Kategoria: RELACJE
Z trzech został jeden
Początek szóstego tygodnia wreszcie przyniósł hitowe starcia w Lidze na Powietrzu. W efekcie jedynym zespołem z kompletem punktów są Radcowie Prawni, a obrońca tytułu Schur Flexibles nieoczekiwanie zremisował z Decathlonem Franowo.

Po pięciu tygodniach zmagań aż trzy zespoły – Radcowie, Palestra i Schur Flexibles – miału komplet 15 punktów. W poniedziałek Radcowie ograli Palestrę 4:3, choć to rywale prowadzili 3:1. Mecz był niezwykle dramatyczny, a rozstrzygnął go rzut karny w samej końcówce. Zaraz po tym spotkaniu rozpoczęło się starcie broniącej tytułu drużyny Schur Flexibles z zawsze groźnym Decathlonem Franowo, który wcześniej stracił punkty w dwóch spotkaniach – z Radcami (3:5) i Palestrą (4:6). I zaczęło się niemal sensacyjnie – po kwadransie to Decathlon wygrywał 2:0!
To nie było tak, że Decathlon rzucił się na faworyta, zaskoczył go i zdobył dwie bramki. Raczej ekipa Schur Flexibles miała początkowo nieco więcej do powiedzenia. Rywale byli jednak bardziej konkretni w swoich atakach. W 5. minucie piłkę na lewej stronie dostał Mateusz Stec. Uderzył mocno, ale Artur Trawiński zdołał odbić futbolówkę. Spadła ona jednak pod nogi Steca, który zdołał zagrać przed bramkę, a tam Sebastian Kolenda dostawił nogę. Było więc 1:0. 10 minut później Decathlon podwyższył po rzucie rożnym – Łukasz Niedzielak zagrał przed bramkę, a Mateusz Stec uderzeniem bez przyjęcia pokonał Artura Trawińskiego.
Schur Flexibles, podrażniony wynikiem, zaczął mocniej atakować, ale nie stwarzał większego zagrożenia pod bramką Artura Przybysza. Golkiper Decathlonu radził sobie ze strzałami z dystansu, a innych nie było. Aż do ostatniej minuty, gdy sytuację zepsuł Karol Mielnik. Tuż przed przerwą Jan Dalke z Decathlonu zobaczył żółtą kartkę.
Początek drugiej połowy oznaczał więc dla Schura grę w przewadze, którą udało się wykorzystać. W 27. minucie kontaktową bramkę zdobył Piotr Horbik, który z bliska dobił strzał. Jedni i drudzy atakowali, ale już w 34. minucie był remis – tym razem refleksem w polu karnym popisał się Marcin Skalski. Patrząc na zaangażowanie ofensywne obu drużyn – zwłaszcza Schur Flexibles – można było się spodziewać kolejnych bramek. Życie potoczyło się jednak inaczej, choć groźnie strzelał z dystansu Łukasz Niedzielak z Decathlonu, a w samej końcówce stuprocentową okazję zmarnował Szymon Porawski z Schur Flexibles.
Schur Flexibles – Decathlon Franowo 2:2 (0:2)
0:1 Sebastian Kolenda (5. minuta, asysta: Mateusz Stec)
0:2 Mateusz Stec (15. minuta, asysta: Łukasz Niedzielak)
1:2 Piotr Horbik (27. minuta)
2:2 Marcin Skalski (34. minuta, asysta: Piotr Musiałowski)
Schur Flexibles: Artur Trawiński – Karol Mielnik, Marcin Skalski, Piotr Horbik, Filip Weber, Piotr Musiałowski, Jonasz Dudek, Norbert Darzecki, Szymon Porawski.
Decathlon Franowo: Artur Przybysz – Łukasz Niedzielak, Mateusz Stec, Tomasz Witek, Jan Dalke, Karol Donarski, Sebastian Kolenda.
[rl_gallery id=”3008″]
Dwa razy tak samo
Po dwóch bliźniaczych setach broniący tytułu mistrza Ligi BSA siatkarze Przelewów24 wreszcie się przełamali i odnieśli pierwsze zwycięstwo w Jesiennej Edycji. Pewnie pokonali TEB Akademię.
O dziwo, Przelewy24 przystępowały do tego spotkania z zerowym dorobkiem punktowym. Kolejna wpadka mogła stworzyć poważne komplikacje w walce o awans do wielkiego finału. Tym razem nie było jednak o niej mowy, bo w obu partiach niedawny mistrz szybko odskoczył rywalom, a później utrzymywał bezpieczny dystans. W pierwszym secie TEB Akademia prowadziła co prawda 2:1, ale później na zagrywkę u rywali powędrował Michał Kawa i kolejnymi „bombami” z wyskoku ich zaskakiwał. Po asie w boczną linię było już 9:2 dla Przelewów i wówczas TEB Akademii poprosiła o minutę przerwy. – Pomysły, pomysły – rzucił jeden z jej graczy. – Odebrać trzeba – ktoś mu odpowiedział. Po powrocie na boisko Kawa zagrał w taśmę, a później gra się nieco wyrównała. TEB Akademia zmniejszyła nawet straty do pięciu punktów (9:14), gdy w zespole rywali dwóch graczy – Sławomir Lewczyk i Marek Szumigała – chciało jednocześnie zaatakować. Po chwili okazję na kolejny punkt miał Jakub Kwit, ale został zablokowany. Końcówka seta należała już zdecydowanie do Przelewów – ze stanu 19:13 zrobiło się 25:14 po asie serwisowym Małgorzaty Gramatyki.

