Posted on

Rekord strzelecki Inline Poland

Rekord strzelecki Inline Poland

EY nie bez kłopotów ograł Inline Poland 8:5, ale niewiele to zmienia w jego sytuacji w tabeli. Rywale zaś mogli, mimo porażki, mieć powody do zadowolenia, bo po raz pierwszy w tym roku zdobyli w jednym spotkaniu aż pięć bramek!


Dla Inline Poland był to już 31. pojedynek w rozgrywkach BSA w tym roku – zimą grali w gali, wiosną na powietrzu, a teraz znów pod dachem. Rekordowe osiągnięcia to do tej pory po cztery trafienia z zimowych spotkań z Eurocashem i Arką Strong. Sęk w rym, że rywale uzyskiwali jednak dwucyfrowe wyniki. Teraz, choć EY prezentuje podobny poziom do tamtych drużyn, Inline zdołał się przy tym wybronić. A na dodatek – całkiem pozytywnie zaprezentował się w ofensywie. Zaczęło się od dość mocnego uderzenia EY – już w 2. minucie po przechwycie w sytuacji sam na sam znalazł się Jakub Małecki i trafił na 1:0. EY kontrolował grę, ale nie podkręcał tempa, nie atakował cały czas wysokim pressingiem, choć rywale miewali problemy z wyprowadzeniem piłki. Choć zwykle bowiem EY ma dwa składy do gry w polu, to tym razem brakowało rezerwowych. Inline rzadko dochodził do sytuacji strzeleckich – w 7. minucie Piotr Kaczmarek oddał pierwszy strzał w kierunku bramki rywali (niecelny), ale już minutę później Inline miał wyśmienitą okazję. Po aucie wykonanym przez Krzysztofa Kaczmarka piłkę trzy metry przed bramką dostał Paweł Rogowski. Uderzył bez przyjęcia, ale świetną interwencją na refleks popisał się Bogusz Ochocki. Wtedy było już 2:0 dla EY, bo chwilę przed akcję Inline rzut rożny na gola zamienił Mateusz Andrzejczak.
Druga część pierwszej połowy przebiegała pod znakiem kolejnych znakomitych szans EY, które jednak w niewyobrażalny sposób marnowali głównie Mateusz Andrzejczak i Jakub Małecki. Ten pierwszy trafił jednak na 3:0 po indywidualnej akcji i mocnym uderzeniu w górny róg bramki. Inline też miał chwilę swojej radości – tuż przed przerwą bardzo ładną akcję drużyny i podanie od Pawła Rogowskiego wykończył przed bramką Maciej Kosz.
W drugiej połowie niewiele jednak zapowiadało, że w tym spotkaniu mogą być jakiekolwiek emocje. Już w pierwszej akcji po przerwie Mateusz Andrzejczak podwyższył na 4:1, a później podobnie wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem i po raz czwarty pokonał bramkarza Inline. Rywale odpowiedzieli jednak ładnym golem piętą Piotra Kaczmarka, a później uderzeniem głową na 3:5 trafił Maciej Kosz. EY jeszcze raz odskoczył na cztery gole, ale Inline zaskakująco znów ripostował dwoma trafieniami. Ten na 5:7 był zresztą wyjątkowej urody – Piotr Kaczmarek popisał się efektownym lobem nad Boguszem Ochockim, choć strzelał już z pola karnego. Spotkało się to z dużym aplauzem ze strony drużyny AZzardo FC, która przygotowywała się już do swojego spotkania. Inline chciał iść za ciosem, ale mecz rozstrzygnął ostatecznie rzut rożny dla EY, w efekcie którego mocnym strzałem Bartosz Karliński ustalił wynik na 8:5.

EY – Inline Poland 8:5 (4:1)
1:0 Jakub Małecki (2. minuta)
2:0 Mateusz Andrzejczak (7. minuta, asysta: Jakub Małecki)
3:0 Mateusz Andrzejczak (14. minuta)
3:1 Maciej Kosz (20. minuta, asysta: Paweł Rogowski)
4:1 Mateusz Andrzejczak (21. minuta)
5:1 Mateusz Andrzejczak (26. minuta)
5:2 Piotr Kaczmarek (27. minuta, asysta: Mateusz Kozyra)
5:3 Maciej Kosz (30. minuta)
6:3 Jakub Małecki (32. minuta)
7:3 Mateusz Andrzejczak (34. minuta, asysta: Bartosz Karliński)
7:4 Paweł Rogowski (36. minuta, asysta: Krzysztof Kaczmarek)
7:5 Piotr Kaczmarek (38. minuta)
8:5 Bartosz Karliński (39. minuta, asysta: Jakub Małecki)

EY: Bogusz Ochocki – Mateusz Andrzejczak, Bartosz Karliński, Jakub Małecki, Łukasz Biernacki.
Inline Poland: Mateusz Wróbel – Maciej Kosz, Paweł Rogowski, Piotr Kaczmarek, Krzysztof Kaczmarek, Mateusz Kozyra.

