:2)

0:1 Mariusz Musiał (7. minuta)

1:1 Michał Trawiński (9. minuta, asysta: Dominik Serba)

1:2 Mariusz Musiał (10. minuta, asysta: Waldemar Kwiatek)

1:3 Mariusz Musiał (27. minuta, asysta: Tomasz Wawrzyniak)

1:4 Tomasz Wawrzyniak (27. minuta, asysta: Mariusz Musiał)

2:4 Michał Trawiński (29. minuta, asysta: Krzysztof Filipiak)

2:5 Mariusz Musiał (39. minuta)

3:5 Dominik Serba (40. minuta)

Nivea BMP: Krystian Maik ŻK – Maciej Jaszczyński, Michał Trawiński, Krzysztof Filipiak, Radosław Nowak, Dominik Serba, Grzegorz Jaroszewski.

Roti-Ten: Maciej Lubczyński – Waldemar Kwiatek, Tomasz Wawrzyniak, Mariusz Musiał, Piotr Walczak.

Posted on

FlexLink jeszcze się nie poddał

FlexLink jeszcze się nie poddał

Mimo porażek z faworytami Wiosennej Edycji Ligi BSA FlexLink nadal trzyma się czuba tabeli. Z pozostałymi drużynami radzi sobie bowiem bardzo dobrze – teraz ograł Sędziów 4:2.

FlexLink przegrał na początku tej edycji dwa ważne spotkania: 1:4 z Schur Flexibles i 3:4 z Mat-Oil. O wygranie całej edycji, co udało się rok temu, będzie już niezwykle trudno, ale miejsce na podium jest jak najbardziej realne. Trzy pozostałe pojedynki drużyna bowiem wygrała, choć akurat triumf 4:2 z Sędziami nie przyszedł łatwo. Rywale, wciąż szukający pierwszego punktu wiosną, odeszli bowiem do spotkania z wyjątkową ambicją.

FlexLink jeszcze się nie poddał
FlexLink jeszcze się nie poddał

FlexLink miał w tym spotkaniu inicjatywę – w pierwszej połowie mniejszą, w drugiej większą. Dwukrotnie jednak musiał odrabiać straty, choć sam stworzył pierwszą dogodną okazję. Po dograniu najlepszego na boisku Karola Siejaka z bliska spudłował jednak Rafał Jakubowski. W odpowiedzi w 6. minucie sam na sam z Alanem Markowskim znalazł się Krzysztof Stępniak z drużyny Sędziów – przegrał to starcie. Dwie minuty później wykorzystał jednak podanie „w uliczkę” Kacpra Marczaka, który wcześniej wygrał tzw. przebitkę z dwójką rywali. Wyrównanie nastąpiło po trzech minutach i było nie tyle efektem jakiegoś superstrzału Siejaka, a złej interwencji bramkarza Sędziów Sławomira Szymańskiego. Było to jedyne nieudane takie zagrania golkipera, ale dość istotne. Tyle że w 19. minucie Sędziowie znów prowadzili – Krzysztof Stępniak udanym balansem ciała zwiódł dwóch rywali i strzelił przy bliższym słupku, czego nie spodziewał się Alan Markowski – on z kolei zrobił wykrok w drugą stronę. Sędziom nie udało się jednak utrzymać prowadzenia do końca pierwszej połowy – na 2:2 trafił bardzo ładnym uderzeniem z półobrotu Karol Siejak.

W drugiej połowie Sędziowie głównie się bronili, a FlexLink zmuszony był do gry w ataku pozycyjnym. Raz nadział się na kontrę, ale strzał Stępniaka był za lekki by zaskoczyć Mateusza Chrzanowskiego. W 33. minucie FlexLink kilkoma podaniami rozmontował jednak obronę rywali i Dawid Radzicki dał swojej drużynie pierwsze prowadzenie. Sędziowie też dostali szansę wyrównania, ale po zagraniu Bartosza Prajsa uderzenie Kacpra Marczaka było za lekkie. W odpowiedzi z rzutu wolnego w poprzeczkę kopnął piłkę Karol Siejak, aż wreszcie w 44. minucie padło rozstrzygnięcie. Siejak dograł do Radzickiego, a ten strzałem w dalszy róg ustalił wynik na 4:2.