Druga partia była bliźniaczo podobna. Znów pierwszy punkt zdobyła TEB Akademia i znów zagrywką zaczął „straszyć” Michał Kawa. Tym razem przerwa na żądanie nastąpiła przy stanie 8:2 dla Przelewów. Zawodnicy Przelewów grali inteligentnie – gdy np. w jednej akcji Sławomir Lewczyk nadział się na wyblok, to chwilę później nie atakował już przez ręce, a lekko kiwnął blok przeciwników. Po asowej zagrywce Gramatyki faworyt odskoczył na 17:6. – To co, czas? – pytał Benek Błaszczyk z TEB Akademii. – Aaa, już wzięliśmy – sam sobie odpowiedział. A mecz zakończył się zepsutą zagrywką Tomasza Parata.
Oba zespoły mają po tym spotkaniu po jednym zwycięstwie.
TEB Akademia – Przelewy24 0:2
Sety: 14:25, 14:25.
TEB Akademia: Przemysław Gorczakowski, Maciej Ruszczyński, Beniamin Błaszczyk, Tomasz Parat, Błażej Muszyński, Jakub Kwit.
Przelewy24: Michał Bzowy, Marek Szumigała, Michał Kawa, Małgorzata Gramatyka, Tomasz Rybak, Sławomir Lewczyk.
[rl_gallery id=”2975″]
Apjuna, gramy do końca! – wsparcie nie pomogło
Dzięki pokonaniu AppUnite Eurocash pozostaje w grze o pierwsza trójkę w halowej piłkarskiej grupie pierwszej. Ogromna w tym zasługa Michała Cichowicza, który brał udział przy sześciu z siedmiu bramek drużyny.

Eurocash wygrał 7:2, czyli dość wysoko, ale dość długo takiego sukcesu nie był pewny. Jeszcze na 10 minut przed końcem AppUnite przegrywało tylko 2:4, a do tego miało dwie świetne okazje na kontaktowego gola. Nie udało się jednak pokonać Dawida Nawracały, a w 31. minucie po przechwycie kapitalnym uderzeniem z dystansu w samo okienko popisał się Michał Cichowicz. Z graczy AppUnite zeszło powietrze, a rywale dorzucili kolejne dwa trafienia. Nawet śpiewy kibiców z trybun („Gramy do końca, Apjuna, gramy do końca!”) nie były w stanie zmienić sytuacji.
Początkowo jedni i drudzy mieli problemy ze sforsowaniem defensywy rywali, w pierwszym kwadransie oba zespoły miały po jednej okazji bramkowej. Dopiero w 16. minucie kontratak Eurocashu zakończył się wyłożeniem piłki przez Michała Cichowicza do Piotra Krystyniaka i pewnym strzałem tego ostatniego. Znacznie ładniejszy był wyrównujący gol AppUnite – z uwagi na kapitalne podanie ze środka boiska w wykonaniu Damiana Kolasińskiego. Ochodzącą piłkę przejął Kamil Wygralak i strzałem przy słupku pokonał Dawida Nawracałę. Jeszcze przed przerwą Cichowicz zdołał jednak wyprowadzić Eurocash na prowadzenie ładnym uderzeniem spod bocznej linii boiska. Podobnie zresztą trafił na 4:1 w 24. minucie. Ogólnie gra już toczyła się wtedy pod dyktando Eurocashu, który zasłużenie prowadził. Gdy jednak Marcin Adamczewski zdołał trafić na 2:4, a po chwili jego koledzy mieli dwie kolejne okazje, wydawać by się mogło, że coś się zmieni. Nic z tego – znakomite uderzenie Michała Cichowicza rozstrzygnęło sprawę.
AppUnite – Eurocash 2:7 (1:2)
0:1 Jakub Kortyla (16. minuta, asysta: Michał Cichowicz)
1:1 Kamil Wygralak (19. minuta, asysta: Damian Kolasiński)
1:2 Michał Cichowicz (20. minuta)
1:3 Mateusz Śpiączka (23. minuta, asysta: Jakub Kortyla)
1:4 Michał Cichowicz (24. minuta, asysta: Jakub Kortyla)
2:4 Marcin Adamczewski (28. minuta, asysta: Piotr Krystyniak)
2:5 Michał Cichowicz (31. minuta)
2:6 Łukasz Kurasiak (35. minuta, asysta: Michał Cichowicz)
2:7 Michał Cichowicz (38. minuta, asysta: Mateusz Śpiączka)
AppUnite: Paweł Rąbel – Damian Kolasiński, Kamil Kostrubiec, Kamil Wygralak, Marcin Adamczewski, Michał Dolata, Szymon Mrozek, Piotr Krystyniak.