[rl_gallery id=”3439″]

Posted on

Orange Polska znów najlepszy?

Orange Polska znów najlepszy?

Orange Polska SA jest o mały kroczek od swojego 11. tytułu bowlingowego mistrza Ligi BSA. W kluczowym spotkaniu drużyna ta pokonała Eurocash 1343:1259, dla którego była to pierwsza przegrana tej jesieni.
W dwóch ostatnich tygodniach zmagań rozstrzygają się wszystkie niewiadome w Jesiennej Edycji Ligi BSA. Najważniejszej z nich, kto zostanie mistrzem, jeszcze nie znamy, ale można już powiedzieć, że blisko tego sukcesu jest Orange Polska SA. Wystarczy, że w swoim ostatnim pojedynku pokona Event Catering.

 Orange Polska znów najlepszy?


Do wtorku kandydatów do mistrzostwa Ligi BSA było trzech, także Przelewy24, ale największe szanse miał Eurocash. W świetnym stylu odniósł wcześniej osiem zwycięstw, miał najwyższą średnią zdobytych punktów (1284). Orange Polska, wielokrotny mistrz Ligi BSA, punktował znacznie słabiej, zaledwie raz uzyskał wynik powyżej owych 1284 punktów. W decydującym momencie zagrał jednak najlepszy mecz w sezonie, od początku do niemal samego końca bardzo równo. I jako pierwsi pokonał Eurocash, a co za tym idzie – jest blisko zwycięstwa w rozgrywkach.
Orange Polska dość szybko uzyskał wyraźną przewagę – po trzech ramkach wygrywał już 217:181, a w połowie pierwszej gry miał blisko 80 punktów przewagi (363:285). Krzysztof Jamrożek wszystkie ramki zamykał strike’ami lub spare’ami, podobnie zresztą Maciej Jarzyna. Do tego dochodziło wsparcie reszty zespołu. A Eurocash miał problem z dostosowaniem się do drugiego toru. Największy pech zaś towarzyszył rzutom Norberta Piechowiaka, który w pierwszych siedmiu ramkach zaliczył aż cztery splity. Gdy pierwsza gra dobiegała już końca, po rzucie Krzysztofa Jamrożka na ekranie obok jego toru pojawił się napis „Turkey”, oznaczający trzeci strike z rzędu. Obok dziesiątą ramkę zaczynał Artur Kucybała – na jego monitorze pojawił się pechowy wyraz „split”. Mało tego – Jamrożek uzyskał jeszcze czwarty strike i zamknął grę świetnym wynikiem 225 punktów. Jeśli dodamy do tego 192 punkty Macieja Jarzyny, a także przyzwoite rezultaty Beaty Luty i Norberta Wasiakowskiego, końcowy wynik 711 punktów nie powinien dziwić. Eurocash uzyskał 608 punktów – poniżej swojej średniej, ale jednocześnie wcale nie tak źle. Tyle że na Orange Polska, który miał akurat fantastyczny dzień, potrzeba było dużo więcej.
Po zmianie torów cudu nie było – Orange Polska nie tracił tej swojej przewagi, nadal duet Krzysztof Jamrożek – Maciej Jarzyna trzymał wysoki poziom, a zamiast Beaty Luty zaczęła punktować Hanna Jamrożek. Eurocash na jedynce spisywał się lepiej, ale dopiero w dwóch ostatnich ramkach zdołał odrobić część strat. Pozostały jednak 84 oczka na korzyść Orange Polska.


W tej sytuacji Eurocash będzie musiał prawdopodobnie bronić drugiej lokaty, za tydzień w starciu z Przelewami24. Ten zespół początkowo miał sporo problemów w starciu z OLX Dream Team. Rywale przyszli w zaledwie czteroosobowym składzie, nie mieli więc miejsca na żaden błąd. I w pierwszej grze szło im znakomicie – wszyscy uzyskali wyniki między 153 a 169 punktów. W połowie tej gry Przelewy24 miały 50 punktów przewagi, dzięki doskonałej postawie w tej fazie Krzysztofa Szaneckiego i Patryka Smolińskiego. Gracze OLX zaczęli uzyskiwać strike’a za strikem.  Być może nawet OLX prowadziłby na półmetku, tym bardziej że nieco popsuła się punktacja liderów Przelewów, ale wtedy sporo oczek dodała Marta Tarajkowicz. Koniec końców Przelewy24 wygrały tę część meczu 633:632.
Później mecz nie był już tak ciekawy, bo poza Konradem Bromińskim, pozostali zawodnicy OLX Dream Team mocno spuścili z tonu. Przelewy wygrały, uzyskały najlepszy wynik w tej edycji i mogą powalczyć o drugie miejsce z Eurocashem. Muszą też jednak bronić trzeciej lokaty, na którą szansę ma jeszcze zespół WRI.
OLX Dream Team – Przelewy24 1142:1285
Gry: 632:633 i 510:652.
OLX Dream Team: Konrad Bromiński 320 pkt (159 i 161), Krzysztof Grzegorzewski 289 pkt (153 i 136), Piotr Osmałek 289 pkt (166 i 123), Piotr Maciejewski 244 pkt (154 i 90).
Przelewy24: Paweł Chiszberg 128 pkt (128 i -), Radek Medorowski 135 pkt (- i 135), Łukasz Krzyżanowski 296 pkt (129 i 167), Marta Tarajkowicz 314 pkt (164 i 150), Krzysztof Szanecki 291 pkt (159 i 132), Patryk Smoliński 381 pkt (181 i 200).

