Kategoria: RELACJE
Schur, czyli lepszy z mistrzów
Gdyby były organizowane mecze o Superpuchar Ligi BSA, Nivea BMP i Schur Flexibles grałyby właśnie o to trofeum. I drużyny te zmierzyły się ze sobą, ale w meczu ligowym, którego stawką były trzy punkty. Lepszy, po atomowym początku, okazał się Schur.
Nivea BMP wygrała Jesienną Edycję Ligi BSA w hali, a Schur Flexibles – na powietrzu. Zimą oba zespoły zmagają się w rozgrywkach halowych – oba też trafiły do jednej podgrupy H2. I wreszcie – obie te ekipy powinny w drugiej fazie walczyć w grupie mistrzowskiej, co zapowiada arcyciekawy rewanż. Schur, z kompletem czterech zwycięstw, może być już właściwie pewny wygrania grupy H2, Nivea o drugą lokatę i awans musi jeszcze powalczyć.

Samo rozstrzygnięcie meczu faworytów jest w pewnym sensie zaskoczeniem. Nie dlatego, że Schur wygrał trzema bramkami, ale dlatego, że Nivea ani przez moment nie była w stanie mu zagrozić. Wszystko za sprawą niesamowitego początku, a właściwie pierwszych pięciu minut, które ustawiły to spotkanie. To były cztery uderzenia zza pola karnego, po których bramkarz Nivei Michał Narzekalski wyciągał piłkę z siatki. Zaczął Karol Mielnik, poprawił dwukrotnie Patryk Cegielski, a serię zakończył Piotr Musiałowski.
Po stracie czterech goli piłkarze Nivei zaczęli grać w obronie trochę agresywniej, nie zostawiali już tyle miejsca do oddawania strzałów. Wyraźnie byli jednak zaskoczeni tym, że ktoś może więcej i szybciej biegać od nich – do tej pory w Lidze BSA rzadko to się zdarzało. Z czasem jedna i druga drużyna zaczęła grać wysokim pressingiem, co powodowało sporo niedokładności z obu stron. Nivea zdobyła bramkę, gdy po akcji Kamila Czerniaka Artura Trawińskiego pokonał Maciej Jaszczyński. Agresywna gra Nivei i dość częste faule sprawiły, że w 12. minucie Dominik Serba został ukarany żółtą kartką, ale Nivea długo nie grała w osłabieniu. Z rzutu wolnego mocno uderzył Piotr Musiałowski, a piłka po rykoszecie po raz piąty znalazła się w bramce rywali.
W drugiej połowie Nivea nadal próbowała odwrócić losy tego spotkania, ale niewiele była w stanie zrobić. Nadal spotkania było „zamknięte” – jedni i drudzy bronili daleko od swojej bramki. Cień nadziei obrońcy tytułu w hali dał jeszcze gol z 25. minuty, gdy Dominik Serba idealnie dograł przed bramkę do Radosława Nowaka, a ten trafił na 2:5. Nivea postawiła zresztą wszystko na jedną kartę i już w 27. minucie bramkarza Narzekalskiego zastąpił piąty gracz z pola – jego rolę przejął Krystian Maik. Gracze Schur Flexibles kilkakrotnie próbowali zdobyć bramkę strzałami przez całe boisko do pustej bramki, ale udało im się to dopiero w 30. minucie po rzucie rożnym. Nivea odpowiedziała jeszcze golem z połowy boiska „bramkarza” Maika i spotkanie zakończyło się wygraną Schur Flexibles 6:3.
Schur Flexibles – Nivea BMP 6:3 (5:1)
1:0 Karol Mielnik (2. minuta)
2:0 Patryk Cegielski (3. minuta)
3:0 Patryk Cegielski (4. minuta)
4:0 Piotr Musiałowski (5. minuta)
4:1 Maciej Jaszczyński (8. minuta, asysta: Kamil Czerniak)
5:1 Piotr Musiałowski (12. minuta, z rzutu wolnego)
5:2 Radosław Nowak (25. minuta, asysta: Dominik Serba)
6:2 Patryk Cegielski (30. minuta, asysta: Karol Mielnik)
6:3 Krystian Maik (36. minuta)
Schur Flexibles: Artur Trawiński – Karol Mielnik, Marcin Skalski, Piotr Król, Szymon Poprawski, Piotr Horbik, Patryk Cegielski, Piotr Musiałowski.
Nivea BMP: Michał Narzekalski – Radosław Nowak, Krystian Maik, Michał Trawiński, Kamil Czerniak, Krzysztof Filipiak, Maciej Jaszczyński, Fryderyk Pszczoła, Dominik Serba ŻK.
[rl_gallery id=”698″]
Pyrland nadal imponuje
Dobry mecz z pięknymi golami zafundowali piłkarze Pyrlandu Park Linowy i FlexLinku. Lepsi byli ci pierwsi i to oni są coraz bliżej uzyskania prawa gry w drugiej części Zimowej Edycji Ligi BSA w grupie mistrzowskiej.
W grupie H3 jest sześć zespołów i już teraz widać, że zmagania o pierwsze dwie lokaty będą bardzo ciekawe. FlexLink i Pyrland nie doznały do czwartku porażki, więc tym bardziej spotkanie zapowiadało się ciekawie. Jako pierwsi do ofensywy ruszyli gracze FlexLinku, stworzyli ciekawą sytuację przed bramką rywali, ale Wojciech Kwiatek nie trafił czysto w piłkę. Pyrland odpowiedział dwoma zabójczymi akcjami w 4. minucie, gdy Filip Nowak zagrywał najpierw z głębi pola do Dawida Nowaka, a później przed bramkę do Łukasza Lewandowskiego. FlexLink szybkim golem kontaktowym dodał sobie animuszu – znów ruszył odważniej do ataku.

Mecz był bardzo szybki, akcje przenosiły się z jednej strony na drugą, a FlexLink miał dość sporo okazji by co najmniej wyrównać. Trzykrotnie jego gracze atakując od lewej strony wychodzili sam na sam z bramkarzem Kwiatkiem. Ten jednak świetnie ruszał do przodu i nie zostawiał zbyt wiele miejsca do strzału – odbijał piłkę.