Eurocash: Dawid Nawracała – Łukasz Kurasiak, Mateusz Śpiączka, Michał Cichowicz, Kamil Wojtczak, Jakub Kortyla.
[rl_gallery id=”2953″]
Każdy tu już wygrał
PEFS lepszy od EY, ale nieznacznie – wygrał tylko 3:2. To zaś oznacza, że w grupie drugiej każdy zespół ma już w dorobku choć jedno zwycięstwo.

Pechowa porażka w samej końcówce w starciu z Mat-Oil postawiła ekipę PEFS w
trochę trudnej sytuacji, bo ewentualna kolejna wpadka z EY mogła już w znaczący
sposób ograniczyć szanse awansu do grupy mistrzowskiej. A rywale, grając na
luzie, potrafią sprawiać niespodzianki.
Dość szybko okazało się, jak to spotkanie będzie wyglądało. PEFS wykorzystywał
do rozegrania piłki bramkarza Kubę Tomaszkiewicza, który często pojawiał się na
połowie EY. Tworzył się hokejowy zamek, ale i gracze EY dość skutecznie bronili
się w swoim polu karnym. Co prawda już w 2. minucie idealną okazję na gola miał
Jeremi Białek (trafił w stojącego na linii bramkowej obrońcę EY), ale później
niewiele się działo. Owszem, Bogusz Ochocki w bramce EY musiał kilka razy
interweniować, ale do większego wysiłku zmuszony nie został.
EY odpowiadał niezwykle rzadko, nie miał też wielu szans by próbować strzałów
do pustej bramki, gdy przeciwnicy gubili piłkę. Dopiero w 13. minucie tej
sztuki próbował Michał Golmanowski – dobrze trafił w piłkę, uderzył mocno, ale
wracający Kuba Tomaszkiewicz zdołał złapać futbolówkę przed bramką. W 18.
minucie PEFS zdołał znaleźć sposób na defensywę EY – kluczem okazało się
uderzenie z dystansu w bliższy, górny róg bramki, a Bogusz Ochocki był w tym
momencie nieco zasłonięty przez kolegów.
Po przerwie PEFS mógł podwyższyć prowadzenie, gdy sam na sam z Ochockim znalazł
się Winny, ale to jednak EY cieszył się z wyrównania. Znakomitym uderzeniem z własnej
połowy popisał się Mateusz Andrzejczak – trafił tak, że piłka wpadła pod
poprzeczkę. Gdyby uderzył niżej, skuteczną interwencją mógłby popisać się któryś
z dwóch wracających obrońców.
PEFS rozstrzygnął jednak spotkanie na swoją korzyść, bo wyszły mu dwie akcje,
po których najpierw Jeremiemu Białkowi, a później Jackowi Trinschkowi
wystarczyło przystawić nogę do piłki przed pustą bramką. Był to efekt trzech,
czterech podań z pierwszej piłki na połowie rywali. EY zdołał jeszcze strzelić
kontaktowego gola w ostatniej akcji meczu, ale arbiter nie wznowił już wtedy
gry.
EY – PEFS 2:3 (0:1)
0:1 Jacek Trinschek (18. minuta)
1:1 Mateusz Andrzejczak (25. minuta)
1:2 Jeremi Białek (29. minuta, asysta: Jacek Trinschek)
1:3 Jacek Trinschek (33. minuta, asysta: Marcin Winny)
2:3 Łukasz Biernacki (40. minuta, asysta: Michał Golmanowski)
EY: Bogusz Ochocki – Łukasz Biernacki, Mateusz Andrzejczak, Michał Golmanowski,
Jakub Owczarek, Kacper Białkowski.
PEFS: Kuba Tomaszkiewicz – Marcin Michalak, Marcin Winny, Jeremi Białek, Jacek
Trinschek.
[rl_gallery id=”2930″]
Najlepszy wynik MPK Poznań
Drużyna MPK Poznań uzyskała najlepszy jak dotąd wynik w Jesiennej Edycji Ligi BSA w bowlingu i bardzo pewnie pokonała Event Catering. Nie było też niespodzianki w starciu Eurocashu z Elastic Bowling Service z Grupy OLX.

Eurocash pozostaje liderem rozgrywek, ale niepokonanych jest wciąż kilka innych drużyn. Z kolei Exito jeszcze nie rozpoczęło zmagań, a ciekawie zapowiadający się pojedynek tej ekipy z PKO BP, zaplanowany na poniedziałek, odbędzie się w innym terminie.