Orange Polska SA – Eurocash 1343:1259
Gry: 711:608 i 632:651.
Orange Polska SA: Krzysztof Jamrożek 403 pkt (225 i 178), Beata Luty 260 pkt (145 i 115), Norbert Wasiakowski 283 pkt (149 i 134), Hanna Jamrożek 287 pkt (124 i 163), Maciej Jarzyna 349 pkt (192 i 157).
Eurocash: Artur Kucybała 320 pkt (140 i 180), Norbert Piechowiak 269 pkt (110 i 159), Witold Kraużlis 352 pkt (177 i 175), Bartosz Kaczmarek 291 pkt (154 i 137), Marcin Wierzejewski 273 pkt (137 i 136).

[rl_gallery id=”3399″]

Posted on

Do mistrzostwa jeden krok

Do mistrzostwa jeden krok

Wygrywając 6:3 z PEFS Nivea BMP nie tylko zrewanżowała się tej drużynie za porażkę w pierwszej części Jesiennej Edycji Ligi BSA, ale ma autostradę do odzyskania tytułu mistrzowskiego.

Mistrzowska grupa A jest w tej edycji niezwykle wyrównana, wszystkie drużyny mają już na koncie przynajmniej jedno zwycięstwo. Nivea jednak jako jedyna dotąd nie przegrała, co stawia ją w doskonałej sytuacji. Do rozegrania pozostały jej jeszcze dwa spotkania – z Roti-Ten i AZzardo Fc, ale prawdopodobnie wygranie tylko jednego wystarczy do zajęcia pierwszego miejsca.

PEFS przegrał już za to po raz drugi i praktycznie stracił szansę na tytuł. Od początku spotkania obie drużyny się szachowały – PEFS cofnął się na swoją połowę, Nivea w ataku pozycyjnym nie ryzykowała. Po takich nudnych dziesięciu minutach przyszło małe trzęsienie ziemi. Zaczęło się od potężnego uderzenia bramkarza PEFS Kuby Tomaszkiewicza niemal z połowy boiska w samo okienko. Nivea wznowiła grę i już po chwili jej kapitan Arkadiusz Strzelecki zdołał przedrzeć się przez dwóch rywali, Radka Balickiego i Macieja Kielara, choć był w kleszczach. A później uderzył z sześciu metrów, piłka po słupku wpadła do siatki. W odpowiedzi Marcin Winny w dobrej sytuacji trafił w bramkarza Nivei, zaś Dominik Serba po rajdzie stanął oko w oko z Tomaszkiewiczem, ale przegrał to starcie. W 13. minucie Nivea prowadziła jednak 2:1 – trochę przypadkowo piłka trafiła do Kamila Czerniaka, a ten z 11 metrów uderzył idealnie pod poprzeczkę. Chwilę później Serba trafił w słupek, ale w 15. minucie już się nie pomylił. Zdołał zabrać piłkę bramkarzowi PEFS, który pomknął z akcję na drugą połowę boiska, a później sam pobiegł w kierunku pustej bramki. Po pierwszej połowie Nivea miała jednak tylko jedną bramkę zaliczki, gdyż po zagraniu Tomaszkiewicza niczym lis pola karnego zachował się Paul Newsham. Lekko trącił futbolówkę przed Konradem Olejniczakiem, a ta wpadła do bramki.

W drugiej połowie PEFS został zmuszony do gry w ataku pozycyjnym. Uczestniczył w nim oczywiście bramkarz Tomaszkiewicza, ale rywale dość skutecznie odcinali go od możliwości strzału czy dogrania przed bramkę. Nivea spokojnie się broniła, rywale sprawiali wrażenie bezradnych. W 29. minucie Michał Trawiński przejął piłkę zagraną do tyłu przez Paula Newshama, a później zdołał trafić do pustej bramki. Gdy w 34. minucie Arkadiusz Strzelecki podwyższył na 5:2, wydawało się, że już jest po meczu. PEFS zdołał jeszcze zmniejszyć straty i nieco przedłużyć swoje nadzieje, ale końcówka znów należała do Nivei. Jeszcze jednego gola strzelił Serba, który chwilę wcześniej po raz drugi w meczu obił piłką słupek.