Bohaterem tego spotkania był Filip Nowak. Zanotował trzy asysty i zdobył trzy efektowne bramki z dystansu – jedna była piękniejsza od drugiej. Najpierw huknął o poprzeczkę – bramkarz FlexLinku nawet nie zareagował. To był gol na 3:1, na który rywale szybko odpowiedzieli akcją zakończoną… samobójczym uderzeniem Łukasza Lewandowskiego. Kolejne dwa gole Filip Nowak strzelił w drugiej połowie – też uderzeniami z 11-12 metrów, a po drugim piłka odbiła się od słupka.
FlexLink ambitnie walczył, choć w 17. minucie przegrywał już 2:5. Zdobył jednak bramkę kontaktową jeszcze przed końcem pierwszej połowy, po niezłym rajdzie Dawida Radzickiego, a w drugiej połowie nie odpuszczał. Co z tego, skoro rywale prezentowali naprawdę niezły futbol. Skutecznością imponował Łukasz Lewandowski, a w obronie piłkarze Pyrlandu skupili się na blokowaniu uderzeń rywali z dystansu. Dopiero na minutę przed końcem meczu Pyrlandowi przytrafił się błąd, po którym FlexLink w końcu zdobył czwartą bramkę. Więcej błędów faworyta już nie było.
Pyrland Park Linowy – FlexLink 9:4 (5:3)
1:0 Dawid Nowak (4. minuta, asysta: Filip Nowak)
2:0 Łukasz Lewandowski (4. minuta, asysta: Filip Nowak)
2:1 Alan Markowski (6. minuta, asysta: Dawid Radzicki)
3:1 Filip Nowak (12. minuta)
3:2 Łukasz Lewandowski (12. minuta, samobój)
4:2 Michał Dolata (16. minuta)
5:2 Łukasz Lewandowski (17. minuta, asysta: Michał Dolata)
5:3 Dawid Radzicki (19. minuta, asysta: Sławomir Osek)
6:3 Łukasz Lewandowski (24. minuta, asysta: Filip Nowak)
7:3 Łukasz Lewandowski (27. minuta, asysta: Błażej Bębel)
8:3 Filip Nowak (33. minuta, asysta: Dawid Nowak)
8:4 Tomasz Kałużny (39. minuta, asysta: Rafał Jakubowski)
9:4 Filip Nowak (40. minuta)
Pyrland Park Linowy: Wojciech Kwiatek – Michał Dolata, Łukasz Lewandowski, Błażej Bębel, Dawid Nowak, Filip Nowak, Oskar Ruciński, Radosław Grzybowski.
FlexLink: Sebastian Roszyk – Dawid Radzicki, Rafał Jakubowski, Tomasz Kałużny, Tomasz Świątek, Sławomir Osek, Alan Markowski, Karol Siejak.
[rl_gallery id=”671″]
Strzelanina Inline Poland i Eurocashu
Inline Poland i Eurocash swoje pierwsze spotkania przegrały dwucyfrowo. W ich bezpośrednim starciu też padł wynik dwucyfrowy, ale po spotkaniu prawo do zadowolenia mogły mieć obie ekipy.
A to dlatego, że piłkarzom Inline Poland udało się zdobyć aż cztery bramki, czyli o trzy więcej niż w dwóch pierwszych starciach razem wziętych. O trzeba przyznać, że były to gole bardzo efektowne – albo po świetnych akcjach, albo też po ładnych uderzeniach z dystansu. Problem w tym, że Eurocash dużo łatwiej dochodził do pozycji strzeleckich i zwłaszcza w końcowej fazie spotkania co chwilę niepokoił bramkarza Grzegorza Sierżanta.

Eurocash bardzo szybko zdobył dwie bramki, po akcjach „weteranów” w rozgrywkach BSA Łukasza Kurasiaka i Mikołaja Paucha, ale dość nieoczekiwanie w 9. minucie po kontrze precyzyjnym strzałem przy bliższym słupku z około 10 metrów popisał się Piotr Kaczmarek. Chwilę wcześniej Eurocash miał kilka znakomitych okazji, a tu jeden atak rywali sprawił, że wynik zrobił się kontaktowy. Mało tego, choć Eurocash szybko podwyższył na 3:1, to Inline też coraz częściej odważnie atakował. Odrobiny szczęścia zabrakło m.in. Mateuszowi Kozyrze. Gdy po przechwycie piłki Pauch podwyższył na 4:1, w szeregi Eurocashu znów wkradło się trochę nonszalancji. Na tyle dużo, że gola strzelił dla Inline Poland Kozyra, a po chwili ten sam zawodnik znalazł się sam przed bramkarzem Brenczem. Wracający rywal wygarnął mu jednak piłkę spod nóg. – Krzyczcie, że ktoś jest z tyłu – wołał zawodnik Inline do swoich kolegów. A zamiast 4:3, szybko zrobiło się 5:2, a przed końcem pierwszej połowie – 6:2.
Po przerwie Inline nadal odgryzał się rywalom, ale tylko przez 10 minut. W 29. minucie było 8:4 dla Eurocashu, a żółtą kartką ukarany został Dawid Nawracała. Inline miał więc szansę na zmniejszenie strat, ale zamiast tego w ostatnich sekundach gry w polu czterech na trzech stracił gola. A Eurocash poszedł za ciosem i w końcówce znacznie podwyższył swoje prowadzenie, w czym znów duży udział miał duet Kurasiak – Pauch.
Eurocash – Inline Poland 13:4 (6:2)
1:0 Mikołaj Pauch (2. minuta, asysta: Łukasz Kurasiak)
2:0 Krzysztof Arlik (4. minuta, asysta: Mikołaj Pauch)
2:1 Piotr Kaczmarek (9. minuta, asysta: Adam Kaczmarek)
3:1 Łukasz Kurasiak (10. minuta)
4:1 Mikołaj Pauch (17. minuta)
4:2 Mateusz Kozyra (18. minuta, asysta: Piotr Kaczmarek)
5:2 Łukasz Kurasiak (18. minuta, asysta: Mikołaj Pauch)
6:2 Krzysztof Arlik (20. minuta, asysta: Mateusz Śpiączka)
7:2 Łukasz Kurasiak (22. minuta, asysta: Mikołaj Pauch)
7:3 Krzysztof Kaczmarek (26. minuta, asysta: Mateusz Kozyra)
8:3 Mikołaj Pauch (27. minuta)
8:4 Krzysztof Kaczmarek (28. minuta)
9:4 Łukasz Kurasiak (31. minuta, asysta: Tomasz Brencz)
10:4 Krzysztof Arlik (33. minuta)
11:4 Łukasz Kurasiak (35. minuta, asysta: Tomasz Brencz)
12:4 Mikołaj Pauch (35. minuta)
13:4 Mikołaj Pauch (36. minuta)
Eurocash: Tomasz Brencz – Mikołaj Pauch, Łukasz Kurasiak, Dawid Nawracała ŻK, Mateusz Śpiączka, Krzysztof Arlik.