FlexLink – Sędziowie 4:2 (2:2)

0:1 Krzysztof Stępniak (8. minuta, asysta: Kacper Marczak)

1:1 Karol Siejak (11. minuta)

1:2 Krzysztof Stępniak (19. minuta, asysta: Grzegorz Skierś)

2:2 Karol Siejak (23. minuta, asysta: Dawid Radzicki)

3:2 Dawid Radzicki (33. minuta, asysta: Karol Siejak)

4:2 Dawid Radzicki (44. minuta, asysta: Karol Siejak)

FlexLink: Alan Markowski, Mateusz Chrzanowski – Karol Siejak, Paweł Kirchner, Dawid Radzicki, Sławomir Osak, Dawid Kruk, Rafał Jakubowski.

Sędziowie: Sławomir Szymański – Robert Kubicki, Krzysztof Stępniak, Bartosz Prajs, Waldemar Prusinowski, Grzegorz Skierś, Kacper Marczak, Mateusz Bankiewicz.

Posted on

Cztery szanse na pierwszego seta

Cztery szanse na pierwszego seta

Złożony niemal wyłącznie z pań zespół Volkswagen GS miał nie tylko szansę, aby wygrać pierwszego seta w Wiosennej Edycji Ligi BSA, ale nawet całe spotkanie! W drugim secie TEB Akademia obroniła cztery piłki setowe, a pierwszym meczbolem załatwiła sprawę.

Cztery szanse na pierwszego seta
Cztery szanse na pierwszego seta

Ekipę TEB Akademii dopadły drobne problemy personalne, bo na spotkaniu z ostatnim w tabeli Volkswagenem pojawiło się zaledwie czterech zawodników. Omal to się nie zemściło, bo pięć pań z Volkswagena, wspartych Mateuszem Witczukiem, omal nie rozstrzygnęło spotkania na swoją korzyść, często ładnie rozciągając akcje. W kluczowych momentach obu partii więcej wyrachowania wykazała jednak TEB Akademia.

Cały pierwszy set był bardzo zacięty, żaden z zespołów nie potrafił wyraźniej odskoczyć. Gdy TEB Akademia w końcu uzyskała dwa oczka przewagi (20:18), to Volkswagen odpowiedział trzema kolejnymi udanymi akcjami. TEB Akademia odzyskała jednak piłkę, na zagrywkę powędrował Hubert Woźniak i… wkrótce zakończył partię.

Drugiego seta lepiej zaczęła TEB Akademia (3:0), ale z czasem coraz bardziej sprytniej zaczął grać Volkswagen. Do zdobywania punktów wcale nie były potrzebna atomowe ataki znad siatki, często wystarczyło zagrać piłkę w wolne pole, bo tego – przy czwórce rywali – było sporo. Volkswagen odskoczył na sześć punktów (15:9 i 16:10), ale właśnie wtedy TEB Akademia odzyskała właściwy rytm, a proste błędy zaczęły przytrafiać się Volkswagenowi. Po pięciu punktach z rzędu dla TEB Akademii Volkswagen poprosił o przerwę i w końcu tę serię rywali udało się zatrzymać. Rozpoczęła się wymiana punkt za punkt, przy czym na prowadzeniu był raczej Volkswagen. Po świetnym zagraniu Magdaleny Rerak było już 24:22 – Volkswagen miał dwa setbole. Oba jednak zmarnował, podobnie jak i te przy stanie 25:24 i 26:25. Inna sprawa, że tylko w tym ostatnim Volkswagen miał piłkę na zwycięstwo po swojej stronie siatki. Nie udało się, a już za chwilę bardzo mocny atak Huberta Woźniaka, a po chwili dotknięcie siatki w ataku przez Mateusza Witczuka, zakończyło spotkanie. Po raz drugi w tej edycji wygrała TEB Akademia.

TEB Akademia – Volkswagen GS 2:0

Sety: 25:22, 28:26.

TEB Akademia: Michał Kołodziejczyk, Radosław Konik, Michał Sobolewski, Hubert Woźniak.

Volkswagen GS: Joanna Pruś, Karolina Jarząbek, Paulina Dalak, Patrycja Joachmiak, Mateusz Witczuk, Magdalena Rerak.