Posted on

Do mistrzostwa jeden krok

Do mistrzostwa jeden krok

Wygrywając 6:3 z PEFS Nivea BMP nie tylko zrewanżowała się tej drużynie za porażkę w pierwszej części Jesiennej Edycji Ligi BSA, ale ma autostradę do odzyskania tytułu mistrzowskiego.

Mistrzowska grupa A jest w tej edycji niezwykle wyrównana, wszystkie drużyny mają już na koncie przynajmniej jedno zwycięstwo. Nivea jednak jako jedyna dotąd nie przegrała, co stawia ją w doskonałej sytuacji. Do rozegrania pozostały jej jeszcze dwa spotkania – z Roti-Ten i AZzardo Fc, ale prawdopodobnie wygranie tylko jednego wystarczy do zajęcia pierwszego miejsca.

PEFS przegrał już za to po raz drugi i praktycznie stracił szansę na tytuł. Od początku spotkania obie drużyny się szachowały – PEFS cofnął się na swoją połowę, Nivea w ataku pozycyjnym nie ryzykowała. Po takich nudnych dziesięciu minutach przyszło małe trzęsienie ziemi. Zaczęło się od potężnego uderzenia bramkarza PEFS Kuby Tomaszkiewicza niemal z połowy boiska w samo okienko. Nivea wznowiła grę i już po chwili jej kapitan Arkadiusz Strzelecki zdołał przedrzeć się przez dwóch rywali, Radka Balickiego i Macieja Kielara, choć był w kleszczach. A później uderzył z sześciu metrów, piłka po słupku wpadła do siatki. W odpowiedzi Marcin Winny w dobrej sytuacji trafił w bramkarza Nivei, zaś Dominik Serba po rajdzie stanął oko w oko z Tomaszkiewiczem, ale przegrał to starcie. W 13. minucie Nivea prowadziła jednak 2:1 – trochę przypadkowo piłka trafiła do Kamila Czerniaka, a ten z 11 metrów uderzył idealnie pod poprzeczkę. Chwilę później Serba trafił w słupek, ale w 15. minucie już się nie pomylił. Zdołał zabrać piłkę bramkarzowi PEFS, który pomknął z akcję na drugą połowę boiska, a później sam pobiegł w kierunku pustej bramki. Po pierwszej połowie Nivea miała jednak tylko jedną bramkę zaliczki, gdyż po zagraniu Tomaszkiewicza niczym lis pola karnego zachował się Paul Newsham. Lekko trącił futbolówkę przed Konradem Olejniczakiem, a ta wpadła do bramki.

W drugiej połowie PEFS został zmuszony do gry w ataku pozycyjnym. Uczestniczył w nim oczywiście bramkarz Tomaszkiewicza, ale rywale dość skutecznie odcinali go od możliwości strzału czy dogrania przed bramkę. Nivea spokojnie się broniła, rywale sprawiali wrażenie bezradnych. W 29. minucie Michał Trawiński przejął piłkę zagraną do tyłu przez Paula Newshama, a później zdołał trafić do pustej bramki. Gdy w 34. minucie Arkadiusz Strzelecki podwyższył na 5:2, wydawało się, że już jest po meczu. PEFS zdołał jeszcze zmniejszyć straty i nieco przedłużyć swoje nadzieje, ale końcówka znów należała do Nivei. Jeszcze jednego gola strzelił Serba, który chwilę wcześniej po raz drugi w meczu obił piłką słupek.

Nivea BMP – PEFS 6:3 (3:2)

0:1 Kuba Tomaszkiewicz (11. minuta)

1:1 Arkadiusz Strzelecki (11. minuta)

2:1 Kamil Czerniak (13. minuta)

3:1 Dominik Serba (15. minuta)

3:2 Paul Newsham (16. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

4:2 Michał Trawiński (29. minuta)

5:2 Arkadiusz Strzelecki (34. minuta)

5:3 Marcin Winny (36. minuta, asysta: Radek Balicki)

6:3 Dominik Serba (38. minuta, asysta: Krystian Maik)

Nivea BMP: Konrad Olejniczak – Krzysztof Filipiak, Arkadiusz Strzelecki, Michał Trawiński, Krystian Maik, Kamil Czerniak, Dominik Serba.

PEFS: Kuba Tomaszkiewicz – Radek Balicki, Paul Newsham, Marcin Michalak, Maciej Kielar, Marcin Winny.

[rl_gallery id=”3323″]

Posted on

Zwycięstwo po akcjach braci

Zwycięstwo po akcjach braci

Arka Strong odwróciła losy meczu w starciu z EY, pokonała rywala 2:1 i będzie zapewne liczyć się w walce o końcowy triumf w halowej grupie B. EY zaś doznał już drugiej porażki.

Zwycięstwo po akcjach braci

Trudno w tym spotkaniu było stawiać na Arkę Strong, która zebrała się w zaledwie czterosobowym składzie. – Może przyjedzie jeszcze piąty, ponoć ma być – mówili gracze Arki. A EY zachował się fair i mimo długiej ławki, zdecydował się też na grę trójką w polu. I to właśnie EY miał dwie znakomite okazje by objąć prowadzenie, a w obu przypadkach bohaterem był Mateusz Andrzejczak. Najpierw z własnej połowy próbował trafić do pustej bramki, ale nieznacznie się pomylił. Z kolei w 7. minucie znalazł się sam na sam z Piotrem Fuchsem z Arki, ale przegrał ten pojedynek. Arka Strong odpowiedziała podobną sytuacją Łukasza Hurysza, także niewykorzystaną.