Inline Poland: Grzegorz Sierżant – Henryk Adamczak, Piotr Kaczmarek, Krzysztfo Kaczmarek, Adam Kaczmarek, Mateusz Kozyra.
[rl_gallery id=”609″]
Ambitna pogoń PwC
OSTC miało mecz z PwC pod kontrolą, a przez nieuważną grę w końcówce omal nie straciło zwycięstwo. Ambitni rywale, choć grali bez zmienników, zbliżyli się na jedną bramkę, ale ostatecznie przegrali 4:6.
Obie drużyny walczyły o pierwsze punkty, które mogą mieć istotne znaczenie w bardzo ciekawej grupie H1. Od bardzo mocnego uderzenie rozpoczął to spotkanie zespół OSTC, bo już w pierwszej minucie Bartosz Jezierski pokonał Roberta Suszczyńskiego. PwC szybko chciało odpowiedzieć, i choć najpierw Szymon Nowicki trafił piłką w poprzeczkę, to już po chwili strzał z dystansu w wykonaniu Jana Bienkiewicza zupełnie zaskoczył bramkarza Filipa Dubila – piłka przeleciała mu między nogami.

Oba zespoły grały dość żwawo, co dawało powody do zastanowienia, czy PwC będzie w stanie wytrzymać tempo meczu. Oni bowiem nie mieli choćby jednego zmiennika, a rywale – dwóch. Jak się okazało, w tym spotkaniu nie miało to większego znaczenia. Gdy jednak PwC starało się odważniej atakować, popełniało błędy w obronie. To z kolei odbiło się na wyniku. Najpierw bowiem po kontrataku bramkę zdobył Dawid Pielak, a po chwili znakomitym uderzeniem po zagraniu z autu popisał się Mateusz Krysiak.
O dziwo, prowadząc dwoma bramkami OSTC bardziej skupiło się na obronie, zamiast „podmęczyć rywali” wyższym pressingiem. To PwC było bliżej strzelenia gola, ale uderzenia Karola Mielcarka czy Jana Bienkiewicza nie znajdowały drogi do siatki. Z kolei idealnie wyprowadzona kontra Mielcarka z Szymonem Nowickim zakończyła się niecelnym uderzeniem tego ostatniego z czterech metrów.
OSTC za to odpowiedziało jednym atakiem – w 18. minucie. I skutecznym, bo Marcin Gembicki wykorzystał świetne podanie Dawida Pielaka.
W drugiej połowie nadal przeważał zespół PwC, ale tym razem te odważne ataki zaczęły dawać efekty. W 25. minucie po przechwycie Karol Mielcarek trafił na 2:4. I choć Marcin Gembicki znów dał OSTC trzybramkową zaliczkę, to w końcówce zrobiła się bardzo ciekawa. Dwie bramki zdobył bowiem Mielcarek, a po tej drugiej, gdy było 4:5, do końca meczu zostały nieco ponad dwie minuty. Remis mógł stać się faktem na minutę przed końcem meczu – kolejne uderzenie Mielcarka, z rykoszetem od nogi rywala, powinno było zaskoczyć bramkarza Filipa Dubika. Golkiper OSTC świetnie jednak zareagował i wyciągniętą nogą zbił piłkę na rzut rożny. W ostatniej akcji tego spotkania najlepszy na boisku Mateusz Krysiak z OSTC ustalił wynik na 6:4.
OSTC – PwC 6:4 (4:1)
1:0 Bartosz Jezierski (1. minuta, asysta: Mateusz Krysiak)
1:1 Jan Bienkiewicz (2. minuta)
2:1 Dawid Pielak (10. minuta, asysta: Bartosz Jezierski)
3:1 Mateusz Krysiak (12. minuta, asysta: Wojciech Gembicki)
4:1 Marcin Gembicki (18. minuta, asysta: Dawid Pielak)
4:2 Karol Mielcarek (25. minuta, asysta: Jan Bienkiewicz)
5:2 Marcin Gembicki (31. minuta)
5:3 Karol Mielcarek (36. minuta, asysta: Robert Suszczyński)
5:4 Karol Mielcarek (38. minuta, asysta: Krzysztof Wiśniewski)
6:4 Mateusz Krysiak (40. minuta)
OSTC: Filip Dubil – Marcin Gembicki, Stanisław Piszczoła, Mateusz Krysiak, Dawid Pielak, Wojciech Gembicki, Bartosz Jezierski.
PwC: Robert Suszczyński – Szymon Nowicki, Krzysztof Wiśniewski, Karol Mielcarek, Jan Bienkiewicz.
[rl_gallery id=”567″]
Moc EY
Świetny mecz EY na starcie Zimowej Edycji Ligi BSA! Wygrana 5:2 z Logitechem była trochę zaskakująca, aczkolwiek zasłużona.
Logitech to teoretycznie nowy zespół w rozgrywkach BSA, ale trzon tego zespołu stanowią piłkarze, którzy blisko dekadę temu regularnie wygrywali zmagania pod szyldem Media Marktu. Tym razem trafili na świetnie przygotowanego rywala, szczególnie w organizacji gry defensywnej.

Przez pierwszy kwadrans przebiegał pod znakiem dość ostrożnej gry z obu stron, ale nieco lepiej wyglądały ataki Logitechu. Nie kończyły się jednak celnymi strzałami. W bramkę trafił za to po drugiej stronie boiska Michał Potrawiak, ale też i w bramkarza rywali Jarosława Wawrowa. Dobitka zaś była niecelna.