Dwa pozostałe mecze większych emocji nie dostarczyły. Eurocash punktuje tej jesieni bardzo równo – miał 1217 punktów, 1219, a teraz – 1215. I to bez jednego z liderów, bo zabrakło Marcina Wierzejewskiego. Zastępujący go Mateusz Ratajczak wypadł nieźle, uzyskał trzeci łączny wynik w drużynie, a oba jego rezultaty liczyły się do punktacji zespołu. W kratkę tym razem rzucali Witold Kraużlis i Norbert Piechowiak, a znakomicie spisał się Bartosz Kaczmarek. W trzech meczach zdobył już łącznie 999 punktów, a pod względem średniej na grę jest drugi w lidze.
W Event Catering bardzo dobrze radził sobie Michał Strzelecki, który godnie zastąpił Mariusza Szerszeniewskiego w roli lidera drużyny.
Jeszcze lepiej niż Eurocash spisał się MK Bowling, który bez problemu pokonał Event Catering, a przy okazji uzyskał najlepszy wynik w Jesiennej Edycji Ligi BSA. Na uwagę zasługuje rekord dnia w wykonaniu Michała Sobkowiaka – w pierwszej grze uzyskał aż 205 punktów! Złożyły się na to cztery strikesy i domknięte wszystkie pozostałe ramki w drugich rzutach. Po zmianie torów, na czwartym szło mu już nieco gorzej, ale właśnie wtedy lepiej zaczęli punktować: Arleta Lembicz, Florian Pałasz i Jerzy Chamera. Ten ostatni uzyskał cztery strikesy z rzędu między trzecią a szóstą ramką, zaś Florian Pałasz zaliczył bardzo dobrą końcówkę rundy. W ekipie Event Catering dobrze mecz zaczął Michał Kluba, zaś Marcin Hordecki w pierwszej rundzie doskonale punktował od trzeciej ramki. Szkoda, że nie udało się nieco lepiej trafiać w dwóch pierwszych, bo wynik też mógłby się zakręcić w okolicy 180 punktów.
Event Catering – MPK Poznań 912:1282
Gry: 495:612 i 417:670.
Event Catering: Piotr Szczygieł 209 pkt (93 i 116), Wojciech Kordy 161 pkt (87 i 74), Michał Kluba 239 pkt (135 i 104), Marcin Hordecki 239 pkt (158 i 81), Mateusz Chojnacki 225 pkt (109 i 116).
MPK Poznań: Zdzisław Czajka 222 pkt (116 i 106), Florian Pałasz 303 pkt (122 i 181), Michał Sobkowiak 346 pkt (205 i 141), Arleta Lembicz 296 pkt (136 i 160), Jerzy Chamera 337 pkt (149 i 188).
Elastic Bowling Service (Grupa OLX) – Eurocash 914:1215
Gry: 482:607 i 432:608.
Elastic Bowling Service: Katarzyna Kałek 213 pkt (125 i 88), Michał Strzelecki 271 pkt (130 i 141), Łukasz Chełmicki 215 pkt (123 i 92), Julia Czyżak 215 pkt (104 i 111), Mateusz Hajdziony 134 pkt (59 i 75).
Eurocash: Artur Kucybała 309 pkt (157 i 152), Witold Kraużlis 266 pkt (112 i 154), Norbert Piechowiak 239 pkt (130 i 109) , Mateusz Ratajczak 270 pkt (128 i 142), Bartosz Kaczmarek 352 pkt (192 i 160).
[rl_gallery id=”2882″]
Derby dla EY

Derbowe spotkania dwóch drużyn z branży
doradczo-audytorskiej, czyli EY i PwC mają w Lidze BSA swoją długą historię. I
choć zwłaszcza w PwC zmienił się już niemal cały skład, to wciąż bywają
zacięte. Wiosną lepsze było PwC (5:3), które zresztą stało się rewelacją całych
rozgrywek. Teraz przyszedł czas na rewanż. I to rewanż skuteczny ze strony EY.
Obie drużyny trafiły do bardzo mocnej podgrupy
II, z której wywalczyć awans do grupy mistrzowskiej będzie piekielnie trudno.
Zwłaszcza, gdy przegrało się już jedno spotkanie, a tak było w przypadku EY i
PwC. Teraz jedni i drudzy walczyli więc o to, aby nadal pozostać w grze o
awans. Może stąd było aż tyle nerwowości i w sumie mniejszej jakości w grze
ofensywnej. Jedni i drudzy pokazywali już, że potrafią grać lepiej.
Po kilku minutach przestoju pierwszą sytuację
stworzył zespół PwC, ale uderzenie głową Karola Mielcarka nie wpadło do bramki.
Do takich zagrań PwC już przyzwyczaił – zwykle Jan Bienkiewicz zagrywał daleką
piłkę w pole karne rywali, a Mielcarek próbował ją strącić głową. Jeszcze
bliżej powodzenia był w 11. minucie, bo wtedy – stojąc tyłem do bramki – tak
główkował, że futbolówka trafiła w słupek. EY w tym momencie prowadził już 1:0,
po indywidualnej akcji z 6. minuty w wykonaniu Roberta Kuźmińskiego, który
wcześniej wygrał przebitką z Filipem Kuchareczko.
Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem chaosu oraz
wielu strzałów „na siłę”, które były blokowane. Jedno z nielicznych
groźnych uderzeń oddał w 18. minucie Tomasz Skrzypczak z PwC, ale Bogusz
Ochocki odbił piłkę na rzut rożny.
Ciekawiej było po przerwie, bo i odważniej
zagrał PwC. Stworzył sobie przy tym dobre okazje do wyrównania, ale kąśliwy
strzał Karola Mielcarka zdołał obronić Bogusz Ochocki, a później akcji
Aleksandra Parzybuta nie zdołał zamknąć strzałem Filip Kuchareczko.
W 29. minucie błąd popełnił za to Mielcarek,
który chwilę wcześniej podjął się roli grającego bramkarza. Stojąc z prawej
strony pola karnego nie zauważył, że na strzał przez całe boisko zdecydował się
Mateusz Andrzejczak. A gracz EY trafił idealnie – podwyższył więc na 2:0. Na
dodatek w kolejnej akcji mecz mógł już definitywnie rozstrzygnąć Robert
Kuźmiński, ale po świetnym podaniu od Jakuba Owczarka przegrał pojedynek sam na
sam z Mielcarkiem.
PwC walczyło choćby o punkt do samego końca.
Miało przy tym ogromnego pecha, bo tylko tak można skomentować kolejny strzał w
słupek Mielcarka, czy pechowe uderzenie Jana Bienkiewicza, gdy piłka po
rykoszecie znów… obiła słupek.
PwC – EY 0:2 (0:1)
0:1 Robert Kuźmiński (6. minuta)
0:2 Mateusz Andrzejczak (29. minuta)
PwC: Krzysztof Wiśniewski – Tomasz Skrzypczak, Karol Mielcarek, Jan Bienkiewicz, Filip Kuchareczko, Aleksander Parzybut.
EY: Bogusz Ochocki – Łukasz Biernacki, Mateusz Andrzejczak, Jakub Owczarek, Kacper Białkowski, Robert Kuźmiński, Bartosz Karliński.
[rl_gallery id=”2852″]
To kandydat na nowego mistrza?

Wiosenna Edycja Ligi BSA w siatkówce upłynęła pod znakiem zdecydowanej dominacji Przelewów24 oraz Superkiosku. Ich gra w finale właściwie ani przez moment nie była zagrożona. Teraz to się zmieniło, a środowy dwumecz z udziałem Concordii Ubezpieczenia wskazuje, że być może to właśnie niedawni finaliści w bezpośrednich starciach ze sobą będą rywalizować o… drugie miejsce w fazie grupowej.
Concordia
pokazała wielką moc, nie straciła w dwóch spotkaniach nawet seta. Najpierw
zmierzyła się z nieco osłabionymi obrońcami tytułu i pokonała Przelewy24 2:0,
tracąc łącznie zaledwie 30 punktów. Później zmierzyła się z Superkioskiem i tu
przeprawa była już dużo trudniejsza. Zresztą samo spotkanie było ekscytujące i
stało na bardzo wysokim poziomie. A dramaturgią z pierwszego seta można by
obdzielić kilka innych pojedynków.
Jedni i drudzy nie zamierzali tylko przebijać
piłki, atakowali często, mocno i dokładnie. A co ciekawe – mimo to sporo piłek
było podbijanych. Gra obronna momentami wzbudzała większy podziw niż ta ofensywna.
Superkiosk dobrze zaczął spotkanie, od udanego ataku Macieja Owsiannego, a
później dwóch jego punktowych zagrywek. Concordia szybko wyrównała, później
zaczęła nieznacznie odskakiwać rywalom. Gdy po autowym zagraniu Owsiannego
zrobiło się 11:8, Superkiosk poprosił o przerwę. Niewiele ona dała, bo za moment
było już 15:9 dla Concordii Ubezpieczenia i wydawało się, że set został
rozstrzygnięty. Zwłaszcza, że w Superkiosku szwankowało rozegranie, a
przeciwnicy doskonale się asekurowali.
Sytuacja zaczęła się jednak powoli zmieniać.
Gracze Concordii nieco się rozluźnili i zaczęli uderzać po autach, kilka
ważnych punktów zdobył Piotr Błaszkiewicz, dobrą zagrywką popisał się Maciej
Liszkowski. Przewaga Concordii malała, aż w końcu Błaszkiewicz doprowadził do
remisu 19:19. Jeszcze raz Concordia odskoczyła na dwa punkty (21:19 po zagrywce
Przemysława Mazura), ale już za chwilę 22:21 prowadził Superkiosk. Ostatecznie
doszło do gry na przewagi, w której jedni drudzy mieli po trzy piłki setowe.
Przy stanie 29:28 piłka po ataku Macieja Owsiannego spadła na parkiet tuż przy
linii bocznej – sędzia orzekł jednak, że jej nie dotknęła. Po chwili udanym
atakiem popisał się Damian Ciemiecki z Concordii Ubezpieczenia, a emocjonującego
seta zakończył asem w linię końcową boiska Bartosz Owczarz.