Od 9. minuty obie drużyny grały już w komplecie – dojechał bowiem piąty gracz Arki Strong Mikołaj Sierpiński, który przejął rolę bramkarza. Od razu zresztą musiał wyciągnąć piłkę z siatki – po strzale Andrzejczaka z rzutu wolnego. Arka dość szybko jednak wyrównała, gdy ładną akcję przeprowadzili bracia: Łukasz i Jarosław Huryszowie. Pierwszy podał, a drugi dołożył nogę przed pustą bramką. Ogólnie mecz toczył się jednak w żółwim tempie. To mogło zaskoczyć, bo EY powinien być zainteresowany jak najszybszą grą. Sam miał przecież dwa składy do gry w polu, a rywale nie dysponowali żadnym rezerwowym.

Zauważył to zresztą po przerwie bramkarz EY Bogusz Ochocki, który zachęcał kolegów do biegania. Sam musiał zresztą instynktownie interweniować, gdy piłka odbiła się rykoszetem od Michała Rychłowskiego i omal go nie zaskoczyła.

Aż do 30. minuty na boisku niewiele się działo, później mecz zrobił się bardziej żwawy. Jedni i drudzy mieli swoje szanse, ale znacznie groźniejsze były ataki wyprowadzane przez braci Huryszów. Jeden z nich zakończył się powodzeniem – znów Łukasz podał do Jarosława i w 33. minucie Arka Strong wygrywała 2:1. W samej końcówce jej gracze opadli jednak z sił, a EY zamknął rywali w ich polu karnym. Najbliżej wyrównania było po zagraniu… Jarosława Kurzawskiego, który omal nie zaliczył samobója. Szansę z rzutu wolnego miał też Jakub Małecki, ale Arka zdołała jednak dowieźć cenną wygraną do końca.

Arka Strong – EY 2:1 (1:1)

0:1 Mateusz Andrzejczak (9. minuta, z rzutu wolnego)

1:1 Jarosław Hurysz (13. minuta, asysta: Łukasz Hurysz)

2:1 Jarosław Hurysz (33. minuta, asysta: Łukasz Hurysz)

Arka Strong: Mikołaj Sierpiński – Jarosław Hurysz, Łukasz Hurysz, Piotr Fuchs, Jarosław Kurzawski.

EY: Bogusz Ochocki – Edward Gorący, Michał Potrawiak, Jakub Małecki, Mateusz Andrzejczak, Michał Golmanowski, Wojciech Banasik, Michał Rychłowski, Robert Kuźmiński.           

[rl_gallery id=”3299″]

Posted on

NBP Poznań z pierwszymi punktami

NBP Poznań z pierwszymi punktami

NBP Poznań nadal liczy się w walce o końcowy triumf w halowej grupie A, a Roti-Ten po drugiej porażce ciężko będzie się wdrapać na podium. Chyba że w dwóch ostatnich spotkaniach sprawi niespodzianki i pokona Niveę oraz PEFS.

NBP Poznań z pierwszymi punktami
NBP Poznań z pierwszymi punktami

NBP wygrało 4:2 (1:1), zdobywając pierwsze punkty w grupie mistrzowskiej. To było niezwykle zacięte spotkanie, w którym obie drużyny miały sporo szans bramkowych, ale znakomicie spisywali się obaj bramkarze: Jarosław Majchrzak i Maciej Lubczyński.

Roti-Ten ani przez moment nie mogło grać w ulubiony dla siebie sposób, czyli czekając na rywala na swojej połowie i kontrując. NBP sam bowiem nie zamierzał grać pressingiem, cofał się i dobrze ustawiał w okolicach swojego pola karnego. Na dodatek bardzo szybko objął prowadzenie, po trafieniu najlepszego na boisku Mateusza Kupsia. Roti-Ten atakowało, znakomite okazje mieli głównie Tomasz Wawrzyniak i Michał Jaśkowiak, ale wyrównania długo nie było. Zresztą NBP też mógł podwyższyć prowadzenie, gdy dwóch jego graczy znalazło się przed bramkarzem rywali. Mateusz Kupś zdecydował się jednak na strzał, na dodatek niecelny, a mógł dograć do kolegi. Później jeszcze w słupek bramki Roti-Ten trafił Filip Gimzicki.

Gol na 1:1 padł wtedy, gdy jedni i drudzy czekali już na chwilę przerwy. W ostatniej akcji pierwszej połowy sfaulowany został Tomasz Wawrzyniak i po chwili strzałem w samo okienko pokonał Jarosława Majchrzaka. Sędzia już wcześniej zapowiedział, że nie wznowi gry po tym uderzeniu.

Drugą połowę jedni i drudzy zaczęli bardzo bojowo, ale przez 10 minut efektów nie było żadnych. Niezwykle aktywny był Piotr Kupś, stwarzający największy kłopot bramkarzowi Lubczyńskiemu. Golkiper Roti-Ten nie miał najmniejszych szans na obronę uderzenia Filipa Gimzickiego w 31. minucie, bo Kupś idealnie wyłożył futbolówkę przed pustą bramkę. Chwilę później było jednak 2:2 – tym razem Michał Jaśkowiak skorzystał z dobrego odegrania piłki przez Artura Chmiela, dwukrotnym zamachem zmylił obrońcę i strzelił tuż przy słupku.

NBP odpowiedziało jednak dwoma trafieniami, które rozstrzygnęły to spotkanie. W 35. minucie bankowcom dopisało sporo szczęścia – piłka po strzale Janusza Wanata trafił w rękę Macieja Krysztofiaka i ten rykoszet kompletnie zmylił Macieja Lubczyńskiego. Roti-Ten wznowiło grę od środka, chciało zaatakować, ale Krysztofiak stracił piłkę na rzecz Filipa Gimzickiego, który po rajdzie przez całe boisko nie dał szans bramkarzowi rywali. Roti-Ten wycofało jeszcze bramkarza, kilkakrotnie bombardowało bramkę rywali, ale wynik już się nie zmienił.