W 15. minucie, po rzucie rożnym, piłkę dostał Łukasz Szymanowski i nie zdecydował się na odegranie do kolegi, ale dość zaskakujący atak w poprzek boiska. Zakończył go uderzeniem pod poprzeczkę bramki trochę zaskoczonego Bogusza Ochockiego. Odpowiedź była jednak bardzo szybka – po niezłym podaniu Dawida Kurowskiego Łukasz Biernacki przyjął piłkę na klatkę piersiową, a później z woleja trafił na 1:1. – Z jakim spokojem to zrobił – podziwiali koledzy. Zapewne wynik 1:1 oddawałby to, co działo się w pierwszej połowie, ale tę część gry udanie zakończyła ekipa EY. O takich golach mówi się właśnie, że są „do szatni”, choć tu przecież nikt w przerwie do szatni nie schodzi. Michał Potrawiak uderzył spod bocznej linii boiska, w bardzo trudnej sytuacji, a jednak zaskoczył Jarosława Wawrowa.
Po przerwie Logitech atakował zdecydowanie odważniej, często ryzykując. Tyle że nie przekładało to się na sytuacje – Bogusz Ochocki nie miał zbyt wiele pracy. Za to po drugiej stronie boiska Łukasz Biernacki wykończył kontratak (na 3:1), a w 31. i 32. minucie Piotr Kowalak oraz Michał Potrawiak rozstrzygnęli losy meczu. Logitech, nawet gdy wyprowadzał podobne kontry, to nie finalizował ich uderzeniami, jak choćby w przypadku ataku Piotra Borkowskiego i Tadeusza Targoszyńskiego przeciwko jednemu rywalowi. Dwukrotnie gracze EY trafiali jeszcze w słupki bramki rywali, aż wreszcie w samej końcówce Borkowski zdobył drugą bramkę dla EY.
EY – Logitech 5:2 (2:1)
0:1 Łukasz Szymanowski (15. minuta)
1:1 Łukasz Biernacki (18. minuta, asysta: Dawid Kurowski)
2:1 Michał Potrawiak (20. minuta)
3:1 Łukasz Biernacki (26. minuta, asysta: Piotr Kowalak)
4:1 Piotr Kowalak (31. minuta, asysta: Jakub Owczarek)
5:1 Michał Potrawiak (32. minuta, asysta: Jakub Owczarek)
5:2 Piotr Borkowski (39. minuta, asysta: Wojciech Błażejczak)
EY: Bogusz Ochocki – Edward Gorący, Michał Potrawiak, Łukasz Biernacki, Mateusz Andrzejczak, Dawid Kurowski, Piotr Kowalak, Jakub Owczarek, Kacper Białkowski.
Logitech: Jarosław Wawrów – Maciej Maciejewski, Łukasz Szymanowski, Arkadiusz Winczo, Tadeusz Targoszyński, Piotr Borkowski, Wojciech Błażejczak.
[rl_gallery id=”542″]
Dwie podobne połowy, Roti-Ten ma trzy punkty
Choć wynik na to nie wskazuje, to mecz z debiutującym w Lidze BSA zespołem AZzardo FC był dla Roti-Ten ciężką przeprawą. Faworyt wygrał jednak 6:1.
Roti-Ten to jeden z głównych kandydatów do wygrania Zimowej Edycji Ligi BSA, zaś dla AZzardo FC spotkanie to było pierwszą próbą w halowych rozgrywkach BSA. I trzeba przyzxnać, że debiutant spisał się bardzo dobrze, nie bał się rywala, a wygraną Roti-Ten zapewnił duet Tomasz Wawrzyniak-Michał Jaśkowiak. Obaj ustrzelili po hat-tricku, a Wawrzyniak dodał jeszcze trzy asytsy. Inaczej mówiąc – miał udział przy wszystkich golach drużyny.
To właśnie Roti-Ten jako pierwsze stworzyło sytuację pod bramką Dawida Czarneckiego – Michał Jaśkowiak z bliska fatalnie jednak spudłował. AZzardo starało się odpowiedzieć uderzeniem Grzegorza Kowalskiego, ale na posterunku był Maciej Lubczyński. Bramka dla AZzardo padła w dość zaskakujący sposób – Artur Chmiel źle podał piłką przed swoim polem karnym, a Piotr Białas skorzystał z prezentu i mocnym strzałem przy słupku nie dał szans Lubczyńskiemu. Mało tego – Azzardo miało nawet kolejną okazję na podwyższenie wyniku. I chyba tak bardzo skupiło się na ataku, że samo pozwoliło rywalom na próby kontrowania.
Roti-Ten dochodziło do pozycji strzeleckich albo po dwóch-trzech podaniach z „pierwszej piłki”, albo też po dalekich zagraniach na wolne pole. Dwie świetne okazje zmarnował Maciej Krysztofiak, jedną Artur Chmiel. Wreszcie w 12. minucie po akcji AZzardo Roti-Ten wyprowadziło piękną kontrę, w której kluczowe było podanie tzw. podcinką Tomasza Wawrzyniaka, a później sprint i udane wykończenie przez Michała Jaśkowiaka. Roti-Ten poszło za ciosem i trochę zagubionych rywali pognębiło dwoma kolejnymi golami. Ze strony AZzardo szansę na kontaktową bramkę miał przed przerwą Grzegorz Kowalski, ale jego uderzenie trafiło w słupek. W odpowiedzi Roti-Ten znów skontrowało i po raz trzeci w tym meczu Krysztofiak chwycił się za głowę – tym razme jego uderzenie zostało wyblokowane na linii bramkowej.
W drugiej połowie to AZzardo atakowało, gra toczyła się głównie na połowie Roti-Ten, które cofnięte starało się nie dopuszczać rywali do strzałów. Była to taktyka całkiem skuteczna, bo jedynie w 30. minucie Piotrowi Białasowi udało się stworzyć okazję bramkową. Świetnym refleksem popisał się wówczas bramkarz Lubczyński.
Później zaś wypadki potoczyły się tak jak w pierwszej połowie – wtedy bramki dla Roti-Ten padły w 12., 13. i 15. minucie, teraz zaś w 11., 12. i 16. minucie Kontrataki były zabójcze, a duet Wawrzyniak – Jaśkowiak miał dużo swobody. Mimo to AZzardo walczyło o kolejne trafienia, zamiast skupiać się na obronie. W słupek piłkę posłał jeszcze Łukasz Pałaszewski, a w samej końcówce Maciej Lubczyński w nieprawdopodobny sposób obronił strzał Mateusza Bartnickiego, a później dobitkę Marka Kozłowicza.