Druga partia początkowo była podoba – znów kilka
akcji Macieja Owsiannego pozwoliło Superkioskowi objąć prowadzenie, ale sprytne
zagrania Przemysława Mazura czy potężne zbicia Damiana Ciemieckiego odwróciły
sytuację. Concordia wygrywała 10:6 i taką nieznaczną przewagę utrzymywała do
końca spotkania. Wciąż wiele akcji było na bardzo wysokim poziomie, ale
Superkioskowi brakowało impulsu, który pozwoliłby przywrócić nadzieję na
wygraną. Tylko raz różnica między zespołami zmniejszyła się do dwóch punktów
(14:12), później stale wahała się między czterema a sześcioma oczkami. I tak
zostało do końca.
Superkiosk – Concordia Ubezpieczenia 0:2
Sety: 29:31, 19:25.
Superkiosk: Piotr Błaszkiewicz, Tomasz Królak, Maciej Liszkowski, Jan Bylczyński, Maciej Owsianny, Robert Remisz.
Concordia Ubezpieczenia: Ariel Knioch, Bartosz Owczarz, Przemysław Mazur, Damian Ciemiecki, Maciej Łyko, Krzysztof Myśliwy.
[rl_gallery id=”2814″]
Dobry początek, dobry koniec. A środek dla faworyta
Starcie z faworytem drużyna PwC bardzo dobrze rozpoczęła i bardzo dobrze zakończyła. Niestety dla niej, w międzyczasie gole strzelał tylko Mat-Oil, który wygrał spotkanie 5:2.
Wiosną zespół PwC pokazał, że potrafi radzić sobie w starciach z najlepszymi drużynami Ligi BSA. Ograł wtedy w fazie grupowej m.in. Niveę i AZzardo FC, zremisował z Roti-Ten. Inaczej mówiąc – żadna z trzech najlepszych drużyn ligi nie pokonała PwC. W tej edycji o awans do grupy mistrzowskiej będzie bardzo ciężko, bo i podgrupa A wydaje się bardzo mocna i wyrównana.

W świetnej sytuacji po dwóch spotkaniach jest Mat-Oil, który najpierw wymęczył w samej końcówce wygraną z PEFS, a teraz już wyraźniej pokonał PwC. Mecz zaczął się jednak dość nieoczekiwanie – po uderzeniu Bartosza Wesołowskiego i odbiciu się piłki od jednego z rywali, PwC szybko objął prowadzenie. Później jednak inicjatywę przejął Mat-Oil, a występujący tym razem w roli bramkarza Krzysztof Wiśniewski z PwC miał sporo roboty. Kilka razy dopisało mu szczęście, ale w końcu Mat-Oil wysokim pressingiem zaczął wymuszać błędy rywali. I strzelać gole. PwC raczej starał się kierować długie podania do wysuniętego Karola Mielcarka i czasem takie zagrania docierały do adresata. Mielcarek mógł w 4. minucie podwyższyć na 2:0, ale głową uderzył futbolówkę nad poprzeczką. Z kolei w 10. minucie gracz PwC znalazł się sam na sam z bramkarzem Mat-Oil, ale przegrał ten pojedynek. Później jeszcze na 2:2 wyrównać mogli w krótkim odstępie czasu Tomasz Skrzypczak, Jan Bienkiewicz i Karol Mielcarek. To im się nie udało, a kolejna kontra Mat-Oil zakończyła się znów wyłożeniem piłki do Łukasza Niedzielaka, który bez problemu podwyższył na 3:1. Jeszcze tuż przed przerwą złe wybicie bramkarza Wiśniewskiego dało kolejną okazję graczom Mat-Oil, a ci z prezentu skorzystali.
Trzybramkowa zaliczka była już wystarczająca dla faworyta. Tym bardziej, że gracze PwC nie mieli za bardzo pomysłu, w jaki sposób „przydusić” rywala na jego połowie. Stąd też i mniej emocji w drugiej połowie, a zarazem – mniej bramek. W PwC w roli bramkarza tym razem występował Bartosz Wesołowski, który spisywał się więcej niż dobrze. Obie drużyny zdobyły jeszcze po jednym golu, najpierw Mat-Oil podwyższył na 5:1, a w końcówce PwC wykorzystał rzut rożny i Filip Kuchareczko strzałem z pierwszej piłki pokonał Mateusza Kulę.
Mat-Oil – PwC 5:2 (4:1)
0:1 Bartosz Wesołowski (2. minuta)
1:1 Michał Niekłań (6. minuta, asysta: Piotr Marciniak)
2:1 Łukasz Niedzielak (9. minuta, asysta: Michał Niekłań)
3:1 Łukasz Niedzielak (16. minuta, asysta: Karol Donarski)
4:1 Karol Donarski (20. minuta, asysta: Piotr Marciniak)
5:1 Jakub Jurkiewicz (27. minuta, asysta: Michał Niekłań)
5:2 Filip Kuchareczko (38. minuta, asysta: Tomasz Skrzypczak)
Mat-Oil: Mateusz Kula – Łukasz Niedzielak, Piotr Marciniak, Michał Niekłań, Jakub Jurkiewicz, Karol Donarski.