Roti-Ten – NBP Poznań 2:4 (1:1)

0:1 Mateusz Kupś (3. minuta, asysta: Michał Gruszka)

1:1 Tomasz Wawrzyniak (20. minuta, z rzutu karnego)

1:2 Filip Gimzicki (31. minuta, asysta: Mateusz Kupś)

2:2 Michał Jaśkowiak (33. minuta, asysta: Artur Chmiel)

2:3 Janusz Wanat (35. minuta)

2:4 Filip Gimzicki (36. minuta)

Roti-Ten: Maciej Lubczyński – Piotr Walczak, Artur Chmiel, Radosław Marszałek, Maciej Krysztofiak, Mariusz Musiał, Michał Jaśkowiak, Tomasz Wawrzyniak, Szymon Kubaczyk.

NBP Poznań: Jarosław Majchrzak – Rafał Strychalski, Bartosz Roszkiewicz, Patryk Markiewicz, Tomasz Markiewicz, Filip Gimzicki, Michał Gruszka, Mateusz Kupś, Alan Dymek, Janusz Wanat.

[rl_gallery id=”3269″]

Posted on

Poniedziałek z trzema dwusetkami

Poniedziałek z trzema dwusetkami

Pewnym krokiem Eurocash zmierza po piąte w historii mistrzostwo w bowlingowej Lidze BSA. Ósma wygrana przyszła łatwo – inny z faworytów, EXITO, przegrał różnicą aż 170 pkt.

Poniedziałek z trzema dwusetkami

Spośród czwórki faworytów do mistrzostwa, z gry właściwie odpadło już EXITO, które w poniedziałek przegrało po raz drugi. I to z Eurocashem, a spotkania tych dwóch drużyn były zwykle bardzo ciekawe. Tym razem emocji nie było wiele, a już w połowie spotkania zwycięzca mógł być tylko jeden. Eurocash potwierdził świetną dyspozycję, wygrał po raz ósmy, a po raz czwarty przekroczył barierę 1300 pkt. Czy ktoś tej jesieni jest w stanie zagrozić tej drużynie? – Spokojnie, mamy farta, a i tak decydujące będzie ostatnie spotkanie z Przelewami – tonował nastroje Artur Kucybała.

Widać było jednak, że Eurocashowi dopisuje tak forma, jak i humory. Ostatni tytuł zespół ten zdobył wiosną ubiegłego roku – później triumfowały EXITO, Orange Polska i Przelewy24. Spośród faworytów to więc właśnie ten zespół najdłużej czeka na pierwszą lokatę, ale teraz robi wszystko, by ją wreszcie zdobyć. Eurocash zaczął mecz na torze numer cztery, rywale – na sąsiedniej trójce. I gdy Eurocashowi wszystko niemal wychodziło, EXITO męczyło się ze splitami. Po czterech ramkach miało ich już sześć, rywale – żadnego. W całej pierwszej grze aż dziesięć. – Trzeba wykorzystać ten tor, bo tam będzie bolało – mówił Marcin Wierzejewski, lider Eurocashu. Jemu szło rewelacyjnie – co prawda w czterech pierwszych ramkach miał trzy domknięcia i jednego strika, ale później aż cztery razy z rzędu strącił wszystkie kręgle. Gdyby nie czwórka na początku dziesiątej ramki, miałby życiowy rekord. Skończyło się i tak na 220 punktach, co było znakomitym osiągnięciem. Lepiej rzucał tego dnia tylko Michał Świtalski z MK Bowling, a jego 237 punktów jest wynikiem doskonałym. Niemniej Eurocash w połowie rywalizacji miał już 150 punktów przewagi i tego spotkania nie mógł przegrać. Na torze numer trzy spisywał się jednak gorzej – jedynie Bartosz Kaczmarek zdołał poprawić się o dwa punkty. Rywalom szło już znacznie lepiej – wszyscy uzyskali lepsze rezultaty, ale wystarczyło to tylko do wyrównanej gry w tej grze.

W meczu sąsiadów w tabeli ważne zwycięstwo odniosła drużyna WRI – pokonała MPK Poznań różnicą 47 punktów. Tu w połowie rywalizacji różnica na korzyść WRI była mniejsza (51 punktów), ale też wywalczona na torze numer cztery. A to, że jednak na „trójce” można świetnie rzucać, udowodnił Klaudiusz Winkiel. Jako jedyny w drużynie się poprawił, za to do znakomitego wyniku 211 punktów. Bliski dwustu punktów w grze był także az PKO BP Łukasz Koźliński. Zabrakło zaledwie jednego punktu, ale satysfakcję PKO na pewno sprawił wynik – 1187 punktów to najlepszy wynik w tej edycji. Do rekordu z wiosny zabrakło tylko 20 oczek.

EXITO – Eurocash 1154:1324

Gry: 545:695 i 609:629

Eurocash: Marcin Wierzejewski 393 pkt (220 i 173), Artur Kucybała 237 pkt (121 i 116), Witold Kraużlis 312 pkt (162 i 150), Norbert Piechowiak 279 pkt (144 i 135), Bartosz Kaczmarek 340 pkt (169 i 171).

EXITO: Karolina Woźniak 261 pkt (125 i 136), Grzegorz Filip 286 pkt (140 i 146), Jeremiasz Szumski 197 pkt (80 i 117), Tadeusz Szafer 352 pkt (161 i 191), Piotr Szumski 255 pkt (119 i 136).