AZzardo FC – Roti-Ten 1:6 (1:3)
1:0 Piotr Białas (6. minuta)
1:1 Michał Jaśkowiak (12. minuta, asysta: Tomasz Wawrzyniak)
1:2 Tomasz Wawrzyniak (13. minuta, asysta: Piotr Walczak)
1:3 Tomasz Wawrzyniak (15. minuta)
1:4 Michał Jaśkowiak (31. minuta, asysta: Tomasz Wawrzyniak)
1:5 Michał Jaśkowiak (32. minuta, asysta: Tomasz Wawrzyniak)
1:6 Tomasz Wawrzyniak (36. minuta, asysta: Michał Jaśkowiak)
Azzardo: Dawid Czarnecki – Marek Kozłowicz, Adam Ciepłuch, Łukasz Pałaszewski, Piotr Białas, Mateusz Bartnicki, Grzegorz Kowalski.
Roti-Ten: Maciej Lubczyński – Piotr Walczak, Artur Chmiel, Maciej Krysztofiak, Tomasz Wawrzyniak, Michał Jaśkowiak.
Wszystko już jasne – EY na podium
To jednak zespół EY, a nie Fachowiec, wywalczył trzecie miejsce w piłkarskiej halowej grupie B. Zadecydowało o tym bezpośrednie starcie tych drużyn, wygrane przez EY 6:4.
Fachowiec miał bardzo dobrą końcówkę Jesiennej Edycji Ligi BSA i niewiele brakowało, a poważnie włączyłby się do rywalizacji o końcowy triumf w grupie B. Nieznaczna przegrana z Arką Strong sprawiła jednak, że w ostatnim pojedynku walczył tylko o zachowanie miejsca na podium. Tylko i aż, bo trzecia lokata dla drużyny, która w pierwszej fazie tej edycji przegrała wszystkie spotkania i tak byłaby sukcesem.
EY za to grał jesienią nierówno. Mecze świetne, jak ten zwycięski z Dek-Polem, przeplatał ze słabszymi – w efekcie musiał więc walczyć w grupie B. I tu jednak przytrafiła się wpadka z PwC. Ewentualna wygrana z Fachowcem mogła więc dać trzecią lokatę i nieco osłodzić cały sezon.
Pierwszy kwadrans tego spotkania nie był jednak zbyt żywy. Obie drużyny dość szybko zdobyły co prawda po bramce, ale później akcje były prowadzone w trochę ospałym tempie. Nieco lepiej prezentował się Fachowiec, choć najlepszą okazję na drugą bramkę miał Marcin Lesiński z EY, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali nie trafił w bramkę. Trafił za to Radosław Ochnio z EY – i to mimo asysty dwóch graczy EY. Mało tego, to raczej Fachowiec sprawiał wrażenie, jakby kontrolował mecz. Aż do 14. minuty…
Wtedy właśnie pięknym strzałem pod poprzeczkę bramki Pawła Sarbaka popisał się Dawid Kurowski z EY. Gdzieś w tym momencie posypała się defensywa Fachowca – proste błędy w kryciu sprawiły, że rywale z EY co chwilę mieli pozycje strzeleckie. Kurowski przed przerwą trafił jeszcze raz, a dwa gole dodał Mateusz Andrzejczak. Było więc 5:2 dla EY i wydawało się, że losy trzeciej lokaty w lidze są rozstrzygnięte.
Tymczasem po zmianie stron Radosław Ochnio z Fachowca dość szybko dał sygnał, że nie wszystko jeszcze stracone. Jego ładny strzał głową obronił jednak Bogusz Ochocki. Bramkarz EY został jednak zaskoczony przez swojego kolegę z drużyny Michała Golmanowskiego, zaś kilkadziesiąt sekund później Maciej Stachowiak uzyskał kontaktowe trafienie. I to Fachowiec był cały czas w natarciu! Ochocki obronił strzał Ochnio, zaś dobijający z ostrego kąta Stachowiak trafił w zewnętrzną część słupka. Szansę miał też Bartosz Sieniawski, ale znów dobrze spisał się bramkarz EY. Jego koledzy z pola byli trochę zagubieni, a swoją szansę dostali dopiero w 32. minucie. Mateusz Andrzejczak pomylił się w idealnej sytuacji, stojąc trzy metry pod bramkę. Wielkiej rozpaczy w EY jednak nie było, bo dwie minuty później Dawid Kurowski po akcji Michała Golmanowskiego zdobył ważną bramkę na 6:4.
Fachowiec nie wykorzystał szansy na odrobienie część strat grając przez dwie minuty w przewadze, a chyba ostatecznie szanse na remis upadły w 38. minucie, gdy piękny strzał Macieja Stachowiaka po raz drugi wylądował na słupku.
EY – Fachowiec 6:4 (5:2)
0:1 Radosław Ochnio (3. minuta, asysta: Jakub Luks)
1:1 Łukasz Biernacki (3. minuta, asysta: Dawid Kurowski)
1:2 Radosław Ochnio (8. minuta)
2:2 Dawid Kurowski (14. minuta, asysta: Mateusz Andrzejczak)
3:2 Mateusz Andrzejczak (16. minuta, asysta: Łukasz Biernacki)
4:2 Dawid Kurowski (19. minuta)
5:2 Mateusz Andrzejczak (20. minuta, asysta: Marcin Lesiński)
5:3 Michał Golmanowski (24. minuta, samobójcza)
5:4 Maciej Stachowiak (25. minuta, asysta: Radosław Ochnio)
6:4 Dawid Kurowski (34. minuta, asysta: Michał Golmanowski)
EY: Bogusz Ochocki – Edward Gorący, Łukasz Biernacki, Marcin Lesiński, Mateusz Andrzejczak ŻK, Michał Golmanowski, Dawid Kurowski.
Fachowiec: Paweł Sarbak – Jakub Luks, Maciej Nawrot, Bartosz Sieniawski, Marcin Kwiatkowski, Radosław Ochnio, Maciej Stachowiak, Arkadiusz Dudka, Mateusz Szmyt.
Exito mistrzem po raz trzeci!