PwC: Krzysztof Wiśniewski, Karol Mielcarek, Tomasz Skrzypczak, Jan Bienkiewicz, Filip Kuchareczko, Bartosz Wesołowski.
[rl_gallery id=”2787″]
Mat-Oil lepszy w końcówce hitu
Dwie bardzo dobre drużyny, sporo emocji i ostrej walki, a wynik zmieniający się w ostatniej chwili. Tak często wyglądały starcia czołowych drużyn Ligi BSA: Mat-Oil i PEFS. Tym razem górą był Mat-Oil, choć tuż przed końcem to rywale prowadzili jedną bramką.

Oba zespoły zapewne zmierzą się ze sobą w grupie mistrzowskiej, gdy w listopadzie przyjdzie walczyć o zwycięstwo w całej Jesiennej Edycji Ligi BSA. W czwartek mieliśmy przedsmak emocji, które wtedy towarzyszyć będą niemal każdemu spotkaniu. Zaczęło się dość niemrawo, ale już po kilku minutach jedni i drudzy przyspieszyli. W 8. minucie świetny strzał z dystansu oddał Piotr Marciniak, ale bramkarz PEFS Aleksander Jezierski zdołał wybić piłkę z okienka na rzut rożny. Po rogu Mat-Oil miał kolejną szansę, która jednak… zakończyła się kontrą rywali. Piłkę wyprowadził Kuba Tomaszkiewicz, zagrał do Marcina Michalaka, a ten wypatrzył przed bramką Paula Newshama. Kapitan PEFS nie miał problemów z umieszczeniem piłki w pustej bramce.
Ten gol sprawił, że PEFS nieco się cofnął, zostawił więcej miejsca Mat-Oil na rozegranie piłki. Bramkarz PEFS kilka razy był w opałach, ale rywali nie grzeszyli skutecznością. Zaskakująco zrobiło się za to w 18. minucie, gdy po strzale Marcina Michalaka i rykoszecie piłka trafiła do siatki Mat-Oil po raz drugi. Dwubramkowej zaliczki drużyna ta nie utrzymała jednak do przerwy – tuż przed końcem połowy gola kontaktowego strzelił Jakub Jurkiewicz.
Drugą połowę znacznie lepiej zaczął PEFS. W 24. minucie Piotr Matysiak z Mat-Oil chciał podać do swojego bramkarza, ale zaliczył przy tym… asystę, bo zagrał prosto pod nogi Newshama. Trzy minuty później Mat-Oil strzelił jednak drugiego gola, po rzucie wolnym. I wtedy podjął jeszcze większe ryzyko. To zaś oznaczało, że PEFS będzie miał dużo więcej okazji do kontrataków.
PEFS nie wykorzystał jednak wielkiej okazji na rozstrzygnięcie tego meczu. Najpierw sytuacji sam na sam z Mateuszem Kulą nie wykorzystał Paul Newsham, później z bliska spudłował Kuba Tomaszkiewicz, wreszcie sam przed Kulą stanął Jeremi Białek. Jemu też nie udało się posłać piłki do siatki. Na dodatek w 33. minucie żółtą kartkę za faul zobaczył Michał Niekłań i Mat-Oil przez dwie minuty musiał grać w osłabieniu. Przetrwał jednak ten okres, zresztą sam groźniej kontrował rywali.
Końcówka należała już do Mat-Oil, który najpierw za sprawą potężnego strzału Piotra Marciniaka z dość ostrego kąta wyrównał na 3:3, a później po akcji Rafała Piotrowskiego i Michała Niekłania rozstrzygnął mecz. PEFS miał jeszcze 20 sekund na wyrównanie, ale nie zdołał tego uczynić.
Mat-Oil – PEFS 4:3 (1:2)
0:1 Paul Newsham (8. minuta, asysta: Marcin Michalak)
0:2 Marcin Michalak (18. minuta)
1:2 Jakub Jurkiewicz (20. minuta, asysta: Piotr Marciniak)
1:3 Paul Newsham (24. minuta)
2:3 Piotr Marciniak (27. minuta, asysta: Rafał Piotrowski)
3:3 Piotr Marciniak (38. minuta)
4:3 Michał Niekłań (40. minuta, asysta: Rafał Piotrowski)
Mat-Oil: Mateusz Kula – Piotr Matysiak, Michał Niekłań ŻK, Rafał Piotrowski, Piotr Marciniak, Jakub Jurkiewicz.
PEFS: Aleksander Jezierski – Paul Newsham, Kuba Tomaszkiewicz, Marcin Michalak, Mateusz Michalak, Jeremi Białek.
[rl_gallery id=”2762″]
Co za mecz – 20 goli przy Cytadeli!
Tak zwariowanego, w pozytywnym sensie, meczu dawno nie było w Lidze BSA. Jeszcze na minutę przed końcem PKO Bank Polski niespodziewanie remisował z Komornikami, ale w samej końcówce stracił dwa gole. I przegrał – uwaga! – 9:11.