Nivea BMP – PEFS 6:3 (3:2)

0:1 Kuba Tomaszkiewicz (11. minuta)

1:1 Arkadiusz Strzelecki (11. minuta)

2:1 Kamil Czerniak (13. minuta)

3:1 Dominik Serba (15. minuta)

3:2 Paul Newsham (16. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

4:2 Michał Trawiński (29. minuta)

5:2 Arkadiusz Strzelecki (34. minuta)

5:3 Marcin Winny (36. minuta, asysta: Radek Balicki)

6:3 Dominik Serba (38. minuta, asysta: Krystian Maik)

Nivea BMP: Konrad Olejniczak – Krzysztof Filipiak, Arkadiusz Strzelecki, Michał Trawiński, Krystian Maik, Kamil Czerniak, Dominik Serba.

PEFS: Kuba Tomaszkiewicz – Radek Balicki, Paul Newsham, Marcin Michalak, Maciej Kielar, Marcin Winny.

[rl_gallery id=”3323″]

Posted on

Zwycięstwo po akcjach braci

Zwycięstwo po akcjach braci

Arka Strong odwróciła losy meczu w starciu z EY, pokonała rywala 2:1 i będzie zapewne liczyć się w walce o końcowy triumf w halowej grupie B. EY zaś doznał już drugiej porażki.

Zwycięstwo po akcjach braci

Trudno w tym spotkaniu było stawiać na Arkę Strong, która zebrała się w zaledwie czterosobowym składzie. – Może przyjedzie jeszcze piąty, ponoć ma być – mówili gracze Arki. A EY zachował się fair i mimo długiej ławki, zdecydował się też na grę trójką w polu. I to właśnie EY miał dwie znakomite okazje by objąć prowadzenie, a w obu przypadkach bohaterem był Mateusz Andrzejczak. Najpierw z własnej połowy próbował trafić do pustej bramki, ale nieznacznie się pomylił. Z kolei w 7. minucie znalazł się sam na sam z Piotrem Fuchsem z Arki, ale przegrał ten pojedynek. Arka Strong odpowiedziała podobną sytuacją Łukasza Hurysza, także niewykorzystaną.

Od 9. minuty obie drużyny grały już w komplecie – dojechał bowiem piąty gracz Arki Strong Mikołaj Sierpiński, który przejął rolę bramkarza. Od razu zresztą musiał wyciągnąć piłkę z siatki – po strzale Andrzejczaka z rzutu wolnego. Arka dość szybko jednak wyrównała, gdy ładną akcję przeprowadzili bracia: Łukasz i Jarosław Huryszowie. Pierwszy podał, a drugi dołożył nogę przed pustą bramką. Ogólnie mecz toczył się jednak w żółwim tempie. To mogło zaskoczyć, bo EY powinien być zainteresowany jak najszybszą grą. Sam miał przecież dwa składy do gry w polu, a rywale nie dysponowali żadnym rezerwowym.

Zauważył to zresztą po przerwie bramkarz EY Bogusz Ochocki, który zachęcał kolegów do biegania. Sam musiał zresztą instynktownie interweniować, gdy piłka odbiła się rykoszetem od Michała Rychłowskiego i omal go nie zaskoczyła.

Aż do 30. minuty na boisku niewiele się działo, później mecz zrobił się bardziej żwawy. Jedni i drudzy mieli swoje szanse, ale znacznie groźniejsze były ataki wyprowadzane przez braci Huryszów. Jeden z nich zakończył się powodzeniem – znów Łukasz podał do Jarosława i w 33. minucie Arka Strong wygrywała 2:1. W samej końcówce jej gracze opadli jednak z sił, a EY zamknął rywali w ich polu karnym. Najbliżej wyrównania było po zagraniu… Jarosława Kurzawskiego, który omal nie zaliczył samobója. Szansę z rzutu wolnego miał też Jakub Małecki, ale Arka zdołała jednak dowieźć cenną wygraną do końca.

Arka Strong – EY 2:1 (1:1)

0:1 Mateusz Andrzejczak (9. minuta, z rzutu wolnego)

1:1 Jarosław Hurysz (13. minuta, asysta: Łukasz Hurysz)

2:1 Jarosław Hurysz (33. minuta, asysta: Łukasz Hurysz)

Arka Strong: Mikołaj Sierpiński – Jarosław Hurysz, Łukasz Hurysz, Piotr Fuchs, Jarosław Kurzawski.

EY: Bogusz Ochocki – Edward Gorący, Michał Potrawiak, Jakub Małecki, Mateusz Andrzejczak, Michał Golmanowski, Wojciech Banasik, Michał Rychłowski, Robert Kuźmiński.           

[rl_gallery id=”3299″]

Posted on

NBP Poznań z pierwszymi punktami

NBP Poznań z pierwszymi punktami

NBP Poznań nadal liczy się w walce o końcowy triumf w halowej grupie A, a Roti-Ten po drugiej porażce ciężko będzie się wdrapać na podium. Chyba że w dwóch ostatnich spotkaniach sprawi niespodzianki i pokona Niveę oraz PEFS.