PKO BP – MK Bowling 1187:1090

Gry: 604:546 i 583:544.

PKO BP: Jakub Wróbel 249 pkt (141 i 108), Tomasz Michalik 279 pkt (135 i 144), Paweł Zajkowski 225 pkt (129 i 96), Mateusz Czajka 312 pkt (180 i 132), Łukasz Koźliński 347 pkt (148 i 199).

MK Bowling: Michał Świtalski 420 pkt (183 i 237), Wołodysław Tkaczenko 199 pkt (98 i 101), Marcin Kulczyński 279 pkt (179 i 100), Grzegorz Maliński 182 pkt (86 i 96).

MPK Poznań – WRI 1126:1173

Gry: 521:572 i 605:601.

MPK Poznań: Zdzisław Czajka 257 pkt (122 i 135), Florian Pałasz 291 pkt (130 i 161), Michał Sobkowiak 278 pkt (129 i 149), Arleta Lembicz 254 pkt (107 i 147), Jerzy Chamera 273 pkt (105 i 168).

WRI: Katarzyna Winkiel 238 pkt (125 i 113), Henryk Żuk 301 pkt (159 i 142), Paweł Kubiak 244 pkt (139 i 105), Klaudiusz Winkiel jr 281 pkt (146 i 135), Klaudiusz Winkiel 339 pkt (128 i 211).

[rl_gallery id=”3227″]

Posted on

Co za rewanż! Emocje do ostatnich sekund!

Co za rewanż! Emocje do ostatnich sekund!

Pierwsze mecze w mistrzowskiej grupie A tylko udowadniają, że to może być najciekawsza w ostatnich latach rywalizacja o tytuł mistrza Ligi BSA w piłce halowej. Drużyna PEFS pokonała Mat-Oil 7:6 po trafieniu w ostatniej minucie spotkania.

Chwilę wcześniej Roti-ten ograło Azzardo FC, także dzięki bramce w samej końcówce. Co ciekawe, w fazie grupowej tu i tu było odwrotnie. Wtedy np. Mat-Oil wygrał z PEFS 4:3, strzelając aż dwa gole w trzech ostatnich minutach.

Tym razem to PEFS od początku rzucił się do ataku, m.in. Marek Michalak trafił piłką w słupek. Mat-Oil wyczekał na okazję do kontry i od razu ją wykorzystał. PEFS został zmuszony do gry w ataku pozycyjnym, przy czym głównym rozgrywającym był bramkarz Kuba Tomaszkiewicz, biegający na połowie boiska. Gdy miał miejsce – uderzał w kierunku bramki. Początkowo jedynym efektem takich akcji był strzał w słupek. PEFS raczej męczył się grą w poprzek boiska. Za to Mat-Oil po raz drugi skontrował i w 7. minucie Jakub Jurkiewicz podwyższył na 2:0 genialnym uderzeniem tzw. krzyżakiem zza pola karnego.

Co ciekawe, w kolejnych minutach to raczej Mat-Oil był bliższy podwyższenia wyniku niż PEFS trafienia kontaktowego. Pięknego loba Piotra Marciniaka bramkarz Tomaszkiewicz zdołał wybić głową na rzut rożny, później nie trafił Jakub Jurkiewicz, który zmarnował też sytuację sam na sam z Tomaszkiewiczem. Dopiero mniej więcej po kwadransie gry PEFS zaczął przełamywać defensywę rywali. Za to – jak! W sześć minut drużyna zdobyła pięć bramek, Mat-Oil odpowiedział dwoma. To była kapitalna wymiana ciosów, nieco szalona, ale ładna do oglądania. Spora w tym zasługa bramkarza PEFS, który jeśli nie trafiał z dystansu, to dogrywał kolegom przed bramkę.

Mat-Oil wyrównał jednak dość szybko po przerwie, a później trwało dość asekuracyjne badanie możliwości rywala. Wyłamał się z tego Tomaszkieiwcz, który w 27. minucie zdecydował się na ryzykowany rajd prawym skrzydłem i zza pola karnego potężnie uderzył – piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. – On ma cztery bramki. Cztery z sześciu! – irytował się Piotr Marciniak z Mat-Oil, bo bramkarzowi PEFS jego koledzy zostawiali zbyt wiele swobody. To jednak właśnie Marciniak zdołał wyrównać na 6:6 strzałem z rzutu wolnego – po ziemi i dość blisko środka bramki. Tomaszkiewicz źle wtedy jednak zareagował.

Końcowe fragmenty były niezwykle emocjonujące. Najpierw dwójkową akcję Marcina Michalaka z Maciejem Kielarem koncertowo zmarnował ten pierwszy – przed pustą bramką trafił w słupek. W odpowiedzi Mat-Oil miał rzut wolny z ośmiu metrów, ale tuż nie było rozstrzygającego trafienia. Padło ono po dograniu Marcina Winnego i strzale z bliska Marcina Michalaka.

Mat-Oil – PEFS 6:7 (4:5)

1:0 Paweł Sentkiewicz (4. minuta, asysta: Michał Niekłań)

2:0 Jakub Jurkiewicz (7. minuta, asysta: Maciej Hałas)

2:1 Paul Newsham (14. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

2:2 Kuba Tomaszkiewicz (16. minuta, asysta: Paul Newsham)

3:2 Piotr Marciniak (18. minuta)

3:3 Paul Newsham (18. minuta)

4:3 Michał Niekłań (19. minuta, asysta: Piotr Marciniak)

4:4 Marek Michalak (20. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

4:5 Marcin Winny (20. minuta)

5:5 Maciej Hałas (22. minuta)

5:6 Kuba Tomaszkiewicz (27. minuta)

6:6 Piotr Marciniak (36. minuta, z rzutu wolnego)

6:7 Marcin Michalak (40. minuta, asysta: Marcin Winny)

Mat-Oil: Mateusz Kula – Maciej Hałas, Michał Niekłań, Paweł Sentkiewicz, Jakub Jurkiewicz, Piotr Marciniak.