W finałowej batalii o mistrzostwo Jesiennej Edycji Ligi BSA nie było tak wielkich emocji, jak można się było spodziewać. Akurat w najważniejszej potyczce półrocza pierwszej porażki doznał zespół Eurocashu, który uległ Exito różnicą 70 punktów. Miejsce na podium obroniły Przelewy24, choć ich starcie z Orange Polska SA było do samego końca pełne emocji.
Jeszcze przed końcem spotkania z Exito, które już wtedy było praktycznie rozstrzygnięte, w ekipie Eurocashu nie było tradycyjnych żartów i głośnego komentowania wydarzeń. Raczej refleksja, że drużynę dopadł pech, bo przegrała jedno spotkanie, a zespół, który wygrał całe rozgrywki – dwa. Tyle że system był znany już przed startem – całą sztuką było zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc w fazie grupowej, a później – potwierdzenie wysokiej dyspozycji w meczu finałowym. Tymczasem forma Eurocashu osiągnęła apogeum w połowie rozgrywek, gdy w meczach z Orange Polska czy Exito drużyna zdobywała ponad 1300 i 1400 punktów. Exito za to grało równo, nie tak dobrze jak Eurocash, ale kluczowe spotkania w samej końcówce zmagań rozegrało rewelacyjnie. Najpierw pokonując w bezpośredniej walce o finał Przelewy24 i Orange Polska z wynikami 1393 i 1306 pkt, a później ogrywając w finale Eurocash.
W tej finałowej batalii Exito od początku rozdawało karty. Świetnie zaczęło, już po trzech seriach miało 56 punktów przewagi. W Eurocashu coś się za to zacięło – brakowało strików, ale brakowało też lidera, który pociągnąłby zespół za sobą. W połowie tej rundy przewaga Exito wynosiła już blisko 90 punktów i dopiero dzięki znacznie lepszej dyspozycji broniącego tytułu Eurocashu w samej końcówce, zwłaszcza dziewiątej ramce, udało się prawie o połowę zmniejszyć straty. A 50 punktów różnicy to dystans, który można jeszcze spokojnie odrobić.
Po zmianie torów nic się jednak nie zmieniło. Exito znów bardzo dobrze zaczęło, po trzech seriach do swojej przewagi dołożyło kolejne 16 punktów. Duet Artur Lehmann–Piotr Szumski nie zostawił rywalom z Eurocashu żadnych złudzeń. – Jak nie teraz, to kiedy? – pytał przed spotkaniem ten drugi. I udało się – Exito wygrało Ligę BSA po raz trzeci, a obaj panowie mają też na koncie wcześniejsze sukcesy z zespołem Auto Watin.
Rywalizacja między Orange Polska a Przelewami24 o trzecią lokatę była znacznie bardziej emocjonująca, choć w jej połowie nic na to nie wskazywało. Przelewy24 bardzo pewnie zmierzały po trzecią lokatę, której tak naprawdę broniły po Wiosennej Edycji Ligi BSA i… po rundzie zasadniczej obecnej edycji. Tydzień temu obie drużyny też walczyły ze sobą, wtedy obie miały jeszcze szansę na grę w wielkim finale, a lepsze okazały się Przelewy24. Teraz też lepiej zaczęły mecz, a z każdą kolejną serią coraz bardziej się rozkręcały. Najlepszym przykładem jest tu postawa Łukasza Krzyżanowskiego – po pięciu seriach miał zaledwie 53 punkty i był to najsłabszy wynik w drużynie. A później… uzyskał pięć strików z rzędu, dodatkowo domykając dziesiątą ramkę! Dało to 193 punkty i najlepszy wynik w zespole. Zresztą wszyscy w Przelewach spisywali się świetnie – najsłabszy wynik to 143 punkty, pozostali gracze uzyskali ponad 150.
Już wtedy wydawało się, że Przelewy24 wygrają dość pewnie. Swoją serię w Orange Polska kończył jednak Jacek Dziuba, który spóźniony dotarł do MK Bowling. Rozkręcał się powoli, ale w siódmej, ósmej i dziewiątej serii zrzucił wszystkie kręgle. Zmniejszył straty do rywali do 72 punktów, ale to wciąż było sporo. Zwłaszcza, że po zmianie torów Przelewy nie tylko nie traciły, ale nawet po trzech seriach dorzuciły do swojej przewagi kolejnych 14 punktów (203:189). W Orange Polska w tym czasie na bardzo wysokim poziomie grał tylko Norbert Wasiakowski. – Nie zostawiajcie mnie samego w tej walce – mówił do współtowarzyszy. Wkrótce coś drgnęło w jego zespole, który w połowie drugiej rundy miał na plusie dziewięć małych punktów, a po siedmiu seriach – już 32. Przelewy24 odpowiedziały świetną ósmą serią (cztery striki), ale Orange nie było wcale gorsze. To drużyna Przelewów nagle ucichła, a rywale co chwilę pokrzykiwali z radości. Gdy w ostatniej ramce Krzysztof Jamrożek w trzech kolejnych rzutach strącił wszystkie kręgle, sytuacja zrobiła się niezwykle ciekawa. Po chwili Przelewy zakończyły rywalizację, a na placu boju pozostał świetnie radzący sobie Jacek Dziuba. Aby dać swojej drużynie wygraną, musiał koniecznie uzyskać dwa striki z rzędu i co najmniej pięć punktów w ostatnim rzucie. To się jednak nie udało i koniec końców Przelewy24 utrzymały 16 z 72 punktów zaliczki z pierwszej rundy. A to dało im trzecią lokatę i… sporo radości.
FINAŁ:
Eurocash – Exito 1207:1277
Gry: 613:663 i 594:614
Eurocash: Marcin Wierzejewski 277 pkt (159 i 118), Norbert Piechowiak 301 pkt (143 i 158), Witold Kraużlis 262 pkt (136 i 126), Artur Kucybała 301 pkt (161 i 140), Bartosz Kaczmarek 320 pkt (150 i 170).
Exito: Karolina Woźniak 276 pkt (150 i 126), Grzegorz Filip 310 pkt (164 i 146), Artur Lehmann 337 pkt (168 i 169), Tadeusz Szafer 278 pkt (143 i 135), Piotr Szumski 345 pkt (181 i 164).