NBP Poznań z pierwszymi punktami
NBP Poznań z pierwszymi punktami

NBP wygrało 4:2 (1:1), zdobywając pierwsze punkty w grupie mistrzowskiej. To było niezwykle zacięte spotkanie, w którym obie drużyny miały sporo szans bramkowych, ale znakomicie spisywali się obaj bramkarze: Jarosław Majchrzak i Maciej Lubczyński.

Roti-Ten ani przez moment nie mogło grać w ulubiony dla siebie sposób, czyli czekając na rywala na swojej połowie i kontrując. NBP sam bowiem nie zamierzał grać pressingiem, cofał się i dobrze ustawiał w okolicach swojego pola karnego. Na dodatek bardzo szybko objął prowadzenie, po trafieniu najlepszego na boisku Mateusza Kupsia. Roti-Ten atakowało, znakomite okazje mieli głównie Tomasz Wawrzyniak i Michał Jaśkowiak, ale wyrównania długo nie było. Zresztą NBP też mógł podwyższyć prowadzenie, gdy dwóch jego graczy znalazło się przed bramkarzem rywali. Mateusz Kupś zdecydował się jednak na strzał, na dodatek niecelny, a mógł dograć do kolegi. Później jeszcze w słupek bramki Roti-Ten trafił Filip Gimzicki.

Gol na 1:1 padł wtedy, gdy jedni i drudzy czekali już na chwilę przerwy. W ostatniej akcji pierwszej połowy sfaulowany został Tomasz Wawrzyniak i po chwili strzałem w samo okienko pokonał Jarosława Majchrzaka. Sędzia już wcześniej zapowiedział, że nie wznowi gry po tym uderzeniu.

Drugą połowę jedni i drudzy zaczęli bardzo bojowo, ale przez 10 minut efektów nie było żadnych. Niezwykle aktywny był Piotr Kupś, stwarzający największy kłopot bramkarzowi Lubczyńskiemu. Golkiper Roti-Ten nie miał najmniejszych szans na obronę uderzenia Filipa Gimzickiego w 31. minucie, bo Kupś idealnie wyłożył futbolówkę przed pustą bramkę. Chwilę później było jednak 2:2 – tym razem Michał Jaśkowiak skorzystał z dobrego odegrania piłki przez Artura Chmiela, dwukrotnym zamachem zmylił obrońcę i strzelił tuż przy słupku.

NBP odpowiedziało jednak dwoma trafieniami, które rozstrzygnęły to spotkanie. W 35. minucie bankowcom dopisało sporo szczęścia – piłka po strzale Janusza Wanata trafił w rękę Macieja Krysztofiaka i ten rykoszet kompletnie zmylił Macieja Lubczyńskiego. Roti-Ten wznowiło grę od środka, chciało zaatakować, ale Krysztofiak stracił piłkę na rzecz Filipa Gimzickiego, który po rajdzie przez całe boisko nie dał szans bramkarzowi rywali. Roti-Ten wycofało jeszcze bramkarza, kilkakrotnie bombardowało bramkę rywali, ale wynik już się nie zmienił.

Roti-Ten – NBP Poznań 2:4 (1:1)

0:1 Mateusz Kupś (3. minuta, asysta: Michał Gruszka)

1:1 Tomasz Wawrzyniak (20. minuta, z rzutu karnego)

1:2 Filip Gimzicki (31. minuta, asysta: Mateusz Kupś)

2:2 Michał Jaśkowiak (33. minuta, asysta: Artur Chmiel)

2:3 Janusz Wanat (35. minuta)

2:4 Filip Gimzicki (36. minuta)

Roti-Ten: Maciej Lubczyński – Piotr Walczak, Artur Chmiel, Radosław Marszałek, Maciej Krysztofiak, Mariusz Musiał, Michał Jaśkowiak, Tomasz Wawrzyniak, Szymon Kubaczyk.

NBP Poznań: Jarosław Majchrzak – Rafał Strychalski, Bartosz Roszkiewicz, Patryk Markiewicz, Tomasz Markiewicz, Filip Gimzicki, Michał Gruszka, Mateusz Kupś, Alan Dymek, Janusz Wanat.

[rl_gallery id=”3269″]

Posted on

Poniedziałek z trzema dwusetkami

Poniedziałek z trzema dwusetkami

Pewnym krokiem Eurocash zmierza po piąte w historii mistrzostwo w bowlingowej Lidze BSA. Ósma wygrana przyszła łatwo – inny z faworytów, EXITO, przegrał różnicą aż 170 pkt.