PEFS: Kuba Tomaszkiewicz – Paul Newsham, Radek Balicki, Marek Michalak, Marcin Michalak, Marcin Winny, Maciej Kielar.

[rl_gallery id=”3200″]

Posted on

Była stypa, jest finał – wielka wygrana Superkiosku1!

Była stypa, jest finał – wielka wygrana Superkiosku1!

Niesamowite zwroty akcji w arcyważnym starciu siatkarzy Przelewów24 i Superkiosku1! Przelewy były o krok od zwycięstwa 2:0, prowadziły w drugiej partii ośmioma punktami, w końcówce 22:18, a to dawało im finał. Ostatnie słowo należało jednak do Superkiosku, który w finale Ligi BSA zagra dwumecz z Concordią Ubezpieczenia.

To był też rewanż ze wiosenny finał, w którym Przelewy24 najpierw przegrały z Superkioskiem 1:2, by w rewanżu wygrać 2:0. Teraz obrońca tytułu też potrzebował wygranej za trzy punkty by uzyskać awans do finału. Superkiosk znajdował się w lepszej sytuacji, bo nawet w przypadku przegranej 1:2, miał jeszcze przed sobą starcie z Volkswagenem GS. I wówczas, po ewentualnym zwycięstwie 2:0, wyprzedziłby Przelewy.

Stawka była więc ogromna, emocje też. Pierwszy set to była wojna nerwów – jedni i drudzy zawodzili na zagrywce, szczególnie problem ten doskwierał Superkioskowi. Aż osiem zepsutych serwisów sprawiło, że ciężko było o punktową serię, która często podnosi zespół. Do stanu 10:10 trwała walka punkt za punkt, później atak i as Macieja Liszkowskiego sprawiły, że Superkiosk odskoczył na 12:10. Mało tego – Superkiosk właśnie wtedy złapał właściwy rytm, a zły odbiór Tomasza Rybaka sprawił, że Przelewy przegrywały już 11:15.

Przelewom pomogła przerwa, rywale zaczęli psuć swoje akcje, a do tego znaleźli się w niekorzystnym ustawieniu, z Maciejem Liszkowskim w drugiej linii. Po błędzie Jana Bylczyńskiego Przelewy24 wyrównały na 16:16. Później świetnie zaatakował Marek Szumigała, Sławomir Lewczyk w końcu „złapał” blokiem Maciej Liszkowskiego, do tego doszedł blok Michałą Bzowego na Jakubie Todryku i sytuacja całkowicie się odwróciła. Teraz to Przelewy24 miały trzy oczka przewagi (21:18) i dość komfortową sytuację. Superkiosk zdobył dwa punkty z rzędu, ale później walka „punk za punkt” przyniosła jednak wygraną w secie Przelewom24. Partię zakończył Piotr Robak, świetnym atakiem po skosie.

W drugim secie długo wydawało się, że to jednak Przelewy24 awansują do wielkiego finału. Ze stanu 3:3 obrońca tytułu doprowadził do 8:3, a później – 11:4. Dopiero wtedy Superkiosk poprosił o przerwę, choć już kilka akcji wcześniej widać było, że drużynie brakuje wiary i jest za cicho. Świetnie grał Lewczyk, asa zanotował Tomasz Rybak. – Jest stypa na boisku – podsumował grę i zachowanie drużyny Maciej Liszkowski w Superiosku.

Po przerwie Przelewy uzyskały rekordowe osiem punktów przewagi (13:5), ale coś jednak w grze Superkiosku drgnęło. Pomogły udane akcje Jakuba Todryka i Piotra Błaszkiewicza, ale różnica wciąż była spora. Superkiosk zmniejszył straty (8:13), a Przelewy znów odskoczyły (17:10). Po nieudanej zagrywce Macieja Owsiannego Przelewy24 prowadziły 20:15, a kilka akcji później lekkie trącenie piłki przez Michała Bzowego dało wynik 22:18. W jaki więc sposób obrońca tytułu zaprzepaścił taką zaliczkę? Kapitalną końcówkę seta zanotował Owsianny, który nie dość, że miał stuprocentową skuteczność w ataku, to jeszcze zaliczył kluczowy blok na Piotrze Robaku. W grze Przelewów24 pojawiły się nerwy, zniknęły uśmiechy i tragedia stała się faktem.

W tie-breaku Superkiosk poszedł za ciosem – uciekł nawet na sześć punktów (10:4). Rywale zdołali jednak wyrównać (12:12), ale ostatnie słowo należało do finalisty. Mecz zakończył udany blok Owsiannego na Lewczyku.

Przelewy24 – Superkiosk1 1:2

Sety: 25:23, 22:25, 12:15.

Przelewy24: Michał Bzowy, Marek Szumigała, Sławomir Lewczyk, Piotr Robak, Tomasz Rybak, Michał Kawa.

Superkiosk1: Piotr Błaszkiewicz, Maciej Liszkowski, Jakub Todryk, Jan Bylczyński, Maciej Owsianny, Robert Remisz.

[rl_gallery id=”3169″]

Posted on

Radcowie Prawni mistrzem BSA!