O trzecie miejsce:
Przelewy24 – Orange Polska 1278:1264
Gry: 673:601 i 605:661
Przelewy24: Paweł Chiszberg 262 pkt (155 i 107), Łukasz Krzyżanowski 326 pkt (192 i 133), Marta Tarajkowicz 318 pkt (173 i 145), Krzysztof Szanecki 332 pkt (152 i 180), Patryk Smoliński 290 pkt (143 i 147).
Orange Polska: Krzysztof Jamrożek 330 pkt (136 i 194), Beata Luty 278 pkt (138 i 140), Norbert Wasiakowski 321 pkt (156 i 165), Przemysław Naubauer 264 pkt (137 i 127), Jacek Dziuba 332 pkt (170 i 162).
Zwycięzcy bowlingowej Ligi BSA:
Jesień 2018: EXITO
Wiosna 2018: Eurocash
Zima 2018: Orange Polska SA
Jesień 2017: MK Bowling
Wiosna 2017: Orange Polska SA
Zima 2017: EXITO
Jesień 2016: MK Bowling
Wiosna 2016: Eurocash
Zima 2016: Eurocash
Jesień 2015: EXITO
Wiosna 2015: GRMC
Zima 2015: Orange Polska SA
Jesień 2014: Roben
Wiosna 2014: MK Bowling
Zima 2014: MK Bowling
Jesień 2013: Telekomunikacja Polska SA
Wiosna 2013: MK Bowling
Zima 2013: SM Osiedle Młodych
Jesień 2012: Eurocash
Wiosna 2012: Telekomunikacja Polska SA
Zima 2012: Telekomunikacja Polska SA
Jesień 2011: Telekomunikacja Polska SA
Wiosna 2011: Telekomunikacja Polska SA
Zima 2011: Lech Browary Wielkopolski
Jesień 2010: Telekomunikacja Polska SA
Wiosna 2010: Auto Watin
Zima 2010: Auto Watin
Jesień 2009: Bergolin Coatings
Wiosna 2009: Bergolin Coatings
Zima 2009: Winkiel
Jesień 2008: Bergolin Coatings
Wiosna 2008: Bergolin Coatings
Zima 2008: Hans Grohe
Jesień 2007: Hans Grohe
Wiosna 2007: Eurodruk
Zima 2007: Hans Grohe
Jesień 2006: Hans Grohe
Zacięte mecze na koniec Ligi Bowlingu
Zespół PKO Banku Polskiego zrewanżował się MPK Poznań za porażkę z fazy grupowej i po bardzo ciekawej końcówce ograł rywala różnicą 24 punktów. Zacięte było też spotkanie Elastic Bowling Service z MK Bowling, ale tutaj MK zdołało obronić dziewiątą pozycję, którą zajęło w zasadniczej części Edycji.
Mecze o poszczególne miejsca w Lidze Bowlingu są na razie bardzo zacięte. Tego się można było jednak spodziewać, bo zespoły, które zajęły sąsiednie pozycje, prezentowały dość zbliżony poziom. Bardzo zadowoleni ze swojego występu byli gracze PKO, którzy zrewanżowali się MPK za porażkę sprzed kilku tygodni. Wtedy wynik obu ekip był wyższy, teraz zabrakło skuteczności po zmianie torów. Nawet inaczej – nieskuteczność drużyny MPK była znacznie większa na torze numer cztery niż rywali na torze numer trzy. A mimo to losy meczu ważyły się do ostatniej chwili.
Na półmetku MPK miało bowiem w dorobku 599 punktów, a to dawało nadzieje na pierwsze w tej edycji 1200 punktów w całej grze. Nie udało się, na dodatek do najlepszego wyniku – 1187 punktów z meczu z… PKO – zabrakło też sporo. Wszyscy zawodnicy MPK po zmianie torów uzyskali wyniki, a „trzymający” wynik wcześniej Jerzy Chamera i Robert Gawłowski stracili łącznie ponad 80 punktów. W zespole rywali z PKO też nie było różowo, ale świetną skutecznością popisywał się Łukasz Koźliński. Gdy w obu zespołach w dziesiątej serii pozostało po trzech graczy, minimalną przewagę, bo zaledwie czterech punktów w całym meczu, miało PKO. Kluczowy był w tej sytuacji pierwszy rzut Jerzego Chamery w dziesiątej serii – poprzednią serię zdołał domknąć. Rzut był dobry, ale trochę pechowy, bo spadło dziewięć kręgli. Na dodatek poprawka była nieskuteczna. Gdy gracze MPK już skończyli swoją robotę, na torze pozostał jeszcze lider PKO Łukasz Koźliński. Do zwycięstwa swojej drużyny potrzebował jedynie czterech strąconych kręgli. Tymczasem w pierwszym rzucie uzyskał strika, w drugim też strącił wszystkie kręgle, a w trzecim dodał jeszcze kilka punktów. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo zrewanżowaliśmy im się za minimalną porażkę – mówił Łukasz Koźliński. Oba zespoły uzyskały wyniki ciut lepsze od swoich średnich z całej edycji.
W meczu o dziewiątą pozycję MK Bowling też uzyskał nieznacznie lepszy wynik od średniej, a Elastic Bowling Service – minimalnie gorszy. Mecz był jednak równie zacięty jak wcześniejszy o piątą pozycję. Tu kluczową rolę w pierwszej rundzie odegrał Konrad Karpiński, który w trzech kolejnych rzutach miał komplety strąceń. To o jeden mniej niż cały zespół Elastic Bowling Service. Tyle że Elastic Bowling Service, mający nadzieje na pierwszą wygraną w Jesiennej Edycji Ligi BSA, dobrze rozpoczął drugą rundę na torze numer dwa – Łukasz Chełmicki i Maciej Ziemniewicz zaliczyli strikesy. Później jednak trochę zwolnili tempo, a punktować zaczęli koledzy: Mariusz Szerszeniewski i Michał Strzelecki. Dało to minimalną wygraną w rundzie rewanżowej, ale nie w całym spotkaniu.
Mecz o piąte miejsce:
MPK Poznań – PKO BP 1093:1117 (599:569 i 494:548)
MPK Poznań: Zdzisław Czajka 228 pkt (128 i 100), Florian Pałasz 239 pkt (124 i 115), Michał Sobkowiak 255 pkt (133 i 122), Jerzy Chamera 307 pkt (171 i 136), Robert Gawłowski 288 pkt (167 i 121).