Poniedziałek z trzema dwusetkami

Spośród czwórki faworytów do mistrzostwa, z gry właściwie odpadło już EXITO, które w poniedziałek przegrało po raz drugi. I to z Eurocashem, a spotkania tych dwóch drużyn były zwykle bardzo ciekawe. Tym razem emocji nie było wiele, a już w połowie spotkania zwycięzca mógł być tylko jeden. Eurocash potwierdził świetną dyspozycję, wygrał po raz ósmy, a po raz czwarty przekroczył barierę 1300 pkt. Czy ktoś tej jesieni jest w stanie zagrozić tej drużynie? – Spokojnie, mamy farta, a i tak decydujące będzie ostatnie spotkanie z Przelewami – tonował nastroje Artur Kucybała.

Widać było jednak, że Eurocashowi dopisuje tak forma, jak i humory. Ostatni tytuł zespół ten zdobył wiosną ubiegłego roku – później triumfowały EXITO, Orange Polska i Przelewy24. Spośród faworytów to więc właśnie ten zespół najdłużej czeka na pierwszą lokatę, ale teraz robi wszystko, by ją wreszcie zdobyć. Eurocash zaczął mecz na torze numer cztery, rywale – na sąsiedniej trójce. I gdy Eurocashowi wszystko niemal wychodziło, EXITO męczyło się ze splitami. Po czterech ramkach miało ich już sześć, rywale – żadnego. W całej pierwszej grze aż dziesięć. – Trzeba wykorzystać ten tor, bo tam będzie bolało – mówił Marcin Wierzejewski, lider Eurocashu. Jemu szło rewelacyjnie – co prawda w czterech pierwszych ramkach miał trzy domknięcia i jednego strika, ale później aż cztery razy z rzędu strącił wszystkie kręgle. Gdyby nie czwórka na początku dziesiątej ramki, miałby życiowy rekord. Skończyło się i tak na 220 punktach, co było znakomitym osiągnięciem. Lepiej rzucał tego dnia tylko Michał Świtalski z MK Bowling, a jego 237 punktów jest wynikiem doskonałym. Niemniej Eurocash w połowie rywalizacji miał już 150 punktów przewagi i tego spotkania nie mógł przegrać. Na torze numer trzy spisywał się jednak gorzej – jedynie Bartosz Kaczmarek zdołał poprawić się o dwa punkty. Rywalom szło już znacznie lepiej – wszyscy uzyskali lepsze rezultaty, ale wystarczyło to tylko do wyrównanej gry w tej grze.

W meczu sąsiadów w tabeli ważne zwycięstwo odniosła drużyna WRI – pokonała MPK Poznań różnicą 47 punktów. Tu w połowie rywalizacji różnica na korzyść WRI była mniejsza (51 punktów), ale też wywalczona na torze numer cztery. A to, że jednak na „trójce” można świetnie rzucać, udowodnił Klaudiusz Winkiel. Jako jedyny w drużynie się poprawił, za to do znakomitego wyniku 211 punktów. Bliski dwustu punktów w grze był także az PKO BP Łukasz Koźliński. Zabrakło zaledwie jednego punktu, ale satysfakcję PKO na pewno sprawił wynik – 1187 punktów to najlepszy wynik w tej edycji. Do rekordu z wiosny zabrakło tylko 20 oczek.

EXITO – Eurocash 1154:1324

Gry: 545:695 i 609:629

Eurocash: Marcin Wierzejewski 393 pkt (220 i 173), Artur Kucybała 237 pkt (121 i 116), Witold Kraużlis 312 pkt (162 i 150), Norbert Piechowiak 279 pkt (144 i 135), Bartosz Kaczmarek 340 pkt (169 i 171).

EXITO: Karolina Woźniak 261 pkt (125 i 136), Grzegorz Filip 286 pkt (140 i 146), Jeremiasz Szumski 197 pkt (80 i 117), Tadeusz Szafer 352 pkt (161 i 191), Piotr Szumski 255 pkt (119 i 136).

PKO BP – MK Bowling 1187:1090

Gry: 604:546 i 583:544.

PKO BP: Jakub Wróbel 249 pkt (141 i 108), Tomasz Michalik 279 pkt (135 i 144), Paweł Zajkowski 225 pkt (129 i 96), Mateusz Czajka 312 pkt (180 i 132), Łukasz Koźliński 347 pkt (148 i 199).

MK Bowling: Michał Świtalski 420 pkt (183 i 237), Wołodysław Tkaczenko 199 pkt (98 i 101), Marcin Kulczyński 279 pkt (179 i 100), Grzegorz Maliński 182 pkt (86 i 96).

MPK Poznań – WRI 1126:1173

Gry: 521:572 i 605:601.

MPK Poznań: Zdzisław Czajka 257 pkt (122 i 135), Florian Pałasz 291 pkt (130 i 161), Michał Sobkowiak 278 pkt (129 i 149), Arleta Lembicz 254 pkt (107 i 147), Jerzy Chamera 273 pkt (105 i 168).

WRI: Katarzyna Winkiel 238 pkt (125 i 113), Henryk Żuk 301 pkt (159 i 142), Paweł Kubiak 244 pkt (139 i 105), Klaudiusz Winkiel jr 281 pkt (146 i 135), Klaudiusz Winkiel 339 pkt (128 i 211).