Radcowie Prawni mistrzem BSA!

Odkąd w Lidze BSA na Powietrzu połączono zmagania prawników z resztą drużyn, nie zdarzyło się, by któraś z korporacji prawniczych wygrała całe zmagania. Aż do teraz. Radcowie Prawni ograli obrońcę trofeum Schur Flexibles 4:1 i na kolejkę przed końcem zapewnili sobie pierwsze miejsce.

Jesienna Edycja Ligi BSA przejdzie więc do historii, bo Radcom Prawnym udało się w końcu dokonać tego, czego próbowali wcześniej tak oni, jak i Palestra. Jedna i druga drużyna dwukrotnie zajmowała trzecie pozycje, zawsze w cieniu Schur Flexibles. W końcu jednak karta się odwróciła.

Dla obu drużyn było to dziewiąte spotkanie – Radcowie Prawni mieli komplet 24 punktów i dwa oczka przewagi nad jedyną ekipą, która mogła ich jeszcze pozbawić tytułu. Schur Flexibles w dwóch ostatnich spotkaniach odrabiał straty od wyniku 0:2 – i tym razem dość szybko zrobiło się identycznie! Radcowie, skupieni na defensywie w swoim polu karnym, wyprowadzali zabójcze kontrataki i dość szybko dwa sfinalizowali golami. Najpierw Michał Feledziak, a później Sławomir Parus wyprowadzili drużynę na dwubramkowe prowadzenie. Broniący mistrzostwa Schur Flexibles zdecydowanie przeważał, ale został zmuszony do gry w ataku pozycyjnym. Rywale niemal perfekcyjnie się przesuwali, do minimum ograniczając zagrożenie pod bramką Daniela Pośpiecha. Golkiper Radców kilka razy świetnie bronił strzały rywali z dystansu, raz – w 10. minucie po uderzeniu Jonasza Dudka – piłka odbiła się też od słupka. Radcowie za to co kilka minut wyprowadzali znakomitą kontrę i powinni po kwadransie prowadzić co najmniej 3:0. Do takiego wyniku w końcu doszli, tuż przed przerwą. Chwilę wcześniej za taktyczny faul żółtą kartkę obejrzał Filip Weber, a grający w osłabieniu Schur popełnił katastrofalny błąd. Piotr Musiałowski chciał zagrać do swojego bramkarza, a tymczasem wyłożył futbolówkę jak na tacy Sławomirowi Parusowi. Ten z prezentu skorzystał.

W drugiej połowie sytuacja zmieniła się o tyle, że Radcowie zaczęli atakować, a to… stwarzało Schur Flexibles okazję do kontr. Już w 28. minucie Jonasz Dudek po takim szybkim przejściu z defensywy do ofensywy pokonał Daniela Pośpiecha. Mało tego – cztery minuty później Schur Flexibles miał okazję na kontaktowe trafienie z rzutu karnego! Pośpiech nogą obronił jednak strzał Dudka.

Do końca meczu było nerwowo, sędzia pokazał trzy żółte kartki za niesportowe zachowanie, a Schur atakował całym zespołem. Świetnie bronił jednak Pośpiech, a w 44. minucie Piotr Musiałowski potężnym uderzeniem trafił w poprzeczkę. Gdy zaczynała się ostatnia minuta meczu kontra Jakuba Pawłowskiego przyniosła czwarte trafienie Radcom Prawnym, którzy po chwili mogli cieszyć się ze zwycięstwa i mistrzostwa Jesiennej Edycji Ligi BSA.

Schur Flexibles – Radcowie Prawni 1:4 (0:3)

0:1 Michał Feledziak (3. minuta, asysta: Jakub Pawłowski)

0:2 Sławomir Parus (6. minuta, asysta: Arkadiusz Kurasiewicz)

0:3 Sławomir Parus (22. minuta)

1:3 Jonasz Dudek (28. minuta)

1:4 Jakub Pawłowski (50. minuta)

Schur Flexibles: Artur Trawiński – Karol Mielnik, Marcin Skalski, Szymon Porawski, Marcin Jackowiak, Piotr Musiałowski ŻK, Filip Weber ŻK, Jonasz Dudek.

Radcowie Prawni: Daniel Pośpiech – Michał Feledziak, Wojciech Kaźmierczak ŻK, Sławomir Parus ŻK, Łukasz Poszwiński, Rafał Saniuk, Dariusz Smejda, Arkadiusz Kurasiewicz, Jakub Pawłowski, Kamil Ekiert, Łukasz Zgłobicki.

[rl_gallery id="3139"]

Posted on

Suusy wskoczyły na piąte miejsce

Suusy wskoczyły na piąte miejsce

Mimo wsparcia licznej grupy kibiców drużynie AppUnite nie udało się odnieść drugiego zwycięstwa w Jesiennej Edycji Ligi BSA. Lepszy o trzy trafienia okazał się zespół Suusy. Już wkrótce okazja do rewanżu.

To spotkania zamykało zmagania w grupie pierwszej, a jego stawką była piąta lokata. Przypadła ona – jak najbardziej zasłużenie zespołowi Suusy, który zanotował trzecią wygraną, choć drugą na boisku. W jednym przypadku Roti-Ten oddało bowiem spotkanie walkowerem.

AppUnite wspierała 10-osobowa całkiem głośna grupa kibiców. Początek dla tego zespołu był bardzo obiecujący, bo dość szybko gola strzelił Damian Kolasiński. Odpowiedź rywali też była jednak mocna – najpierw Oskar Łesyk, a po nim najlepszy na boisku Mateusz Hercka wyprowadzili Suusy na prowadzenie. Mecz był bardzo spokojny, niewiele było spięć na boisku. Więcej jakości piłkarskiej prezentowali gracze Suusów i to oni po pierwszej połowie prowadzili 4:1. Ciężko było znaleźć jakiś optymistyczny argument, który pozwalałby AppUnite zmienić oblicze tego meczu.