PKO BP: Tomasz Michalik 231 pkt (113 i 118), Anna Grygiel 84 pkt (84 i -), Henryk Till 95 pkt (- i 95), Mateusz Czajka 292 pkt (168 i 124), Jakub Wróbel 234 pkt (114 i 120), Łukasz Koźliński 360 pkt (174 i 186).
Mecz o dziewiąte miejsce:
Elastic Bowling Service – MK Bowling 885:915 (390:425 i 495:490)
Elastic Bowling Service: Katarzyna Kałek 157 pkt (77 i 80), Maciej Ziemniewicz 217 pkt (114 i 103), Michał Strzelecki 248 pkt (95 i 153), Łukasz Chełmicki 190 pkt (81 i 109), Mariusz Szerszeniewski 230 pkt (100 i 130).
MK Bowling: Kuba Binder 187 pkt (87 i 100), Przemysław Maliowski 248 pkt (111 i 137), Malwina Grabowska 92 pkt (92 i -), Grzegorz Maliński 197 pkt (91 i 106), Konrad Karpiński 267 pkt (131 i 136), Rafał Kucik 111 pkt (- i 111).
Jeden krok Nivei
Dek-Pol miał ogromną szansę by mocno zamieszać w tabeli halowej piłkarskiej grupy A. – Wygraliśmy, ale trochę na farcie – komentowali po spotkaniu gracze Nivei BMP. Lider rozgrywek i główny faworyt wygrał bowiem całe spotkanie 6:4.
Dek-Pol kończył tym spotkaniem Jesienną Edycję Ligi BSA i miał realną szansę – w przypadku zwycięstwa – by choć na chwilę wskoczyć w tabeli na pierwsze miejsce, właśnie przed Niveę. Szanse na wygranie całych rozgrywek byłyby i tak iluzoryczne, bo trzej najgroźniejsi rywale mają przed sobą jeszcze mecze, ale dzięki temu finisz byłby ekscytujący. Nawet remis w tym spotkaniu stawiał Niveę w niekomfortowej sytuacji – w tym momencie zrównałaby się punktami z Roti-Ten i Pyrlandem, ale przecież z Roti-Ten już przegrała i to właśnie ten zespół byłby o krok od końcowego sukcesu. Jeszcze na 10 minut przed końcem gracze Nivei, przy stanie 4:4, pokrzykiwali, że „remis nic nam nie daje”. Koniec końców zdołali jednak wygrać.
Trzeba jednak przyznać, że Dek-Pol grał od początku bardzo dobrze. To była wymiana ciosów, przy czym Nivea częściej była zmuszona do szukania szczęścia w atakach pozycyjnych. Trzykrotnie też musiała odrabiać straty, ale czyniła to niemal natychmiast – zwykle po dwóch, trzech minutach. Dek-Pol ładnie wyprowadzał kombinacyjne kontry, głównie za sprawą Mikołaja Ratajczaka i Łukasza Wojciechowskiego. Szczególnie efektowny był gol na 3:2, gdy akcję rozprowadził Mikołaj Ratajczak, następnie Łukasz Łeszyk przedłużył zagranie od kolegi piętą, a zamykający na dalszym słupku Tomasz Zakrzewski wpakował piłkę do siatki. Odpowiedzi Nivei były mniej efektowne, ale bardzo efektywne. Aż w końcu Dominik serba wyprowadził lidera na prowadzenie, a tuż przed przerwą Michał Trawiński mógł dać nawet prowadzenie 5:3. Piłka po jego strzale zatrzymała się jednak na poprzeczce.
Po zmianie stron Dek-Pol bardzo szybko wyrównał – za sprawą indywidualnej akcji Tomasza Zakrzewskiego. Jeszcze raz Dek-Pol uratowała poprzeczka, ale w 28. i 29. minucie to Nivea dwukrotnie miała szczęście. Najpierw po wzorcowej kontrze Łukasza Wojciechowskiego i Konrada Goździora, gdy ten drugi nie zdołał precyzyjnie dograć piłki do kolegi, a później po uderzeniu Łukasza Łeszyka. W 32. minucie kluczowy strzał w tym spotkaniu oddał Krzysztof Filipiak z Nivei. Miał szczęście, bo piłka otarła się jeszcze o nogę rywala i wpadła pod poprzeczkę. Teraz to Dek-Pol musiał zaatakować, ale nie tak od razu. Najpierw został skazany na obronę, bo po ostrym faulu i żółtej kartce dla Konrada Goździora Nivea grała przez dwie minuty w przewadze. Gdy do końca spotkania zostały cztery minuty, Dek-Pol wycofał bramkarza. To się nie opłaciło, gdyż Tomasz Zakrzewski stracił piłkę na rzecz Kamila Czerniaka, a ten bez problemu ulokował futbolówkę w pustej bramce, ustalając tym samym wynik na 6:4.
Aby zdobyć mistrzostwo Ligi BSA Nivea musi w ostatnim spotkaniu pokonać Anecoop Polska.
Dek-Pol – Nivea BMP 4:6 (3:4)
1:0 Łukasz Wojciechowski (3. minuta, asysta: Łukasz Łeszyk)
1:1 Kamil Czerniak (5. minuta, asysta: Dominik Serba)
2:1 Jarosław Przybyszewski (8. minuta, asysta: Mikołaj Ratajczak)
2:2 Michał Trawiński (10. minuta, asysta: Maciej Jaszczyński)
3:2 Tomasz Zakrzewski (12. minuta, asysta: Łukasz Łeszyk)
3:3 Dominik Serba (15. minuta)
3:4 Dominik Serba (18. minuta, asysta: Krystian Maik)
4:4 Tomasz Zakrzewski (22. minuta)
4:5 Krzysztof Filipiak (32. minuta)
4:6 Kamil Czerniak (38. minuta)
Dek-Pol: Przemysław Ratajczak – Paweł Fleischer, Łukasz Łeszyk, Jarosław Przybyszewski, Radosław Marszałek, Mikołaj Ratajczak, Tomasz Zakrzewski, Konrad Goździor ŻK, Łukasz Wojciechowski.
Nivea BMP: Michał Narzekalski – Krzysztof Filipiak, Michał Trawiński, Krystian Maik, Maciej Jaszczyński, Kamil Czerniak, Dominik Serba.