[rl_gallery id=”3227″]

Posted on

Co za rewanż! Emocje do ostatnich sekund!

Co za rewanż! Emocje do ostatnich sekund!

Pierwsze mecze w mistrzowskiej grupie A tylko udowadniają, że to może być najciekawsza w ostatnich latach rywalizacja o tytuł mistrza Ligi BSA w piłce halowej. Drużyna PEFS pokonała Mat-Oil 7:6 po trafieniu w ostatniej minucie spotkania.

Chwilę wcześniej Roti-ten ograło Azzardo FC, także dzięki bramce w samej końcówce. Co ciekawe, w fazie grupowej tu i tu było odwrotnie. Wtedy np. Mat-Oil wygrał z PEFS 4:3, strzelając aż dwa gole w trzech ostatnich minutach.

Tym razem to PEFS od początku rzucił się do ataku, m.in. Marek Michalak trafił piłką w słupek. Mat-Oil wyczekał na okazję do kontry i od razu ją wykorzystał. PEFS został zmuszony do gry w ataku pozycyjnym, przy czym głównym rozgrywającym był bramkarz Kuba Tomaszkiewicz, biegający na połowie boiska. Gdy miał miejsce – uderzał w kierunku bramki. Początkowo jedynym efektem takich akcji był strzał w słupek. PEFS raczej męczył się grą w poprzek boiska. Za to Mat-Oil po raz drugi skontrował i w 7. minucie Jakub Jurkiewicz podwyższył na 2:0 genialnym uderzeniem tzw. krzyżakiem zza pola karnego.

Co ciekawe, w kolejnych minutach to raczej Mat-Oil był bliższy podwyższenia wyniku niż PEFS trafienia kontaktowego. Pięknego loba Piotra Marciniaka bramkarz Tomaszkiewicz zdołał wybić głową na rzut rożny, później nie trafił Jakub Jurkiewicz, który zmarnował też sytuację sam na sam z Tomaszkiewiczem. Dopiero mniej więcej po kwadransie gry PEFS zaczął przełamywać defensywę rywali. Za to – jak! W sześć minut drużyna zdobyła pięć bramek, Mat-Oil odpowiedział dwoma. To była kapitalna wymiana ciosów, nieco szalona, ale ładna do oglądania. Spora w tym zasługa bramkarza PEFS, który jeśli nie trafiał z dystansu, to dogrywał kolegom przed bramkę.

Mat-Oil wyrównał jednak dość szybko po przerwie, a później trwało dość asekuracyjne badanie możliwości rywala. Wyłamał się z tego Tomaszkieiwcz, który w 27. minucie zdecydował się na ryzykowany rajd prawym skrzydłem i zza pola karnego potężnie uderzył – piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. – On ma cztery bramki. Cztery z sześciu! – irytował się Piotr Marciniak z Mat-Oil, bo bramkarzowi PEFS jego koledzy zostawiali zbyt wiele swobody. To jednak właśnie Marciniak zdołał wyrównać na 6:6 strzałem z rzutu wolnego – po ziemi i dość blisko środka bramki. Tomaszkiewicz źle wtedy jednak zareagował.

Końcowe fragmenty były niezwykle emocjonujące. Najpierw dwójkową akcję Marcina Michalaka z Maciejem Kielarem koncertowo zmarnował ten pierwszy – przed pustą bramką trafił w słupek. W odpowiedzi Mat-Oil miał rzut wolny z ośmiu metrów, ale tuż nie było rozstrzygającego trafienia. Padło ono po dograniu Marcina Winnego i strzale z bliska Marcina Michalaka.

Mat-Oil – PEFS 6:7 (4:5)

1:0 Paweł Sentkiewicz (4. minuta, asysta: Michał Niekłań)

2:0 Jakub Jurkiewicz (7. minuta, asysta: Maciej Hałas)

2:1 Paul Newsham (14. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

2:2 Kuba Tomaszkiewicz (16. minuta, asysta: Paul Newsham)

3:2 Piotr Marciniak (18. minuta)

3:3 Paul Newsham (18. minuta)

4:3 Michał Niekłań (19. minuta, asysta: Piotr Marciniak)

4:4 Marek Michalak (20. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

4:5 Marcin Winny (20. minuta)

5:5 Maciej Hałas (22. minuta)

5:6 Kuba Tomaszkiewicz (27. minuta)

6:6 Piotr Marciniak (36. minuta, z rzutu wolnego)

6:7 Marcin Michalak (40. minuta, asysta: Marcin Winny)

Mat-Oil: Mateusz Kula – Maciej Hałas, Michał Niekłań, Paweł Sentkiewicz, Jakub Jurkiewicz, Piotr Marciniak.

PEFS: Kuba Tomaszkiewicz – Paul Newsham, Radek Balicki, Marek Michalak, Marcin Michalak, Marcin Winny, Maciej Kielar.