I choć AppUnite atakował po przerwie z większą pasją, to rywale odpowiadali znacznie groźniejszymi kontrami. Po jednej z nich dwa strzały oddał Oskar Łesyk, ale raz trafił piłkę w słupek, a w drugim przypadku jego uderzenie głową obronił Waldemar Wiśniewski. To właśnie bramkarz AppUnite miał najwięcej pracy, ale skapitulował tylko raz, gdy w 29. minucie Tomasz Kaczmarek wykorzystał podanie Łesyka i ładnym strzałem w dalszy róg podwyższył na 5:1. W ostatnich 10 minutach sporo okazji bramkowych miało w końcu AppUnite, ale skuteczność też nie była mocną styronę tej drużyny. Wreszcie w 34. minucie po dograniu z rzutu rożnego Kamila Kostrubca przed bramką znalazł się Michał Dolata i ustalił wynik na 2:5.

Już wkrótce oba zespoły będą miał okazję do rewanżu – w drugiej częsci rozgrywek, gdy powalczą o miejsca od 7. do 13.

Suusy – AppUnite 5:2 (4:1)

0:1 Damian Kolasiński (5. minuta)

1:1 Oskar Łesyk (8. minuta, asysta: Mateusz Hercka)

2:1 Mateusz Hercka (11. minuta)

3:1 Tomasz Kaczmarek (15. minuta)

4:1 Mateusz Hercka (16. minuta)

5:1 Tomasz Kaczmarek (29. minuta, asysta: Oskar Łesyk)

5:2 Michał Dolata (34. minuta, asysta: Kamil Kostrubiec)

Suusy: Przemysław Gliński, Tomasz Kaczmarek, Mateusz Hercka, Mateusz Młynarczyk, Tomasz Majchrzak, Szymon Ludwikowski, Mateusz Musiał, Oskar Łesyk.

AppUnite: Waldemar Wiśniewski – Damian Kolasiński, Kamil Kostrubiec, Kamil Wygralak, Marcin Adamczewski, Marcin Dekier, Michał Dolata, Szymon Mrozek.

[rl_gallery id=”3107″]

Posted on

Schur Flexibles pozostaje w grze

Schur Flexibles pozostaje w grze

Schur Flexibles i Radcowie Prawni – te dwie drużyny w bezpośrednim wyłonią zapewne mistrza Jesiennej Edycji Ligi BSA na Powietrzu. Schur „wyszarpał” wygraną 5:4 w starciu z Palestrą, a Radcowie potrafili odrobić trzybramkową stratę w rywalizacji z FlexLinkiem.

Radcowie Prawni jako jedyni nie stracili dotąd choćby punktu i w poniedziałkowym starciu z FlexLinkiem byli zdecydowanym faworytem. Tyle tylko że to rywale zaczęli od mocnego uderzenia i w pewnym momencie wygrywali już 3:0! Do końca meczu to jednak liderzy zdobywali już tylko gole i po ostatnim gwizdku sędziego mogli cieszyć się z okazałego zwycięstwa 7:3.

Później na boisko wyszły ekipy wicelidera (Schur Flexibles) i trzeciej drużyny w tabeli (Palestra). Jednym i drugim nic nie dawał remis, liczyło się tylko zwycięstwo. Od początku meczu lepsze sytuacje stwarzali prawnicy, ale tę zdecydowanie najlepszą miał akurat Schur. W 10. minucie Filip Weber wykonywał rzut karny, ale jego uderzenie świetnie obronił bramkarz Palestry. Chwilę później Weber zmarnował jeszcze jedną okazję – jego minuty chwały miały przyjść dopiero w drugiej połowie.

Palestra była za to niezwykle groźna w kontratakach, w których pierwszoplanowe role grali Michał Pacholik i Marek Bartkowiak. Świetną okazję zmarnował też Arkadiusz Habiera, który stanął oko w oko z Arturem Trawińskim. W końcu Palestra dopięła swego – w 21. minucie bramkarz Trawiński został pokonany! Jeszcze tuż przed przerwą sytuację sam na sam miał Maciej Woźniak z Palestry, ale i jemu zabrakło skuteczności.

Co nie udało się w pierwszej połowie, wyszło zaraz po wznowieniu gry. W 27. minucie Palestra wykorzystała rzut wolny z około 12 metrów, podwyższając prowadzenie na 2:0. Wydawało się, ze teraz spokojnie moze już kontrolować spotkanie. Sytyuacja zmieniła się jednak po kontraktowym trafieniu Schur Flexibles, gdy tym razem Szymon Porawski wykorzystał rzut karny. Mecz zrobił się niezwykle ciekawy i – o dziwo! – to gracze Palestry opadli nieco z sił i nie wracali już tak chętnie do obrony. W ich zespole było aż pięciu zmienników, w Schur Flexibles – tylko dwóch.

W ostatnich 10 minutach wszystko całkowicie się zmieniło. Najpierw Piotr Musiałowski wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem i wyrównał na 2:2, a zaraz potem Filip Weber wyprowadził obrońcę tytułu na prowadzenie. Palestra odpowiedziała trafieniem Marka Bartkowiaka z rzutu karnego. I wtedy dwa ciosy w odstępie 30 sekund zadał Weber – były to gole na wagę zwycięstwa. I to Schur Flexibles w przyszłym tygodniu zmierzy się z Radcami w meczu, który powinien zadecydować o mistrzostwie Jesiennej Edycji Ligi BSA.