20 goli w jednym meczu się zdarza, ale zwykle wtedy, gdy jedna drużyna prezentuje znacznie wyższy poziom od drugiej i bez problemu aplikuje jej kolejne trafienia. Tym razem mieliśmy do czynienia z zaskakującą wymianą ciosów, która mogła zakończyć się remisem. A nie zakończyła, bo w 50. minucie Rafał Cielewicz zdołał dobić swój wcześniejszy strzał, a ostatecznie rywali z PKO pogrążył Michał Rojewski.

A przecież zapowiadało się na łatwe zwycięstwo Komorników, którzy mieli trzech zmienników (rywale zaś żadnego), a cztery miesiące temu spokojnie ograli PKO BP 9:4. Po dość spokojnym początku meczu Komornicy zadali w 8. i 10. minucie dwa ciosy, które dały im prowadzenie 2:0. Jak zareagowało PKO? Tak jak należy – wysokim pressingiem, który zaskoczył rywali! Sygnał dał… bramkarz Tymoteusz Błażyński, który huknął z połowy boiska, a Rafał Cielewicz z trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. Później w bramkę nie trafił Marcin Musielski. Do trzech razy sztuka – w 15. minucie Marek Kurzymski zagrał przed bramkę, zaś Krzysztof Mendyk zaliczył kontaktowe trafienie. PKO poszło za ciosem i już po chwili był remis, a z gola cieszył się Mariusz Kleczkowski. Od tego momentu na boisku trwała już wyjątkowa wymiana ciosów, rzadko spotykana w Lidze BSA. Warto wyróżnić trzecie trafienie dla Komorników, bo Michał Rojewski kapitalnie uderzył z dystansu w samo okienko, a także szóstą bramkę dla PKO, gdy Marcin Musielski z PKO minął dwóch rywali, a później uderzył tuż przy słupku. Komornicy ani przez moment nie mogli być pewni końcowego triumfu, a dwukrotnie nawet przegrywali. Widać było, że zespół PKO mocno podrażnił ich ambicję. – Gramy jak paralitycy. Oni nigdy tyle bramek nie strzelili! – wołali do siebie. Niewiele dała też zmiana bramkarza, gdy Rafała Cielewicza zamienił Artur Kaczmarek. Problem polegał na tym, że żaden z Komorników nie potrafił zatrzymać Marcina Musielskiego.
Ostatnie minuty były więc bardzo ciekawe. Na niecałe pięć minut przed końcem Kuba Budziński wyprowadził Komorników na prowadzenie, a widać już było, że grający bez zmian przeciwnicy opadli z sił. PKO zdołało jednak wyrównać, gdy Mariusz Kleczkowski dobił strzał Andrzeja Symołona. O dziwo, PKO się nie cofnęło, a dalej atakowało. I zostało za to skarcone, a Komornicy ostatecznie mogli odetchnąć z ulgą.
PKO Bank Polski – Komornicy 9:11 (4:5)
0:1 Michał Rojewski (8. minuta, asysta: Krzysztof Sprync)
0:2 Krzysztof Sprync (10. minuta, asysta: Grzegorz Gucze)
1:2 Krzysztof Mendyk (15. minuta, asysta: Marek Kurzymski)
2:2 Mariusz Kleczkowski (18. minuta)
2:3 Michał Rojewski (20. minuta, asysta: Grzegorz Gucze)
3:3 Krzysztof Mendyk (20. minuta, asysta: Marcin Musielski)
3:4 Kuba Budziński (21. minuta, asysta: Krzysztof Sprync)
3:5 Grzegorz Gucze (21. minuta)
4:5 Marcin Musielski (23. minuta)
5:5 Marcin Musielski (28. minuta)
6:5 Marcin Musielski (31. minuta)
6:6 Kuba Budziński (33. minuta, asysta: Grzegorz Gucze)
7:6 Andrzej Symołon (35. minuta, asysta: Krzysztof Mendyk)
7:7 Grzegorz Gucze (37. minuta)
7:8 Grzegorz Gucze (43. minuta)
8:8 Marek Kurzymski (44. minuta, asysta: Andrzej Symołon)
8:9 Kuba Budziński (46. minuta, asysta: Michał Rojewski)
9:9 Mariusz Kleczkowski (49. minuta)
9:10 Rafał Cielewicz (50. minuta)
9:11 Mateusz Bankiewicz (50. minuta +1, asysta: Grzegorz Gucze)
PKO Bank Polski: Tymoteusz Błażyński – Krzysztof Mendyk, Mariusz Kleczkowski, Andrzej Symołon, Marek Kurzymski, Marcin Musielski.
Komornicy: Rafał Cielewicz, Artur Kaczmarek – Mateusz Bankiewicz, Witold Forycki, Kuba Budziński, Michał Rojewski, Krzysztof Sprync, Jakub Witosławski, Grzegorz Gucze.
[rl_gallery id=”2730″]