[rl_gallery id=”3200″]

Posted on

Była stypa, jest finał – wielka wygrana Superkiosku1!

Była stypa, jest finał – wielka wygrana Superkiosku1!

Niesamowite zwroty akcji w arcyważnym starciu siatkarzy Przelewów24 i Superkiosku1! Przelewy były o krok od zwycięstwa 2:0, prowadziły w drugiej partii ośmioma punktami, w końcówce 22:18, a to dawało im finał. Ostatnie słowo należało jednak do Superkiosku, który w finale Ligi BSA zagra dwumecz z Concordią Ubezpieczenia.

To był też rewanż ze wiosenny finał, w którym Przelewy24 najpierw przegrały z Superkioskiem 1:2, by w rewanżu wygrać 2:0. Teraz obrońca tytułu też potrzebował wygranej za trzy punkty by uzyskać awans do finału. Superkiosk znajdował się w lepszej sytuacji, bo nawet w przypadku przegranej 1:2, miał jeszcze przed sobą starcie z Volkswagenem GS. I wówczas, po ewentualnym zwycięstwie 2:0, wyprzedziłby Przelewy.

Stawka była więc ogromna, emocje też. Pierwszy set to była wojna nerwów – jedni i drudzy zawodzili na zagrywce, szczególnie problem ten doskwierał Superkioskowi. Aż osiem zepsutych serwisów sprawiło, że ciężko było o punktową serię, która często podnosi zespół. Do stanu 10:10 trwała walka punkt za punkt, później atak i as Macieja Liszkowskiego sprawiły, że Superkiosk odskoczył na 12:10. Mało tego – Superkiosk właśnie wtedy złapał właściwy rytm, a zły odbiór Tomasza Rybaka sprawił, że Przelewy przegrywały już 11:15.

Przelewom pomogła przerwa, rywale zaczęli psuć swoje akcje, a do tego znaleźli się w niekorzystnym ustawieniu, z Maciejem Liszkowskim w drugiej linii. Po błędzie Jana Bylczyńskiego Przelewy24 wyrównały na 16:16. Później świetnie zaatakował Marek Szumigała, Sławomir Lewczyk w końcu „złapał” blokiem Maciej Liszkowskiego, do tego doszedł blok Michałą Bzowego na Jakubie Todryku i sytuacja całkowicie się odwróciła. Teraz to Przelewy24 miały trzy oczka przewagi (21:18) i dość komfortową sytuację. Superkiosk zdobył dwa punkty z rzędu, ale później walka „punk za punkt” przyniosła jednak wygraną w secie Przelewom24. Partię zakończył Piotr Robak, świetnym atakiem po skosie.

W drugim secie długo wydawało się, że to jednak Przelewy24 awansują do wielkiego finału. Ze stanu 3:3 obrońca tytułu doprowadził do 8:3, a później – 11:4. Dopiero wtedy Superkiosk poprosił o przerwę, choć już kilka akcji wcześniej widać było, że drużynie brakuje wiary i jest za cicho. Świetnie grał Lewczyk, asa zanotował Tomasz Rybak. – Jest stypa na boisku – podsumował grę i zachowanie drużyny Maciej Liszkowski w Superiosku.

Po przerwie Przelewy uzyskały rekordowe osiem punktów przewagi (13:5), ale coś jednak w grze Superkiosku drgnęło. Pomogły udane akcje Jakuba Todryka i Piotra Błaszkiewicza, ale różnica wciąż była spora. Superkiosk zmniejszył straty (8:13), a Przelewy znów odskoczyły (17:10). Po nieudanej zagrywce Macieja Owsiannego Przelewy24 prowadziły 20:15, a kilka akcji później lekkie trącenie piłki przez Michała Bzowego dało wynik 22:18. W jaki więc sposób obrońca tytułu zaprzepaścił taką zaliczkę? Kapitalną końcówkę seta zanotował Owsianny, który nie dość, że miał stuprocentową skuteczność w ataku, to jeszcze zaliczył kluczowy blok na Piotrze Robaku. W grze Przelewów24 pojawiły się nerwy, zniknęły uśmiechy i tragedia stała się faktem.

W tie-breaku Superkiosk poszedł za ciosem – uciekł nawet na sześć punktów (10:4). Rywale zdołali jednak wyrównać (12:12), ale ostatnie słowo należało do finalisty. Mecz zakończył udany blok Owsiannego na Lewczyku.

Przelewy24 – Superkiosk1 1:2

Sety: 25:23, 22:25, 12:15.

Przelewy24: Michał Bzowy, Marek Szumigała, Sławomir Lewczyk, Piotr Robak, Tomasz Rybak, Michał Kawa.

Superkiosk1: Piotr Błaszkiewicz, Maciej Liszkowski, Jakub Todryk, Jan Bylczyński, Maciej Owsianny, Robert Remisz.

[rl_gallery id=”3169″]