Palestra – Schur Flexibles 4:5 (1:0)

1:0 Marek Bartkowiak (21. minuta, asysta: Michał Pacholik)

2:0 Marek Bartkowiak (27. minuta, z wolnego)

2:1 Szymon Porawski (37. minuta, z karnego)

2:2 Piotr Musiałowski (43. minuta, asysta: Filip Weber)

2:3 Filip Weber (44. minuta)

3:3 Marek Bartkowiak (46. minuta, z karnego)

3:4 Filip Weber (47. minuta, asysta: Piotr Musiałowski)

3:5 Filip Weber (47. minuta)

4:5 Marek Bartkowiak (50. minuta, asysta: Michał Pacholik)

Palestra: Grzegorz Mania, Bartosz Majda, Marek Bartkowiak, Michał Pacholik, Bartosz Bednarek, Jakub Krobski, Paweł Szerszeń, Wojciech Urbaniak, Maciej Woźniak, Mateusz Szynwelski, Arkadiusz Habiera.

Schur Flexibles: Artur Trawiński – Karol Mielnik, Marcin Skalski, Norbert Darzecki, Szymon Porawski, Piotr Musiałowski, Jonasz Dudek, Filip Weber.

[rl_gallery id=”3078″]

Posted on

A już wkrótce rewanż!

A już wkrótce rewanż!

PEFS i Nivea na pewno zagrają w drugiej części Jesiennej Edycji Ligi BSA w tzw. grupie mistrzowskiej. Ich czwartkowe starcie było przedsmakiem tego, czego możemy się spodziewać za kilka tygodni. PEFS wygrał 3:2, skutecznie broniąc po przerwie zaliczki z pierwszej połowy.

A już wkrótce rewanż!
A już wkrótce rewanż!

Już wkrótce sześć najlepszych drużyn z czystą kartą rozpocznie zmagania o tytuł mistrza Ligi BSA. Niektóre grupowe spotkania pokazują, jak zacięta będzie to walka – różnice są bowiem minimalne. Teoretycznie przed tym spotkaniem PEFS nie mógł być jeszcze pewny miejsca w trójce podgrupy B, ale zdobycie jednego punktu w dwóch ostatnich spotkaniach było raczej formalnością. Nivei za to remis wystarczył do wygrania całej podgrupy.

Zaczęło się właśnie od bardzo mocnego uderzenia Nivei – po zagraniu Dominika Serby Krystian Maik szybko wyprowadził drużynę na prowadzenie. PEFS każdą swoją akcję rozgrywał przez bramkarza – Kuba Tomaszkiewicz tradycyjnie zapędzał się na połowę rywali. Nivea była zamknięta przed swoim polem karnym, ale broniła się mądrze, pozwalała jedynie na uderzenia z dystansu. W 8. minucie Tomaszkiewicz znalazł jednak lukę między rywalami i kapitalnie zagrał do stojącego przed bramką Paula Newshama. Najstarszy gracz PEFS bez problemu wyrównał.

Po stracie gola Nivea nieco zaskoczyła, bo zaczęła stosować pressing już w okolicach pola karnego rywali. PEFS początkowo sobie z tym dobrze radził, ale w końcu popełnił jeden maleńki błąd, już na połowie przeciwników. Tam podanie rywali przejął Maciej Jaszczyński, podciągnął z akcją kilkanaście metrów, a później zagrał do Dominika Serby. Gracz Nivei oszukał bramkarza Tomaszkiewicza, a później uderzył mocno pod poprzeczkę. Mało tego – niedługo potem mogło być 3:1, ale Jaszczyński nie zdołał zamknąć akcji Krzysztofa Filipiaka.

Ostatnie minuty pierwszej połowy znów należały do PEFS – najpierw Tomaszkiewicz asystował przy golu Marcina Winnego, a następnie świetnym uderzeniem popisał się Mateusz Michalak. Piłka trafiła w jeden słupek, później w drugi i wpadła do bramki.

I choć Nivea o awans nie walczyła, bo ten miała już zapewniony, to w drugiej połowie z determinacją biła się choćby o remis. Długimi fragmentami była jednak zmuszona do ataku pozycyjnego, w którym okrutnie się męczyła. Groźniejsze były kontry PEFS, choć i one nie kończyły się powodzeniem. Dwukrotnie bardzo dobrze nogą bronił Kuba Tomaszkiewicz z PEFS, zaś w 33. minucie Krystian Maik posłał piłkę w słupek. Nivea miała też dwa rzuty wolne zza pola karnego, ale w obu przypadkach zabrakło celnego uderzenia.

PEFS – Nivea BMP 3:2 (3:2)

0:1 Krystian Maik (3. minuta, asysta: Dominik Serba)

1:1 Paul Newsham (8. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

1:2 Dominik Serba (10. minuta, asysta: Maciej Jaszczyński)

2:2 Marcin Winny (14. minuta, asysta: Kuba Tomaszkiewicz)

3:2 Mateusz Michalak (18. minuta, asysta: Paul Newsham)

PEFS: Kuba Tomaszkiewicz – Paul Newsham, Maciej Kielar, Radosław Balicki, Mateusz Michalak, Marcin Michalak, Marcin Winny.

Nivea BMP: Konrad Olejniczak – Krzysztof Filipiak, Arkadiusz Strzelecki, Michał Trawiński, Krystian Maik, Maciej Jaszczyński, Kamil Czerniak, Dominik Serba.

[rl_gallery id=”3049″]